24 marca obchodzimy Narodowy Dzień Pamięci Polaków ratujących Żydów pod okupacją niemiecką. Tego dnia upamiętniamy męczeńską śmierć ponad 1000 Polaków, którzy ratowali swoich bliźnich od zaplanowanej zagłady. Sama data jest nieprzypadkowa i odnosi się do roku 1944 r., kiedy bestialsko zamordowana została rodzina Ulmów, ukrywająca ośmioro Żydów. Zbliżająca się beatyfikacja tych męczenników to czas, by przypomnieć światu o Polakach ratujących Żydów i o zbrodniczej niemieckiej okupacji.
W artykule „»Ratując życie innych, złożyli w ofierze własne…«. Rodzina Ulmów z Markowej” dr Wojciech Hanus z OBBH IPN w Rzeszowie pisze, że… Ulmowie byli zwyczajną, niezamożną rodziną chłopską, trudniącą się ogrodnictwem, otwartą na innych ludzi. Na podstawie słów dra Mateusza Szpytmy, pomysłodawcy i twórcy Muzeum Polaków Ratujących Żydów podczas II wojny światowej im. Rodziny Ulmów w Markowej, zauważa, że byli ludźmi pełnymi pasji: należeli do teatru amatorskiego, Józef zajmował się fotografią, a Wiktoria uczęszczała na Uniwersytet Ludowy.
Dr Hanus relacjonuje wydarzenia, które poprzedzały tragedię:
Niemcy przystąpili w Łańcucie i jego okolicach do realizacji akcji „Reinhardt”. Jej głównym wykonawcą była niemiecka żandarmeria. Wszystkich okolicznych Żydów zamierzano zgromadzić najpierw w obozie pracy w Pełkiniach, a następnie część z nich wywieźć do niemieckiego obozu zagłady w Bełżcu, zaś pozostałych wymordować na miejscu […]. Część Żydów podjęła decyzję o ukrywaniu się […]. Małżeństwo Ulmów, widząc krzywdę i bestialstwo okupanta niemieckiego względem Żydów, pomimo powszechnego terroru i strachu, podjęło decyzję o ich ukrywaniu.
Dr Hanus przybliża, co działo się 24 marca 1944 r.:
tuż przed świtem, do miejsca zamieszkania Ulmów przybyło na furmankach z Łańcuta co najmniej dziewięciu funkcjonariuszy […]. Grupa dowodzona była przez Eilerta Diekena, komendanta posterunku żandarmerii w Łańcucie […]. Zaraz po przyjeździe policjanci granatowi otoczyli dom, zaś niemieccy żandarmi weszli do środka, mordując podczas snu troje Żydów […], pozostałych wyprowadzono na zewnątrz i tam rozstrzelano […]. Po egzekucji ukrywanych Żydów przed dom wyprowadzono gospodarzy, Józefa i będącą w zaawansowanej ciąży Wiktorię, których także rozstrzelano […]. Nastąpiła przerwa w mordzie, gdyż Niemcy naradzali się co począć z dziećmi. […] Eilert Dieken podjął decyzję o ich rozstrzelaniu […]. Po zbrodni Niemcy przystąpili do rabunku mienia Ulmów.
Robert Gaweł w artykule „»Służyć Bogu, służąc ojczyźnie, służyć ojczyźnie, służąc Bogu«” przybliża sylwetkę Jadwigi Zamoyskiej. Opowiada o rodzinie, z jakiej wywodziła się Zamoyska. Jej rodzice, Adam Tytus Działyński i Gryzelda Celestyna Zamoyska, byli zasłużeni dla kraju i należeli do dobrze wykształconej szlachty. Matka wspierała chorych i ubogich, przyczyniając się do powstania Towarzystwa Pań Miłosierdzia św. Wincentego a Paulo, a ojciec walczył z zaborcami i kolekcjonował polskie dzieła sztuki. Dzieciństwo Jadwigi był więc czasem represji popowstaniowych i emigracji.
Atmosfera romantycznej poezji, legendy zesłańców syberyjskich i konieczność poświęcenia dla ojczyzny kształtowały jej poglądy. Nauki pobierała w typowej dla panien z rodzin arystokratycznych formule nauczania domowego przy pomocy guwernantek, z których największą rolę odegrała Angielka – Anna Birt. Stała się ona z czasem przyjaciółką i dożyła kresu swoich dni przy generałowej. Birt była protestantką, co zapewne wpłynęło na przyzwyczajenie jej uczennicy do systematycznego czytania Pisma Świętego. Jej cechy charakteru, jak systematyczność, pracowitość, ciekawość świata, przekładały się na zamiłowanie do języków obcych (uczyła się nawet perskiego i tureckiego), miłość do sztuki, muzyki i literatury
— czytamy.
Wraz ze śmiercią męża, Jadwiga coraz mocniej odczuwała chęć wspierania płci pięknej w edukacji. Podtrzymywała duch polskości u mieszkańców zaboru pruskiego i zaangażowała się w stworzenie placówki nazwanej Szkołą Domowej Pracy Kobiet.
Szkoła Domowej Pracy Kobiet powstała w Kórniku w 1881 r. przy gospodarstwie, które było dla niej zapleczem praktycznym, a także zasilało finansowo całe przedsięwzięcie. Hodowla krów, drobiu, mleczarnia, przetwórstwo rolne, a także pracownia krawiectwa oraz sklep z dzianinami dają wyobrażenie o rozmachu działalności Zamoyskiej w Kórniku. Ten „projekt folwarczny” był tak pomyślany, aby nie nagłaśniać faktu istnienia szkoły, co w okresie wzmożonego kulturkampfu mogło doprowadzić do interwencji władz niemieckich i zakazu działalności. Władze pruskie przyglądały się uważnie placówce, a coraz częstsze nękania zakończyły się krótkim aresztem generałowej i zamknięciem szkoły.
Jerzy Miziołek w artykule „Kopernik – oblicze geniusza” pisze, że trudno znaleźć dziś człowieka, który nie słyszałby o Mikołaju Koperniku. Badacze poświęcają uwagę nie tylko jego dokonaniom, ale także interesują się wizerunkami polskiego astronoma. Szczególną uwagę warto zwrócić na wizerunek Kopernika na zegarze katedry w Strasburgu, wykonanego w latach 1571-1574.
Tak oto 30 lat po śmierci Kopernik doczekał się w pełni należnego mu zaszczytu, stał się symbolem nauki, a użyta do tego kopia autoportretu przechowała – gdyż oryginał zaginął – jego wygląd w wieku ok. 50 lat. Widzimy tu mężczyznę z wydatnym, wąskim nosem i długimi włosami z przedziałkiem po lewej stronie, zakrywającymi większą część czoła i uszy. Atrybutami naszego uczonego ubranego w czerwoną szubę obszytą u szyi i ramion białym futerkiem są: kwitnąca konwalia (symbol stanu lekarskiego), trzymana delikatnie w palcach lewej ręki, i emblematy nauk matematycznych – cyrkiel, ostrosłup, tarcza zegara słonecznego i kula będąca klarownym odniesieniem do astronomii
— pisze Miziołek.
Do najbardziej znanych wizerunków Kopernika należy z pewnością obraz Jana Matejki „Astronom Kopernik, czyli rozmowa z Bogiem” (1873 r.). Warto wiedzieć, że w czasie rozbiorców pomniki i obrazy przedstawiające Kopernika były swego rodzaju orężem walki o polską tożsamość.
Jak wiadomo z „Pamiętników” Juliana Ursyna Niemcewicza, ówczesnego prezesa Towarzystwa Przyjaciół Nauk, odsłonięcie pomnika Kopernika autorstwa Thorvaldsena 11 maja 1830 r. odbywało się w dramatycznej atmosferze. Książę Konstanty i Nowosilcow dopiero po długim namyśle wyrazili zgodę na uroczystość, obawiając się zgromadzenia dużej liczby mieszkańców Warszawy, a okolicznościowa mowa prezesa została poddana cenzurze. (…) 40 lat później, gdy zbliżało się 400-lecie urodzin astronoma, Polacy dali swoisty odpór pruskim zakusom na zawłaszczenie tej rocznicy. Swoje wiekopomne dzieło wykonał Matejko. (…) Zaraz po ukończeniu dzieła – w lutym 1873 r. – zorganizowano jego publiczny pokaz w ratuszu, a wszystkim przychodzącym, w tym młodzieży szkolnej, wręczano drzeworyt nowego dzieła mistrza. Po tym uroczystym celebrowaniu wielkiej rocznicy urodzin astronoma obraz był prezentowany na Wystawie Powszechnej w Wiedniu i wraz z innymi dziełami Matejki przypominał o dziejach, kulturze i naukach uprawianych w dawnej Polsce, której teraz – w 1873 r. – nie było na mapie świata
— wskazuje publicysta „wSieci Historii”.
Więcej w nowym wydaniu magazynu „wSieci Historii”, w sprzedaży już od 16 lutego br., dostępnym również w formie e-wydania na stronie internetowej http://www.wsieciprawdy.pl/e-wydanie-sieci-historii.html.
Zapraszamy też do subskrypcji magazynu w Sieci Przyjaciół – www.siecprzyjaciol.pl oraz oglądania ciekawych audycji telewizji wPolsce.pl.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/historia/634668-nowy-numer-wsieci-historii-zbrodnia-i-swietosc