Jako pierwsza kobieta prowadziła badania terenowe na Syberii. Jako pierwsza – wykładała antropologię w Oksfordzie. Maria Czaplicka była pierwsza w wielu kwestiach i w pewnym momencie cieszyła się nie mniejszym uznaniem niż jej przyjaciel, Bronisław Malinowski.
Była już po trzydziestce, gdy stała się jednym z największych światowych autorytetów w temacie Syberii. Co prawda, jej doświadczenie w tej kwestii było nieporównywalnie mniejsze niż większości zsyłanych tam od stuleci Polaków, ale Czaplicka miała nad nimi tę przewagę, że była kobietą, wykształconą antropolożką, a w dodatku świetnie pisała. Wszystkie te cechy zmaterializowały się w wydanej w 1916 roku książce „My Siberian Year” – dziele ważnym nie tylko z powodu wielu nowych ustaleń badawczych na temat syberyjskich plemion, głównie Ewenków, ale też z powodów czysto literackich. Książkę czytało się po prostu jak dobrą powieść podróżniczą i dlatego właśnie zdobyła większą popularność niż dzieła czysto naukowe.
Po jej wydaniu Czaplicka była w Wielkiej Brytanii prawdziwą gwiazdą. Objeżdżała kraj z wykładami, została członkinią Królewskiego Towarzystwa Antropologicznego, a nawet zaproponowano jej katedrę antropologii w Oksfordzie – co w mocno konserwatywnej Anglii stało się sensacją przyćmiewającą na pewien czas doniesienia z frontów I wojny światowej. Jej sława wykroczyła zresztą daleko poza granice Wysp. Polka stała się rozpoznawalna w Rosji, sensację wzbudzała w USA. W całym tym zamieszaniu nie zapomniała jednak o Polsce. Przeciwnie, wykorzystując zainteresowanie własną osobą, a także sprzyjającą po koniec Wielkiej Wojny koniunkturę, wplatała wątki niepodległości Polski w swoje spotkania autorskie, sporo też na ten temat pisała w międzynarodowej prasie.
W sporo mniejszej skali, ale podobnie jak Ignacy Paderewski, stała się ambasadorka sprawy Polskiej. Po odzyskaniu niepodległości, osobiście i oficjalnie dziękował jej za to Józef Piłsudski.
W stronę antropologii
Rzecz ciekawa, że Syberia z którą Czaplicka jest dziś powszechnie kojarzona, pojawiła się u niej nieco przypadkiem. We wczesnej młodości planowała zostać pisarką, opublikowała nawet powieść dla młodzieży. Wiadomo też, że pisywała i publikowała wiersze. Jej serdeczną przyjaciółką w tym okresie była zresztą Zofia Nałkowska, a idolem i mentorem Władysław Orkan – oboje zachęcali ją do dalszych prób literackich. Maria miała jednak stosunkowo niewiele czasu na pisanie. Przez cały czas, zgodnie z duchem pozytywizmu, zaangażowana była w niezliczone, nielegalne kółka samokształceniowe, prowadziła kursy dla ubogich dzieci z rodzin robotniczych, zapewne przy okazji ucząc też ich rodziców. Swoją przyszłość zawodową wiązała zresztą z nauczaniem. Zdobyła uprawnienia nauczycielki geografii i polskiego, przez pewien czas pracowała nawet w jednej z warszawskich pensji. Dorabiała też udzielając korepetycji z wciąż nie do końca legalnego, języka polskiego i spisanej w nim literatury.
Sytuacja zmieniła się w roku 1910, a wiązało się to z osobą ojca Zofii, Wacława Nałkowskiego – nieco dziś zapomnianego i przytłoczonego cieniem znakomite córki, wówczas jednak bardzo cenionego geografa oraz społecznika. To właśnie on skierował zainteresowania dziewczyny w stronę antropologii, zaś dzięki jego protekcji Maria otrzymała stypendium naukowe, które pozwoliło jej na podjęcie studiów na uniwersytecie w Oksfordzie. Wybrała antropologię i wybór ten okazał się w jej życiu przełomowy. Z jednej strony dlatego, że była studentką bardzo zdolną, do czego zapewne przyczyniła się w jakimś stopniu bardzo bliska znajomość z Bronisławem Malinowskim – choć na tym etapie ich żyć trudno ocenić, które z nich któremu więcej zawdzięcza. Z drugiej jednak, jako Polka z konieczności doskonale znała język rosyjski, co wówczas na Oksfordzie było raczej rzadkością. Nie trzeba było więc długo czekać, by wykładowcy skierowali zainteresowania Czaplickiej w stronę plemion zamieszkujących Syberię – z którymi właśnie po rosyjsku dawało się jako tako porozumieć.
Teoretycznie przygotowana była doskonale. Świadczy o tym choćby opublikowany w 1914 roku artykuł „Wpływ środowiska na idee religijne Aborygenów Azji Północnej” opublikowany w czasopiśmie „Folklore” zapewnił jej uznanie w świecie naukowym, a jeszcze bardziej, wydana w tym samym roku książka „Aborygeni syberyjscy, studia z antropologii społecznej”. Wyraźnie interesowała ją pierwotna religijność tych plemion – o tysiąclecia starsza niż wierzenia Sumerów, Babilończyków, a tym bardziej Greków. Co więcej, w tym odizolowanym ze względów klimatycznych miejscu, wciąż zachowująca wiele cech zupełnie oryginalnych. Czaplicka czuła, że wkracza w świat pierwotnej ludzkiej wyobraźni i bardzo chciała wkroczyć do niego osobiście – po prostu korzystając z okazji i wyjeżdżając na Syberię.
Być może tę właśnie myśl poddał je Malinowski, który stał się właśnie oficjalnym pionierem antropologii terenowej, badanej przez bezpośredni uczestnictwo w życiu badanych społeczności. A może wpadli na nią równocześnie? Kto wie? Tak się jednak złożyło, że dokładnie w tym samym momencie, kiedy on wsiadał na statek wiozący go wraz z Witkacym na naukowy podbój Oceanii, ona wsiadała do pociągu, który z przesiadką w Warszawie i Moskwie, dowiózł ją na daleką Północ. Nie sama jednak. Pikanterii całej wyprawie dodawało to, że Czaplickiej towarzyszyły dwie inne kobiety: fotografka Dora Curtis i ornitolożka Maud Doria Haviland. W tamtych czasach było to zupełnie niespotykane, co tym bardziej przykuło uwagę mediów.
Pod jednym względem była jednak w sytuacji bardziej komfortowej niż Malinowski. On jechał w ciemno, bardzo niewiele wiedząc o życiu tubylców. A w dodatku z niesfornym Witkacym, z którym zresztą wkrótce śmiertelnie się pokłócił. Czaplicka tymczasem miała możliwość porozmawiania z ludźmi znającymi Syberię od podszewki – dawnymi zesłańcami i doskonałymi jej badaczami: Lwem Szternbergiem i Bronisławem Piłsudskim. Dobór tych akurat konsultantów był ciekawy i pikantny sam w sobie. Obaj byli bowiem jednocześnie nawróconymi terrorystami. Szternberg należał w młodości do jednej z pierwszych organizacji terrorystycznych na świecie, rosyjskiej Narodnej Woli, Piłsudski zaś został zesłany na Sachalin za udział w spisku na życie cara. Jego młodszy brat Józef również, choć w mniej mordercze miejsce.
Wyposażona więc w rozległą wiedzę, 21 maja 1914 roku Czaplicka ruszyła na Syberię.
Szamani mówią o Polsce
Pokonała pięć tysięcy kilometrów, fotografując, notując i biorąc osobisty udział nawet w niedostępnych Europejczykom rytuałach. Okazała się badaczką nie mniej wnikliwą niż Malinowski. Interesował ją każdy aspekt życia tubylców: od konstrukcji jurt, po seksualność – od diety, po schorzenia psychiczne autochtonów. Najbardziej jednak zaciekawił ją, jak należało się spodziewać, wielowymiarowy świat tamtejszej religijności. Rozmawiała z szamanami, zbierała ich święte opowieści i legendy, wzorem Piłsudskiego osobiście uczestniczyła w licznych seansach. Z zaskakującym czasem skutkiem. Podobno jeden z szamanów przepowiedział jej odzyskanie przez Polskę niepodległości.
Po powrocie i opublikowaniu książki „My Siberian Year” była gwiazdą. Posypały się propozycje objęcia katedr i wygłaszania wykładów. W 1918 roku została członkinią Królewskiego Towarzystwa Geograficznego, co w niemal ściśle męskim świecie tej uczelni było prawdziwym tąpnięciem. Dostała nawet propozycję posady na Uniwersytecie Columbia w Nowym Jorku. Być może właśnie w związku z tym objechała Stany Zjednoczone z serią syberyjskich wykładów, na których nie brakowało też wątków polskich. Miała zresztą przygotowany osobny wykład: „Polska i jej sąsiedzi”. O tyle ważny, że o nieistniejącej od dobrze ponad stulecia Polsce i jej sąsiadach mało kto cokolwiek wiedział.
Sama do Polski nigdy już na stałe nie wróciła, choć przyjeżdżała tu parokrotnie. M.in. w 1920 roku podczas wojny polsko-bolszewickiej, planując wspólnie z Sanfordem Griffithem z „New York Herald Tribune” książkę reporterską „Breaking Point”. Z planów tych jednak ostatecznie nic nie wyszło. Podobnie jak z otrzymania pracy na którymś z polskich uniwersytetów, o co podobno się starała.
Ostatecznie osiadła na uniwersytecie w Bristolu. Jej zainteresowania były bardzo rozległe. Nie ograniczała się do Azji Północnej – zajmowała się również ludami Afryki, a nawet badaniami reliktów wierzeń przedchrześcijańskich przechowany w polskim folklorze. Prawdopodobnie chciała też jeszcze ruszyć w teren. Starała się w każdym razie o odpowiednie stypendium. Żyła z pewnością bardzo intensywnie, miała rozległe plany, a także sporo energii do ich realizacji. Wciąż była osobą dość młodą- jeszcze kilka lat dzieliło ją od czterdziestki. I właśnie dlatego takim szokiem była dla wszystkich jej nagła śmierć. 27 maja 1921 roku Czaplicka popełniła bowiem samobójstwo, zażywając truciznę.
Nikt nie wie, co było bezpośrednim powodem. Niektórzy wskazują na kwestie osobiste – poważny podobno zawód miłosny. Inni wspominają o niepowodzeniach zawodowych. Mimo sukcesów i poważnej już renomy, wciąż nie mogła się przebić w męskim świecie nauki: przegrywała z mężczyznami w staraniach o kolejne stypendia i posady. Najprawdopodobniej wszystko po prostu nałożyło się na siebie. A że była podobno kobietą bardzo delikatną –koleżanki ze studiów nazywały ją „Okruszek” – zakończyła życie w wieku zaledwie trzydziestu siedmiu lat.
Ponura puentą jest to, że nawet po śmierci przegrała z mężczyznami. Bronisław Malinowski jest dziś jednym z niepodważalnych klasyków światowej antropologii. O Czaplickiej zaś bardziej pamięta się w Wielkiej Brytanii niż w Polsce.
Wojciech Lada
Poprzednie sylwetki z cyklu WIELKIE POLKI:
— Aleksandra Zagórska - pani od bomb
— Krystyna Skarbek - V jak Vesper
— Irena Sendlerowa - Życie do pomagania
— Danuta Siedzik „Inka” - dziewczyna od „Łupaszki”
— Elżbieta Łokietkówna - Żelazna dama
— Zofia Holszańska - Matka królów
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/historia/640158-maria-antonina-czaplicka-kobiecy-odcien-syberii