Niepodległość nie jest dana raz na zawsze. Dla części społeczeństwa polskiego, która być może nieco zapomniała o znaczeniu fundamentalnej kwestii, jaką jest niepodległość, właśnie wydarzenia ostatnich dziesięciu miesięcy okazały się pobudką – mówi PAP historyk prof. Andrzej Nowak z Uniwersytetu Jagiellońskiego i Polskiej Akademii Nauk.
Polska Agencja Prasowa: Mijają 104 lata od momentu, kiedy w listopadzie 1918 r. Polska odzyskała niepodległość. Dzisiaj o swoją wolność i niepodległość walczą Ukraińcy. Czy sytuacja wojny za naszą wschodnią granicą może sprawić, że na nowo docenimy wydarzenia z 1918 r.?
Prof. Andrzej Nowak: Sądzę, że współcześnie nabierają one bardzo istotnego i żywego znaczenia. Po pierwsze, na nowo musimy uświadomić sobie to, że niepodległość nie jest dana raz na zawsze. Za tę wartość giną w tej chwili nasi sąsiedzi, gdyż wciąż czynne są siły i systemy polityczne, które są gotowe przemocą zabrać swoim sąsiadom niepodległość. Rosja z całym swoim imperializmem jest dowodem na to, że niepodległość krajów naszego regionu może być wprost brutalnie i siłą militarną zagrożona.
W tej sytuacji to, co zostało z tak wielkim wysiłkiem odtworzone przez Polaków sto cztery lata temu, jest wartością aktualną i niestety nadal niepewną oraz wciąż wymagającą od nas poświęceń. Dzisiaj rozumiemy to w sposób na pewno bardziej namacalny niż jeszcze rok czy dwa lata temu.
W listopadzie 1918 r. Polacy walczyli również z Ukraińcami o Lwów. Czy dzisiaj – właśnie w kontekście wojny w Ukrainie – możemy nieco inaczej spojrzeć na te wydarzenia?
Wojna w Ukrainie wpływa również na nasze wspólne relacje. Faktycznie, odzyskiwanie przez Polskę niepodległości splatało się z walką o Lwów. To był konflikt, który pozostaje tragedią dla obu stron, a szczególnie dla tej strony, która ten konflikt z dzisiejszej perspektywy przegrała. Lwów nie jest dzisiaj częścią państwa polskiego, a to, o co walczyły Orlęta w listopadzie 1918 r., dziś jakby wydaje się stracone.
Jednak właśnie walka, którą toczą w tej chwili Ukraińcy, pokazuje, że istnieje coś, co może przezwyciężyć dziedzictwo konfliktu polsko-ukraińskiego o granice, o bardzo ważne kulturowo i symbolicznie miejsca zarówno na naszej duchowej, jak i na rzeczywistej, historycznej mapie dawnej Rzeczypospolitej. Tym czymś jest właśnie wspólna walka o wolność przeciwko wrogowi, który chce zniszczyć w całości Ukrainę i który może także – i nieraz to robił w ciągu swojej wielowiekowej historii imperialnej – zniszczyć całkowicie niepodległość Polski. Tym wrogiem jest właśnie imperializm rosyjski.
W kontekście dzisiejszej sytuacji geopolitycznej, ale także sytuacji humanitarnej, w której tyle milionów Polaków udziela pomocy tylu milionom Ukraińców, bardziej aktualne staje się wspomnienie nie tego, co działo się 1 listopada 1918 r. na ulicach Lwowa, czyli tej bratobójczej walki o cudowne miasto, ale tego, co działo się niespełna dwa lata później, kiedy żołnierze ukraińscy pod dowództwem Symona Petlury chcieli walczyć u boku Wojska Polskiego o swoją niepodległość przeciwko bolszewickiemu, moskiewskiemu imperializmowi.
Myślę, że o tym również trzeba szczególnie pamiętać w dzisiejszym kontekście dla wspomnień walki o niepodległość oraz jej obrony sprzed stu czterech i stu dwóch lat.
Jaką rolę wydarzenia z listopada 1918 r. odgrywały w II Rzeczypospolitej?
Nawiązanie do faktu odzyskania niepodległości było najbardziej fundamentalnym sposobem przeżywania patriotyzmu. Przecież dopiero co ta niepodległość została odbudowana, a z systemu, jaki narzucali przez ponad 120 lat zaborcy, trzeba było zbudować własne państwo. Nasi przodkowie mieli świadomość tego ogromnego i historycznego sukcesu, jakim było odzyskanie niepodległości. Jednocześnie zdawali sobie sprawę z tego zadania, jakim było jej umacnianie i trud jej obrony. Troska o zachowanie niepodległości była najważniejszym składnikiem budowy czy formowania patriotyzmu pokolenia II RP.
Sądzę, że to był patriotyzm najżywszy i być może najsilniejszy w całej naszej historii. Sprawdzianem dla niego stał się wrzesień 1939 r., a później ta walka, która przecież we wrześniu 1939 r. się nie skończyła ani nie skończyła się nawet w maju 1945 r., kiedy formalnie w Europie skończyła się II wojna światowa. Ta walka właściwie trwała do 1989 r., czyli do momentu, kiedy Polacy mogli – bodaj częściowo – wybrać w wolnych wyborach swój własny rząd, swoją własną reprezentację polityczną.
Jak zatem ta pamięć o odzyskaniu niepodległości pomogła Polakom przetrwać czas wojny oraz komunistycznego zniewolenia?
W całym okresie od 1939 do 1989 r. w sercach milionów Polaków bardzo żywe były dwie daty – właśnie 11 listopada oraz 3 maja. Konstytucja 3 maja oraz odzyskanie niepodległości były dwoma najważniejszymi symbolami tego, za czym przez pięćdziesiąt lat tęsknili Polacy, co było ich marzeniem.
Z tego wynika przywiązanie do upamiętnienia tych dwóch dat, chociaż podczas okupacji oczywiście nie można było tych świąt obchodzić. Te dwie daty nie znalazły się również w kalendarzu oficjalnych uroczystości w okresie PRL-u, w wręcz przeciwnie – były one nawet zwalczane.
Przypomnijmy sobie chociażby tragedię, jaka wydarzyła się podczas obchodów święta Konstytucji 3 maja w 1946 r. Komunistyczne władze postanowiły wykorzystać właśnie to święto do tego, by stłamsić odruch patriotyzmu polskiego oraz spacyfikować młodzież protestującą w wielu miastach przeciwko nowemu zniewoleniu. Do najbardziej dramatycznych wydarzeń doszło w Krakowie.
Pamięć o wydarzeniach z listopada 1918 r. w społeczeństwie polskim była w okresie PRL zakazana albo przynajmniej spychana na margines formalnie najważniejszego święta: 22 lipca, czyli rocznicy faktycznie ponownego zniewolenia Polski przez Moskwę. Tym silniej jednak pamięć o roku 1918 i obronie Niepodległej w 1920 r. nurtowała w pokoleniu zarówno tych, którzy przeżyli II wojnę światową, jak i tych, którzy urodzili się już po niej, ale z domu, od rodziców wynosili to przekonanie, że niepodległość jest wartością, o której nie można zapomnieć.
Dziedzictwo listopada 1918 r.
Jakie zatem we współczesnej Polsce jest dziedzictwo wydarzeń z listopada 1918 r.?
Przede wszystkim pozostała nam niepodległość, to jest rzecz najważniejsza. Gdyby nie została ona odzyskana w 1918 r. i nie została obroniona dwa lata później, to nie byłoby dzisiaj Polski, a my nie mówilibyśmy po polsku.
W 1939 r. polska niepodległość została ponownie zagrożona paktem dwóch imperialnych sąsiadów II Rzeczypospolitej – III Rzeszy i Związku Sowieckiego – którzy chcieli ją zniszczyć. Gdyby nie wola oporu w imię wartości odzyskanej w listopadzie 1918 r. i tak głęboko uwewnętrznionej przez pokolenie tamtego czasu przeciwko nowemu zniewoleniu, dzisiaj by nas nie było. To sobie powinniśmy powtarzać. Największą współczesną zdobyczą odzyskanej w 1918 r. niepodległości jest to, że nadal jesteśmy i możemy się rozwijać – po swojemu, dla siebie i dla naszych dzieci.
A czy jest jeszcze lekcja, którą musimy odrobić? Czy faktycznie szanujemy niepodległość?
Dla części społeczeństwa polskiego, która być może nieco zapomniała o znaczeniu fundamentalnej kwestii, jaką jest niepodległość, właśnie wydarzenia ostatnich dziesięciu miesięcy okazały się pobudką.
Niestety nadal część opozycyjnych polityków wykazuje dramatyczną pogardę dla pojęcia niepodległości, występując niemalże w jednej linii z Władimirem Putinem w atakach na państwo polskie, na bezpieczeństwo naszych granic oraz naszych obywateli. Mam tu na myśli tych polityków, którzy wzywają do otwarcia granicy wschodniej z Białorusią i Rosją, co dawałoby w tej chwili pozwolenie na całkowicie swobodną infiltrację przez agenturę i prowokatorów Putina. Posługują się przy tym hasłami obrony praw migrantów, tak jakby Białoruś i Rosja były państwami swobodnego przepływu migracji, a nie państwami autorytarnymi, które kontrolują każdy ruch na swoim terenie wyłącznie w interesie władzy politycznej, która chce zniewalać sąsiadów.
Są to przejawy nieodpowiedzialności tych osób, który w imię wewnętrznej walki z demokratycznie wyłonioną większością sejmową i jej rządem są gotowi podważać podstawy niepodległości, są gotowi zniszczyć niepodległość, byle tylko „dopiec” wrogowi wewnętrznemu.
Jest to zatem swego rodzaju lekcja negatywna, którą powinniśmy odrobić. Musimy sobie przypomnieć, że to właśnie ta zapiekłość partyjnej nienawiści do rządzących była odpowiedzialna za to, że I Rzeczpospolita straciła niepodległość. Na tym właśnie potrafili grać nasi zaborcy, tworząc partie pruską i petersburską (czyli rosyjską) w XVIII-wiecznej Polsce. W ten sposób zniszczyli właśnie Rzeczpospolitą, która próbowała odzyskać swoją niepodległość i suwerenność od krajów ościennych.
Może właśnie najważniejsze jest to, abyśmy wyciągnęli wnioski z błędów popełnionych przez naszych przodków sprzed ponad 230 lat i już nigdy nie dali się sprowadzić do roli państwa rozgrywanego przez imperialnych sąsiadów oraz bezwolnej krainy, którą mogą rządzić obce stolice. Niepodległość zobowiązuje. Zobowiązuje także pamięć o błędach, które doprowadziły do utraty niepodległości.
mly/PAP
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/historia/621664-prof-nowak-ostatnie-10-miesiecy-pobudka-dla-czesci-polakow