Niestety nie zawsze w historii zwycięża sprawiedliwość. Polska pod tym względem nie jest wyjątkiem, choć nas historyczny pech i niesprawiedliwość dziejowa dotknęły wyjątkowo. Jednak czasem zdarzały się momenty, że zło ponosiło klęskę, a sprawiedliwość triumfowała. Dziś mija kolejna rocznica śmierci Jerzego II Rakoczego, księcia Siedmiogrodu, który w czasie szwedzkiego potopu napsuł nam wiele krwi, ale spotkała go za to zasłużona kara.
Zacznijmy od tego, że był krzywoprzysiężcą. W połowie XVII w. zawarł sojusz z Polską, ale w momencie najazdów Szwedów na Rzeczpospolitą, nie kiwnął nawet palcem w bucie, żeby nam pomóc. Wręcz przeciwnie. W Radnot na Węgrzech podpisał traktat ze Szwedami, będący de facto pierwszą próbą rozbioru Polski. W zamian za pomoc militarną miał otrzymać od Szwedów Mazowsze i Małopolskę wraz ze złożami soli, wówczas prawie tak cennymi, jak dziś złoto. Żeby zdrada była kompletna dodatkowo zawarł układ z Chmielnickim i jego zbuntowanymi kozakami o wiecznej przyjaźni.
Zabezpieczony umowami Rakoczy udał się na konsumpcję, czyli w 1657 r. wjechał z 25 tys. armią siedmiogrodzką i 10 tys. kozaków w granice Rzeczpospolitej paląc i rabując: Duklę, Rogi, Lesko, Sanok, Łańcut, czy zamek w Odrzykoniu. Lwowa i Przemyśla nie zdobył, bo na to był za słaby, ale wlazł do Krakowa i wzmocnił tam szwedzki garnizon. Potem niszczycielskim rajdem przez Podlasie przeszedł pod Warszawę, gdzie wsparł wodza szwedzkiego Gustawa Stenbocka. Po 4 dniach okupacji stolicy Szwedzi udali się pod Szczecin walczyć z duńska interwencją, a Rakoczy i jego wojska zostały same. Ponieważ ich wartość bojowa nie była zbyt duża, postanowił uciec na wschód ratując głowę i łupy. Ale w ślad za nim postępował już doborowy korpus jazdy Stefana Czarneckiego, a daleko na południu, Jerzy Lubomirski nie mogąc doczekać się posiłków tatarskich sam zajechał rodzinne strony Rakoczego – Siedmiogród, obracając je w stosunkowo krótkim czasie w proch i pył. Wracając, połączył się z wojskami Rewery Potockiego i razem odcięli Rakoczemu drogę do domu. Najpierw pod Magierowem dopadł go Czarnecki wraz z jazdą. Zbili Rakoczego „na głowę” i odebrali mu 2 tysiące wozów z łupami. Potem drugą część jego armii zaskoczyli podczas przeprawy przez Pełtew, by po połączeniu z Lubomirskim i Potockim „dorżnąć” resztę w bitwie pod Czarnym Ostrowem. Sam Rakoczy salwował się ucieczką z pola bitwy i na mocy podpisanej kilka dni później kapitulacji zerwał sojusz ze Szwecją, zobowiązał się wyprowadzić swoje oddziały z okupowanych miast Krakowa i Brześcia Litewskiego oraz zapłacić Rzeczypospolitej reparacje wojenne w wysokości 1,2 mln złotych. Poza tą kwotą zobowiązał się wypłacić dodatkowy milion złotych żołnierzom armii polskiej i 2 mln dowódcom. Polacy pozwolili wrócić niedobitkom jego armii do Siedmiogrodu.
Ale jak pech, to pech. W drodze powrotnej, kiedy wydawałoby się, że koszmar już się skończył, Węgrzy natknęli się na spóźnionych tatarów, których wcześniej oczekiwał Lubomirski. 500 zginęło, a 11 tysiecy Wegrów oraz Mołdawian poszło w jasyr. Z liczącej pierwotnie 25 tys. ludzi armii Rakoczego nie zostało nic. Do wszystkich nieszczęść księcia siedmiogrodu Rzeczpospolita doliczyła jeszcze 3 mln złotych reparacji wojennych. Sam Rakoczy zmarł niebawem, bo w 1660 r. z ran jakie odniósł w bitwie ze swoimi pobratymcami o tron siedmiogrodzki. Tak to, trawersując powiedzenie pana Onufrego Zagłoby „oliwa sprawiedliwa, zawsze na wierzch wypływa”. Historia księcia Rakoczego jest tego dobitnym i budujacym przykładem.
arp
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/historia/61789-sprawiedliwosci-stalo-sie-zadosc
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.