Dzień 1 sierpnia, jak co roku, oddałem hołd wraz z przyjaciółmi na Powązkach Wojskowych w Warszawie. Szanuje każdą formę upamiętnienia Godziny W, ale ja osobiście tam, w modlitwie i zadumie między grobami żołnierzy i harcerzy, odnajduję najwłaściwszą.
Myślałem dziś o tym, że wszystko niestety można próbować zagadać, użyć żyjących pamięci o tamtych tragicznych 63 dniach do promocji niemądrych, szkodliwych idei i planów. Zobaczyliśmy to w tym roku w pełnej bezczelności.
Ale prawdy zakłamać się nie da.
Oni nie walczyli o nową niemiecką Rzeszę, choćby była tym razem kierowana z Brukseli.
Nie bili się o likwidację państwa polskiego, które miałoby stać się de facto kolejnym landem niemieckim, zlepkiem bezwładnych gmin i województw, bez waluty i sądownictwa, ale o w pełni Niepodległą należącą do wspólnoty europejskich suwerennych państw.
Nie ginęli za tęczowe flagi i prawa do „zmiany płci” co kilka tygodni - walczyli pod świętą biało-czerwoną i katolickim krzyżem.
Flagi narodowej nie zamieniliby na żadnej inną. Hymnu by nie podmieniali.
Pragnęli wolności a nie dyrektyw z zewnątrz.
Gotowi byli do poświęceń by ochronić granice, nie pozwoliliby więc nikomu ich przełamywać, wyrąbywać w nich korytarzy, choćby najeźdźca używał cynicznych metod.
Armii by nie likwidowali.
Śmierci doświadczali, śmierć by ich nie śmieszyła - nie rechotaliby z żadnej tragedii, także ze śmierci przywódców państwa polskiego.
Zapłacili krwią za sojusz niemiecko-rosyjski, ten z 1939 roku i ten nieformalny z 1944, kiedy sowieckie tanki zakopane w piach nad Wisłą patrzyły na gehennę miasta. Nowy taki romans odwiecznych wrogów napawałby ich głębokim niepokojem.
Nikomu, nigdy, za żadną cenę, nie oferowaliby polskiej suwerenności, hołdów w Berlinie by nie składali, medali imienia polakożerców by nie przyjmowali.
Nie uważaliby zabiegów o reparację i odszkodowania za niemieckie straszliwe zbrodnie i dewastację za rzecz szkodliwą i złą.
Z dużym dystansem przyjmowaliby nauki z Niemiec jak być dobrymi ludźmi wyznającymi idee humanizmu i światłymi demokratami.
Uczyliby historii, a nie narzekaliby, że to niepotrzebne.
Młodzież by chcieli prowadzić ku wartościom wyższym, planowe jej ogłupianie by ich przerażało.
Nie szliby pod ramię z wulgarnymi babsztylami rzucającymi obelgami na księży i zakonnice, zachęcającymi do palenia kościołów.
Polska nie była dla nich na sprzedaż. Za żadną cenę.
Różnie potoczyły się losy tych, którzy przeżyli. Różnie wybierali. Ale to inna sprawa.
Tamte wybory, hierarchie, były oczywiste i jasne. Dlatego wasze obrzydliwe politykierstwo zostawcie na inne okazje.
Pod najświętszymi powstańczymi sztandarami stać można tylko w powadze, prawdzie i szacunku dla Polski i polskości. Są granice hucpy.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/historia/608940-oni-nie-walczyli-o-nowa-niemiecka-rzesze