Do wydarzenia absolutnie bezprecedensowego, czyli beatyfikacji całej rodziny wraz z nienarodzonym dzieckiem pozostał już niespełna miesiąc. Nie wiem, ilu Polaków zna historię Józefa i Wiktorii Ulmów z Markowej, ale jestem pewien, że poznać ją powinni wszyscy. Ci piękni ludzie stają się bardzo bliscy, gdy odwiedzi się Muzeum Polaków Ratujących Żydów Pod Okupacją Niemiecką im. Ulmów.
Można o Ulmach czytać, napisano już całkiem sporo. Można zachwycać się pomysłowością i przedsiębiorczością Józefa, prostego rolnika (skończył zaledwie 4 klasy szkoły powszechnej), który sam się dokształcał. Z tej nauki wyszły mu cuda na kiju, niejeden mu współczesny tak zapewne myślał i mówił o człowieku, który przed II Wojną Światową w sercu Podkarpacia budował elektrownię wiatrową przy swoim gospodarstwie, szczepił nieznane dotąd w regionie drzewka owocowe, czy wreszcie zbudował sobie aparat fotograficzny, by dokumentować życie swojej rodziny i sąsiadów.
Można być pod wrażeniem szerokich horyzontów Wiktorii, która nie unikając obowiązków domowych (sześcioro dzieci i siódme w drodze), a - wręcz przeciwnie - ciesząc się nimi, występowała również w miejscowym teatrze i poszerzała zainteresowania polityczne.
Tak, to była rodzina otwarta na życie i innych ludzi. Zginęli z miłości, rozstrzelali ich Niemcy za ukrywanie i pomoc Żydom z Markowej i Łańcuta. Rozstrzelali wszystkich.
To była rodzina silna Bogiem, miłością, polskością - i w tym duchu, na tradycyjnych wartościach wychowująca dzieci, a jednocześnie w nowoczesny sposób patrząca w przyszłość. Byli miłosierni i odważni. Naprawdę jest o kim opowiadać
— mówiła mi w wywiadzie dla tygodnika „Sieci” Grażyna Ignaczak-Bandych, szef Kancelarii Prezydenta RP, sekretarz Komitetu Obchodów Towarzyszących Beatyfikacji Rodziny Ulmów.
CZYTAJ TAKŻE: TYLKO U NAS. Szefowa KPRP o beatyfikacji rodziny Ulmów: Stali się ucieleśnieniem postaw Polaków. Naprawdę jest o kim opowiadać
MUZEUM I SKANSEN
Po raz pierwszy do Markowej pojechałem 2 lata temu. Realizując dla TVP Historia cykl „Przestrzeń pamięci” o najciekawszych polskich muzeach postanowiliśmy pokazać tutejszą placówkę. Serdecznie polecam ten odcinek, bo to - bez zakłopotania to mówię - mądra opowieść o ważnej sprawie. ZOBACZ ODCINEK TUTAJ.
Zdecydowanie polecam, by do Markowej pojechać i zwiedzić nie tylko muzeum, ale także skansen prowadzony przez Towarzystwo Przyjaciół Markowej. To tutaj historia ukrywanych na poddaszu Żydów otwiera się przed nami na nowo. Dom Ulmów nie zachował się, ale można zwiedzić chałupę Szylarów, którzy mieszkali po sąsiedzku i także ukrywali sąsiadów pochodzenia żydowskiego. Kryjówka zbudowana jest z uli - w 1941 roku była bardzo sroga zima, pszczoły poumierały, a ule wykorzystano do skonstruowania kryjówki, która wówczas miała zaledwie 120 cm wysokości. Dzisiaj jest tam o ok. 20 cm więcej miejsca, ale i tak trzeba się schylać.
W takich warunkach siedem osób, w tym małe dziecko, żyło przez dwa lata. To szokujące, dopiero tutaj można poczuć tę historię nieco głębiej. Już po kilku minutach robi się ciasno i duszno. Przypominam, że Żydzi ukrywali się tutaj przez dwa lata. Wychodzili nieczęsto i tylko w nocy, by zmęczyć siebie i dziecko i w dzień wytrzymywać presję czasu i miejsca.
Gdy niemieccy żandarmi pod dowództwem Eilerta Dikena i przy udziale „bestii z Łańcuta” Josefa Kokotta zabijali Ulmów i ich gości, Szylarowie i ukrywani przez nich Żydzi musieli to słyszeć, bo przecież mieszkali bardzo blisko. Dopiero mając taką świadomość, można zrozumieć złożoność niemieckiego terroru, mordowania, ale też zastraszania kolejnych, którzy chcieliby się odważyć pomagać Żydom. A jednak pomagali. Jeśli to nie jest bohaterstwem, to co nim jest?
MARKOWA SIĘ SZYKUJE
Słyszę, że w działania przybliżające nas do święta, jakim będzie dzień beatyfikacji 10 września 2023 roku, tak chętnie włączają się w zasadzie wszyscy, którzy czują, że mogą dołożyć jakąś cegiełkę do tego dzieła. To wspaniałe, napawa mnie to szczerą dumą. Wiadomo już, że bardzo wiele osób odwiedzi grób Ulmów położony w centralnej części cmentarza parafialnego.
Przykazanie miłości prowadzi do otwartości serca, która była udziałem rodziny Ulmów. Jest to świętość rozciągnięta w normalności. Odczytuję ich życie jako znak czasu. (…) Ta rodzina żyła normalnie, ale w sposób piękny. Dla dzisiejszej rodziny jest to inspirujący przykład
— powiedział metropolita przemyski abp Adam Szal.
Bardzo trafiły też do mnie słowa Barbary Sochy, wiceminister rodziny, pracy i polityki społecznej, to resort, który wyjątkowo aktywnie włączył się w organizację obchodów. Podsekretarz stanu zaznaczyła, że „zazwyczaj znamy historię męczeństwa i śmierci rodziny Ulmów”.
Jako ministerstwo rodziny chcemy natomiast pokazywać całą historię tej rodziny – jakimi ludzi i rodzicami, a także obywatelami oraz mieszkańcami Markowej byli Wiktoria i Józef Ulmowie. Ich życie jest niezwykle bogate
— powiedziała.
Wiadomo już, że relikwie zostaną złożone w Kościele Parafialnym pw. św. Doroty w Markowej. Relikwiarz będzie umiejscowiony po lewej stronie ołtarza głównego pod figurą Matki Bożej z Lourdes.
Praca wre, widać to także w Markowej, o której mówi się „ta mała Markowa”, choć to jedna z największych wsi w Polsce - liczy ponad 4 tys. mieszkańców. Czasem to sprawy kluczowe (dociągnięcie internetu, który udźwignie zapotrzebowanie licznych mediów, które będą relacjonowały uroczystość), czasem prozaiczne, ale bez nich ani rusz (wynajęcie 4 hektarów pola, by pomieścić 25 tysięcy wiernych z całej Polski).
Tym razem miałem okazję odwiedzić to wyjątkowe miejsce na zaproszenie władz województwa podkarpackiego, które - całkiem słusznie - doszły do wniosku, że możliwość opowiadania o Ulmach to szansa dla regionu, szansa na wielu płaszczyznach.
Po pierwsze, naprawdę „jest o kim opowiadać”, a więc to budowanie naszej, polskiej tożsamości na dumie z rodziny, która mówiła o sobie, że byli zwyczajni, choć przecież dobrze wiemy, że nie byli. Po drugie, proces beatyfikacyjny i szum, jaki już w zasadzie jest wywoływany wokół tego wydarzenia, to szansa na zwiększenie ruchu turystycznego. Nie mówcie proszę, że to bzdura. Dla Markowej to prawdziwa szansa, bo wieś leży niby blisko Rzeszowa i Łańcuta, ale nie przy uczęszczanym szlaku, trzeba specjalnie tutaj się wybrać. Zaręczam, że jest po co.
OPOWIEŚĆ O RODZINIE ULMÓW I WSZELKIE INFORMACJE DOTYCZĄCE UROCZYSTOŚCI BEATYFIKACYJNYCH ZNAJDUJĄ SIĘ NA STRONIE: ulmowie.pl.
Do zobaczenia w Markowej 10 września!
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/historia/658135-ulmowie-to-piekna-rodzina-do-zobaczenia-w-markowej-1009