Jednym z pojęć tzw. pedagogiki potocznej, pojęć odchodzących do historii i obecnie mocno trącących myszką, jest „kindersztuba”.
W rozmowach, które pamiętam z dzieciństwa, dało się słyszeć, że ktoś jest „bez kindersztuby”, albo że ktoś ma „złą kindersztubę”, a kto inny dobrą. Tutaj kindersztubę będziemy rozumieć jako zachowanie wynikające z wychowania. To coś więcej niż kultura bycia albo dobre maniery. Kindersztuba bowiem jest nie tylko zachowaniem zewnętrznym, lecz także głęboko upodmiotowionym, przyswojonym tak mocno, że wydaje się być dla jednostki naturą. Dobre maniery czy kulturalne obycie są rodzajem gry aktorskiej, a w stosunku do kindersztuby są bardziej powierzchowne.
Od zawsze głównym miejscem nabywania kindersztuby był dom rodzinny. Ale też nie można pominąć tutaj szkół czy guwernantek. O szczególnej kindersztubie przekazywanej przez szkołę bogato informuje nas np. regulamin gimnazjum im. Sułkowskich – słynnej „Rydzyny”.…
Artykuł dostępny wyłącznie dla cyfrowych prenumeratorów
Teraz za 5,90 zł za pierwszy miesiąc uzyskasz dostęp do tego i pozostałych zamkniętych artykułów.
Kliknij i wybierz e-prenumeratę.
Wchodzę i wybieramJeżeli masz e-prenumeratę, Zaloguj się
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/historia/638554-nalaskowski-malomiasteczkowa-kindersztuba-sprzed-polwiecza