W 1942 roku Abwehra usiłowała przejąć kontrolę nad warszawskim podziemiem, tworząc fałszywą komórkę, zwaną Nadwywiadem Rządu Londyńskiego i na pewien czas instalując ją wśród polskich konspiratorów. Jej działalność przerwały celne strzały Leszka Kowalewskiego „Twardego”, z elitarnego oddziału AK-owskich likwidatorów, 993/W.
Nikt nie wie, kim był Józef Hammer-Baczewski. Nie wiadomo nawet, co w tym przypadku jest nazwiskiem, a co pseudonimem – tych ostatnich używał zresztą wielu. Wiadomo jednak, że w okupowanej Warszawie pojawił się ze sfałszowanym listem polecającym od generała Władysława Sikorskiego, co w naturalny sposób otwierało mu wiele drzwi. Najpierw były to drzwi należące do Niemców. Przy wsparciu Abwehry, Hammer-Baczewski zorganizował mianowicie tzw. Nadwywiad Rządu Londyńskiego, czyli strukturę wywiadowczą teoretycznie nadrzędną względem struktur podziemia. Kolejne drzwi należały już głównie do Polaków. Agent werbował zupełnie nieświadomych ludzi, zlecając im zdobywanie cennych dla okupanta informacji.
Posługując się tak agentami, jak i ludźmi najlepszej woli, przy pomocy podsłuchu telefonicznego, przejmowania grypsów i wyciągania informacji, starał się objąć kontrolą życie podziemne w stolicy
— pisał Tomasz Strzembosz.
Nie wiadomo dokładnie jakie informacje udało się Hammerowi-Baczewskiemu uzyskać i jakie straty wyrządzić polskiej konspiracji. Strzembosz określa je w każdym razie jako „zatrważające”. Na szczęście organizacja Hammera-Baczewskiego została dość szybko rozpracowana przez kontrwywiad AK – głównie dzięki związanym z konspiracją strażnikom więziennym z Pawiaka.
Wczesną wiosną 1942 roku kontrwywiad KG AK stwierdził, iż grypsy z Pawiaka przekazywane przez polskich funkcjonariuszy służby więziennej pracownikom >zewnętrznej< komórki więziennej AK przed dostarczeniem tam, dostają się w niepowołane ręce, a ich treść znana jest warszawskiemu Gestapo
— pisał Strzembosz.
Przeprowadzone szybko śledztwo pozwoliło ustalić tożsamość Hammera-Baczewskiego i ustalić strukturę oraz skład Nadwywiadu. Oprócz samego Hammera-Baczewskiego, na celowniku AK znalazł się też jego zastępca, Edward Zajączkowski. O tym zaś, jak poważnie traktowano samą akcję świadczy choćby to, że jej wykonanie powierzono żołnierzom Referat 993/W pod dowództwem por. Leszka Kowalewskiego „Twardego”.
Zabójczy tandem
Miał już za sobą udział w kampanii wrześniowej, w walkach nad Bzurą, brawurową ucieczkę z transportu jenieckiego, a nawet próbę sformowania oddziału partyzanckiego na Lubelszczyźnie. W podziemiu zasłynął jednak głównie głośną egzekucją wielkiej gwiazdy europejskiego kina, w tym momencie jednak również kolaboranta, Igo Syma. O tym, że będzie w tej robicie doskonały, przekonały dowództwo nie tylko celne strzały, ale też cechy osobowe „Twardego”.
Aktor zginął 7 marca 1941 roku. Podczas wykonywania wyroku interweniował jego brat, który przypadkowo znalazł się tego ranka w mieszkaniu. „Twardy” i Roman Rozmiłowski „Srebrny”, mimo dramatyzmu sytuacji oszczędzili brata Syma. Bez wątpienia wymagało to opanowania i zachowania zimnej krwi
— oceniali Emil Marat i Michał Wójcik.
Kiedy „Twardy” otrzymał rozkaz sformowania oddziału likwidatorów, wciągnął do niego przyjaciela, Tadeusza Towarnickiego „Naprawę”, który dla odmiany zupełnie nie było opanowany. Miał też na pieńku z dowództwem AK, bo dopiero co samowolnie zorganizował na Lubelszczyźnie oddział partyzancki, za co groził mu nawet wyrok Wojskowego Sądu Specjalnego.
Wzięto jednak pod uwagę uczciwe i patriotyczne intencje oskarżonego, co wsparte poręczeniem poważnej osoby z kręgu sądownictwa, znającej Towarnickiego, spowodowało zdjęcie sprawy z wokandy.
„Twardy” i „Naprawa” doskonale się uzupełniali i stworzyli piekielnie skuteczny tandem zabójców.
O ich akcjach krążyły legendy, zarówno wśród żołnierzy podziemia, jak i po wojnie
— pisali Marat i Wójcik. Ale te legendy miały swoje pokrycie w faktach. Choćby likwidacja współpracowników zarówno NKWD jak i Gestapo, Edwarda Metzgera i Edwarda Goli. Likwidatorzy zwabili Metzgera do jednej z warszawskich knajp, pod pozorem sprzedaży dzieł sztuki. Po wypiciu kilku kieliszków wódki, mieli zaprowadzić go na miejsce zakupu. Jak wspominał Juliusz Kulesza:
Gdy szli ulicą Wspólną, przed skrzyżowaniem z Kruczą, „Naprawa” strzela z bliska do Metzgera, ten jednak nie pada, tylko chwieje się na nogach. Strzały zwabiły nadbiegający patrol Schupo, więc „Twardy” i „Naprawa”, udając pijanych, wzięli ciasno między siebie słabnącego Metzgera i mocno trzymając pod ręce słaniającą się postać rzekomego pijaka, ruszyli ku Niemcom. Ci bezskutecznie usiłowali dowiedzieć się od „zamroczonych” skąd dochodziły strzały, gdyż Polakom bezbłędnie udało się odegrać rolę nietrzeźwych, co ułatwiał zapach alkoholu, po kilku wypitych w „Marsie” kieliszkach. Po odejściu patrolu zawlekli zwłoki do pobliskiej sieni i zostawili pod opieką dozorczyni, sami oddaliwszy się pod pretekstem szukania dorożki.
I tacy właśnie ludzie utworzyli oddział 993/W. Początkowo sami, wkrótce rekrutując nowych członków, wykonali łącznie około siedemdziesięciu akcji. W 1944 roku liczył już stu dwudziestu żołnierzy. W powstaniu zmienili nazwę na „Zemsta” i walczyli na Woli, Muranowie oraz Starówce, jako część batalionu „Pięść.
Hammer pada na bruk
Kiedy wyrok na Hammera-Baczewskiego zapadł i ustalono, kto ma go wykonać, pozostawał problem, że prawie nikt nie wiedział, jak on wygląda.
Wykonanie wyroku ułatwiło to, że w dniu 1 sierpnia 1942 roku dwaj strażnicy utrzymujący kontakt z „Wujkiem” zostali przez niego wezwani na spotkanie, na które miał ich zaprowadzić jeden ze współpracowników szefa Nadwywiadu Kazimierz Maciejewski
— pisał Strzembosz. Śledząc ich dyskretnie, od placu Krasińskich, aż na biegnącą w dół ku Wiśle ulicę Tamka. Kiedy weszli do kamienicy Tamka 45b, „Twardy” z oddziałem obstawili okolicę, ubezpieczając dowódcę. Po pewnym czasie kolaboranci opuścili budynek i kierowali się w górę Tamki, w stronę Nowego Światu. Tym razem było ich czterech. Kiedy jeden ze strażników więziennych umówionym sygnałem potwierdził, że czwartą osobą jest Hammer-Baczewski, „Twardy” szybkim i zaskakująco celnym – strzelał z przeciwległego chodnika – powali go na ziemię. Gorzej poszło Jerzemu Orlickiemu „Jerzemu”, który miał zastrzelić Maciejewskiego. Nie mógł wyciągnąć pistoletu z dziurawej kieszeni i Maciejewski zdołał uciec.
Ale choć Hammer-Baczewski nie żył, na wolności pozostawał Edward Zajączkowski, a także jeszcze jeden członek Nadwywiadu, Stanisław Szczepański. Likwidatorzy dopadli obu dopiero trzy tygodnie później, 13 września 1942 roku w lokalu przy Marszałkowskiej 81.
Podobnie jak likwidacja Igo Syma była najwybitniejszą akcją wyrokową roku 1941, tak likwidacja kierownictwa Nadwywiadu była najważniejszą taką akcją roku 1942
— nie miał wątpliwości Strzembosz.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/historia/660462-strzelanina-na-tamce-akcje-ak