Aby rozwiązać kwestię Zbrodni Wołyńskiej, trzeba stworzyć sieć cmentarzy w Ukrainie i w Polsce, gdzie rodziny ofiar będą mogły na grobach bliskich złożyć kwiaty i zapalić znicze - powiedział prof. dr hab. Grzegorz Motyka, historyk z Polskiej Akademii Nauk. Spór o przeszłość nie powinien wpływać na przyszłość wzajemnych stosunków Polski i Ukrainy - podkreślił.
W poniedziałek w siedzibie Konferencji Episkopatu Polski zorganizowano konferencję naukową „80. rocznica Zbrodni Wołyńskiej. Pojednanie polsko-ukraińskie”. 9 lipca planowane jest podpisanie wspólnego orędzia Kościołów: rzymsko-katolickiego i greckokatolickiego w Polsce oraz rzymskokatolickiego i grekokatolickiego na Ukrainie.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: Inicjatywa Kościoła. KEP: 7 lipca zostanie podpisane oświadczenie będące krokiem na drodze pojednania polsko-ukraińskiego
Osi sporu między historykami z Polski i Ukrainy
Prof. Grzegorz Motyka powiedział w jej trakcie, że głównym punktem sporu między historiografami obu narodów jest „absolutyzowanie wybranej przyczyny” zbrodni.
Po polskiej stronie absolutyzuje się ideologię OUN (Organizacja Ukraińskich Nacjonalistów) i UPA (Ukraińska Powstańcza Armia), zaś po ukraińskiej - politykę dyskryminacyjną II Rzeczypospolitej
— dodał. Zaznaczył, że „inna oś sporu dotyczy oceny prawno-etycznej wydarzeń”.
Znakomita większość polskich naukowców uznaje, że antypolska akcja UPA spełniała definicję ludobójstwa. Natomiast według strony ukraińskiej ludobójstwa może dopuścić się tylko państwo, a nie organizacja
— wskazał historyk.
Podkreślił, że „według polskiej strony nie ma mowy o symetrii działań UPA i polskiego podziemia, natomiast po ukraińskiej stronie mówi się o wzajemnej wojnie i napadach”. Dodał, że istniej także spór dotyczący liczby ofiar.
Sieć cmentarzy ofiar Zbrodni Wołyńskiej?
Prof. Motyka zaznaczył, że dyskusje na ten temat trwają od początku lat 90-tych XX w.
O ile w latach 90. każdy fragment historii polsko-ukraińskiej był problematyczny, tak obecnie problemem, który ma wpływ na relacje polityczne jest kwestia Zbrodni Wołyńskiej
— powiedział.
Aby go rozwiązać, trzeba zbudować sieć cmentarzy w Polsce i w Ukrainie, tak aby rodziny ofiar miały miejsce złożenia kwiatów i zapalenia zniczy
— cenił historyk.
Podkreślił, że „ważne, aby instytucje publiczne i państwowe wspierały dialog na różnych poziomach ze świadomością, iż będzie on trwał jeszcze bardzo długo”.
Możemy, a nawet powinniśmy się spierać, ale to powinien pozostać nasz polsko-ukraiński spór o przeszłość, który nie wpływa na przyszłość wzajemnych stosunków. Nie powinniśmy pozwalać, aby ktokolwiek trzeci decydował, co dla nas jest najlepsze
— ocenił.
Jak zaznaczył, „w procesie pojednania bardzo ważny jest dialog, który prowadzą Kościół rzymskokatolicki i Kościół grekokatolicki w Ukrainie”.
Główne przyczyny Zbrodni Wołyńskiej
Prof. Motyka wśród głównych przyczyn Zbrodni Wołyńskiej wskazał spór o granice. Jak ocenił, „w pewien sposób był (on) nie do rozwiązania”.
W II Rzeczypospolitej Polskiej mieszkało ok. 5 mln Ukraińców, w tym większości na terenie Wołynia i Galicji Wschodniej, którzy znaleźli się w granicach państwa polskiego w wyniku przegranej wojny. Nie przestali jednak oni myśleć o odzyskaniu niepodległości, której nie wyobrażali sobie bez Lwowa
— powiedział historyk.
Drugą przyczyną był przykład masowych zbrodni dokonanych przez ZSRR i Niemcy hitlerowskie. (…) Masowe deportacje z lat 1940-1941, a potem zagłada Żydów z lat 1942-43 pokazały radykalnym nacjonalistom, że jest możliwe od strony moralnej i technicznej dopuszczanie się do masowych zbrodni
— powiedział historyk.
Zwrócił uwagę, że w 1942 r. z Wołynia zniknęło 10 proc. mieszkańców tego regionu, którymi byli Żydzi.
Pozbycie się zatem kolejnych 16 proc. mieszkańców, którymi byli Polacy - wydawało się możliwe
— powiedział prof. Motyka.
Jako trzecią przyczynę wskazał radykalny nacjonalizm formacji Stepana Bandery.
Zgodnie z ich założeniami, w imię narodu nie tylko można, ale wręcz konieczne jest dopuszczanie się rzeczy nawet najstraszniejszych (…). Za tym szły plany - w tym ten najsłynniejszy płk. (Mychajła) Kołodzińskiego, który wprost mówił, aby w powstaniu powszechnym fizycznie pozbyć się ludności polskiej i żydowskiej za pomocą udawanego buntu ludowego
— powiedział historyk.
Jako czwartą przyczynę ludobójstwa wskazał nieudaną politykę narodowościową II Rzeczypospolitej.
Choć formalnie obywatele polscy narodowości ukraińskiej byli pełnoprawnymi obywatelami, to faktycznie byli „drugiej kategorii”, co władze polskie wielokrotnie pozwalały im odczuć. (…) Z tym wiązały się np. brutalne akcje w postaci zniszczenia ponad 100 cerkwi na Lubelszczyźnie czy siłowego nawracania prawosławnych w strefach przygranicznych na katolicyzm, co oznaczało wówczas zmianę narodowości
— wskazał historyk.
„Symboliczną datą jest 11 lipca”
Zaznaczył, że na przełomie 1942-43 r. organizacja Bandery podjęła decyzję o rozpoczęciu walki partyzanckiej z Niemcami, Sowietami i Polakami.
9 lutego 1943 przystąpiono do antypolskiej akcji usuwania polskiej ludności z Wołynia. Pierwszym miejscem, gdzie wybito Polaków była wieś Parośle. Za tym poszły następne - najpierw we wschodnich powiatach przedwojennego woj. wołyńskiego. Latem 1943 r. doszło do słynnej fali napadów. Symboliczną datą jest 11 lipca, kiedy m.in ofiarą napadów stały się Poryck i Kisielin
— powiedział.
W ciągu 48 godz. ok. 100 polskich miejscowości zostało zniszczonych. Następnie, napady objęły centralny obszar woj. wołyńskiego. W lipcu i sierpniu 1943 r. szacunki mówią o 20 tys. zabitych Polaków. Trzecia fala napadów miała miejsce na jesieni
— powiedział prof. Motyka. Zwrócił uwagę, że „w sam przebieg akcji w środowisku banderowskim wywołał kontrowersje”. W sierpniu 1943 r. zapadała jednak decyzja, żeby podobną akcję przeprowadzić w Galicji Wschodniej.
Na Wołyniu chodziło o eksterminację całej polskiej ludności. Natomiast w przypadku Galicji Wschodniej znane są rozkazy wskazujące na to, że chodziło o wypędzenie Polaków pod groźbą śmierci
— powiedział historyk. Fala napadów rozpoczęła się na początku 1944 r.
W odpowiedzi, polskie podziemie zorganizowało partyzanckie oddziały samoobrony, które nie tylko walczyły w obronie polskiej ludności z oddziałami partyzanckiej ukraińskiej powstańczej armii, ale również prowadziły akcję „Polskie akcje zemsty”, w wyniku których padły ofiarą całe ukraińskie wsie, czego przykładem jest Sahryń na Lubelszczyźnie
— wskazał historyk.
W wyniku polskich akcji zemsty zginęło od kilku i do kilkunastu tysięcy Ukraińców
— ocenił historyk.
Tragiczny bilans
Zaznaczył, że z badań wynika, iż „w skutek antypolskich akcji Ukraińskiej Powstańczej Armii w latach 1943-1945 zostało zamordowanych ok. 100 tys. Polaków, z tego do 60 tys. na Wołyniu, 30-40 tys. w Galicji Wschodniej i kilka tysięcy na ziemiach dzisiejszej Polski”.
W znakomitej większości to była ludność cywilna
— dodał. Ocenił, że podawanie większych bądź mniejszych liczb jest „nieuzasadnione”. Wspomniał, że w czasie okupacji hitlerowskiej przed terrorem OUN i UPA 300 tys. - 400 tys. Polaków uciekło do centralnej Polski”.
Dodał, że „w wyniku polityki czystek etnicznych ZSRR i PRL 800 tys. Polaków zostało przymuszonych do opuszczenia Wołynia i Galicji Wschodniej pod groźbą przesiedlenia i pracy w kopalniach Donbasu.
Natomiast z ziemi dzisiejszej Polski na Ukrainę wywieziono 500 tys. Ukraińców i kolejne 140 tys. w ramach deportacji wewnątrz państwa w 1947 r. przewiezione z terenów południowo-wschodnich na ziemie zachodnie i północne
— powiedział historyk.
Zaznaczył, że „pamięć o tych wydarzeniach w rodzinach polskich i ukraińskich są bardzo mocno przechowywane”.
Nabożeństwo przebaczenia i pojednania
7 lipca w Warszawie odbędzie się nabożeństwo przebaczenia i pojednania polsko-ukraińskiego z udziałem zwierzchnika Ukraińskiego Kościoła Greckokatolickiego arcybiskupa większego kijowsko-halickiego Światosława Szewczuka oraz arcybiskupa metropolity poznańskiego Stanisława Gądeckiego, przewodniczącego Konferencji Episkopatu Polski - zapowiedzieli polscy biskupi po 395. Zebraniu Plenarnym Konferencji Episkopatu Polski w Lidzbarku Warmińskim.
8 lipca odbędzie się msza św. w Parośli w gminie Antonówka, gdzie 9 lutego 1943 UPA zamordowało ok. 180 Polaków. Wspólne ukraińskie nabożeństwo żałobne za pomordowanych zostanie odprawione 9 lipca przez abp. Światosława Szewczuka, bp. Witalija Skomarowskiego i abp. Visvaldasa Kulbokasa, nuncjusza apostolskiego na Ukrainie w rzymskokatolickiej katedrze Piotra i Pawła w Łucku. Tam też zostanie podpisany wspólny, polsko-ukraiński tekst z tej okazji.
11 lipca obchodzony jest Narodowy Dzień Pamięci Ofiar Ludobójstwa dokonanego przez ukraińskich nacjonalistów na obywatelach II Rzeczypospolitej Polskiej. Święto jest związane z rocznicą wydarzeń z 11 i 12 lipca 1943 r., kiedy UPA dokonała skoordynowanego ataku na polskich mieszkańców ok. 150 miejscowości w powiatach włodzimierskim, horochowskim, kowelskim i łuckim. Wykorzystano fakt gromadzenia się w niedzielę 11 lipca ludzi w kościołach.
Doszło do mordów w świątyniach m.in. w Porycku (dziś Pawliwka) i Kisielinie. Około 50 kościołów katolickich na Wołyniu zostało spalonych i zburzonych. Badacze obliczają, że tylko tego jednego dnia, 11 lipca, mogło zginąć ok. 8 tys. Polaków – głównie kobiet, dzieci i starców. Akcja UPA była kulminacją trwającej już od początku 1943 r. fali mordowania i wypędzania Polaków z ich domów, w wyniku której na Wołyniu i w Galicji Wschodniej zginęło ok. 100 tys. Polaków.
Sprawcami Zbrodni Wołyńskiej były OUN – frakcja Bandery, podporządkowana jej UPA oraz ludność ukraińska uczestnicząca w mordach polskich sąsiadów. OUN-UPA nazywała swoje działania „antypolską akcją”. To określenie ukrywało zamiar, jakim było wymordowanie i wypędzenie Polaków. Za przeprowadzenie ludobójczej czystki etnicznej na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej na polskiej ludności cywilnej bezpośrednią odpowiedzialność ponosi główny dowódca UPA, Roman Szuchewycz.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: Jest odpowiedź na wywiad szefa ukraińskiego IPN! „Gesty i deklaracje czas zastąpić faktycznymi działaniami”
olnk/PAP
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/historia/651336-historyk-potrzeba-sieci-cmentarzy-ofiar-zbrodni-wolynskiej