Rytuał musiał się odbyć, skoro obchodzono uroczystości rocznicy wybuchu powstania w Getcie Warszawskim, to jakaś Monika Olejnik musiała zaprosić jakąś Barbarę Engelking, by jakoś połączyć polskość z antysemityzmem i zbrodniami. Tym razem była to osobiście Monika Olejnik i bezpośrednio Barbara Engelking, jako kapłanki pedagogiki wstydu rozpyliły najbardziej paździerzową propagandę, łącząc nawet rzekome drwiny z cierpienia Żydów z wielkanocnymi tradycjami (że płonący Żydzi są częścią katolickiej Paschy).
Już tłumaczyć poziomu kompetencji Barbary Engelking nie ma siły, zrobił to profesor Bogdan Musiał, dr Mateusz Szpytma, dr Piotr Gontarczyk, dr Tomasz Domański, którzy gdzie złapią za jakiś fragment wypowiedzi profesor z Polskiej Akademii Nauk tam znajdą błędy, przeinaczenie i zakłamywanie źródeł.
CZYTAJ WIĘCEJ:
Siedem przykładów na unikanie przez Engelking debaty i konfrontacji z krytykami jej tez
Ale też nie ma co się dziwić wczorajszemu rytuałowi oświadczenia że Polacy są obrzydliwi, bo przecież dyskusji na ten temat nikt nie podejmie - niech ktoś znajdzie jakąś debatę Engelking - Domański albo Grabowski - Musiał. Na zaproszenie mediów konserwatywnych nie odpowiadają jedni, a media lewicowo-liberealne nie zapraszają drugich - stąd też wypowiedzi Engelking są bardziej obrzędem niż merytorycznym głosem w dyskusji.
Każda epoka zna taki typ profesorów. Merytorycznie niezweryfikowani ale podejrzanie wpływowi, gdy przedmiot ich badań i ich metodologia pokrywają się z oczekiwaniami wielkich tego świata. W PRLu na Uniwersytecie Jagiellońskim nieadekwatne do swojej formalnej pozycji miała profesor Celina Bobińska. „Boba”, jak ją szeptem prześmiewczo nazywano, miała przechwalać się zdjęciami ze Stalinem, co naturalnie paraliżowało potencjalnych konkurentów uniwersyteckich zaraz po II wojnie światowej. Szybko pozbyła się z uczelni Władysława Konopczyńskiego i zaprowadziła marksistowskie porządki, sama publikując jakieś dialektyczno-socjalistyczne broszurki o gospodarce epoki nowożytnej, sowicie kompilowane z prac miejscowych studentów. Bobińska zajmowała się też czystością ideologiczną na uniwersytecie, więc później miała swoje spory np. z Henrykiem Wereszyckim, który był dla niej o tyle nie do zaakceptowania, że nie tylko sprzeciwiał się metodologii partyjnej, ale też w ogóle opowiadał jakieś romantyczne peany na temat powstań czy polskiego ruchu niepodległościowego. Prace Bobińskiej nie były cytowane, a recenzowali je inni przedstawiciele partyjnego betonu czy marksistowskich metodologii, nie brała ona też udziału w debatach, a pod kloszem partii (jak dziś Engelking pod kloszem liberalnych mediów) mogła sobie pleść dowolne androny na historyczne tematy. Malutką tajemnicą jednego z krakowskich, znanych historyków, jest to że „Boba” była promotorką jego doktoratu, ale o tym nie trzeba głośno mówić.
Złe wieści są takie, że pani Engelking nikt nie ruszy. Jak Grabowski przegiął z tezami o miliardach Polaków zabijających biliony Żydów, to znalazł finansowanie w Niemczech. Jak mówił mi jeden z historyków (niewiele ponad rok temu) profesor Engelking nie zna niemieckiego, więc wiadomo, że nie może badać zbrodni niemieckich gdy źródła na ten temat są przeważnie po niemiecku, a poprzekręcając pare dokumentów po polsku da się wiele narracji utkać. Ważne jest jednak, że Engelking, jak ongiś Bobińska, mówią zgodnie z przekazem politycznym, za którym stoją konkretne interesy władzy i tresowania Polaków na posłuszne społeczeństwo.
Olejnik więc popytała, Engelking poplotła, my się nadenerwowaliśmy - i tyle. Do zobaczenia za rok.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/historia/643479-kazda-epoka-ma-swoja-barbare-engelking