Dziś mija 10. rocznica przejścia do wieczności Profesora Wiesława Chrzanowskiego. Powszechny szacunek, jakim się cieszył, wynikał przede wszystkim z tego, że był on osobą niezwykle szlachetną, o wielkiej kulturze osobistej, szanującą drugiego człowieka bez względu na jego pozycję społeczną, wykształcenie i poglądy. Doceniali to nawet ludzie reprezentujący inne opcje polityczne, np. prof. Ryszard Bugaj, uznany lider patriotycznej lewicy, pisał o Nim, iż „był człowiekiem wielkiej skromności, nie zabiegał o osobiste profity, a Jego największym sukcesem jest przekonanie wielu Polaków, także mnie, iż opcja narodowo-prawicowa, w kwestiach społecznych umiarkowana, należy do spektrum demokratycznej polityki.”
Ewangeliczna zasada „miłości bliźniego” była przez Profesora Wiesława Chrzanowskiego urzeczywistniana na co dzień wyjątkowo konsekwentnie i do głębi szczerze. Mimo że życie pierwszego marszałka Sejmu III RP wielokrotnie opisywano i analizowano, warto jeszcze raz przypomnieć, może w nieco innym świetle, jego szczególne okresy.
Profesor Wiesław Chrzanowski pochodził ze starego polskiego rodu, herbu „Poraj”, o silnej tradycji katolickiej i patriotycznej. W bardzo skromnym, małym mieszkaniu w betonowym bloku na warszawskim Powiślu, w którym mieszkał, a gdzie miałem zaszczyt przez wiele lat często bywać (po raz ostatni w Wielką Sobotę, 7 kwietnia 2012 r.), aby osobiście złożyć mojemu Przyjacielowi życzenia świąteczne), wisiał na ścianie portret Jego antenata, pułkownika Insurekcji Kościuszkowskiej, przypominający rodzinne korzenie. Ojcem Marszałka Wiesława Chrzanowskiego był (także Wiesław) profesor Politechniki Lwowskiej i Warszawskiej, minister w Rządzie Obrony Narodowej 1920 roku. Brat Zdzisław, zaangażowany w walkę konspiracyjną z niemieckim okupantem, został zamordowany na Pawiaku.
Te rodzinne determinanty, wychowanie w przedwojennym gimnazjalnym środowisku patriotycznym i dojmujące koleje życia, sprawiły, że dla profesora Wiesława Chrzanowskiego głównym punktem odniesienia w Jego długiej, pełnej trudu, ziemskiej wędrówce, było zawsze dobro ojczyzny. Pracę dla niej rozpoczął jeszcze przed wojną, wiążąc się ideowo z Młodzieżą Wszechpolską, a potem studiując prawo na tajnych kompletach w Warszawie. Ukończył je tuż po wojnie na Uniwersytecie Jagiellońskim.
Należał do tej konspiracji młodzieżowej, która miała krytyczne nastawienie do Powstania Warszawskiego. Utożsamiający się z nią Wiesław Chrzanowski, wraz ze swoim ówczesnym zwierzchnikiem i przyjacielem, szefem Chorągwi Warszawskiej Młodzieży Wszechpolskiej Tadeuszem Łabędzkim (zakatowanym w 1946 r. przez wysokiego rangą urzędnika Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego) stanowczo kontestowali dążenia do zbrojnego zrywu. Ich zapatrywanie wynikało z troski o życie bezbronnej, prawie milionowej ludności Warszawy. Nie chcieli, aby mieszkańcy stolicy, wśród których były setki ocalonych przez warszawiaków polskich Żydów, oraz księża i zakonnice nie wywiezieni jeszcze do niemieckich obozów śmierci, zostali uwikłani w beznadziejną, choć na wskroś honorową walkę, która sprowadzi na ich głowy śmiertelną zgubę: bądź to z ręki wciąż silnego okupanta, bądź to przez nadchodzący, bezlitosny dla Rzeczypospolitej, siejący grozę, front sowiecki. To właśnie o nim w czasie Powstania napisał jego młodziutki uczestnik, Jakub Szczepański ps. „Ziutek”, wstrząsający do bólu, arcypiękny wiersz: „Czekamy ciebie, czerwona zarazo, byś nas wybawiła od czarnej śmierci, czekamy ciebie, odwieczny wrogu, morderco krwawy tłumu naszych braci…” Zaraz potem zginął od niemieckiej kuli!
Chociaż Wiesław Chrzanowski był przeciwny wybuchowi Powstania, to jednak – kiedy się ono już rozpoczęło – przyłączył się do niego. Młody okupacyjny konspirator narodowy, zapytany wówczas przez jednego ze swoich kolegów, który znał jego obiekcje, dlaczego bez wahania rusza do walki, usłyszał odpowiedź; „Widzisz, u mnie jest taka rodzinna tradycja, że trzeba się bić.”
Podchorąży NOW – AK z powstańczych batalionów „Harnaś” i „Gustaw” pozostał wierny tej tradycji przez wszystkie następne lata, zmieniając jedynie jej militarny charakter na pokojową walkę obronną, aby strzegła polskiego narodu przed jakimikolwiek zagrożeniami. Przyszły pierwszy marszałek Sejmu III Rzeczypospolitej stworzył w tym celu, trudną do przecenienia, zwięzłą, sui generis doktrynę polityczną pt. „Rzecz o obronie czynnej”, która w połączniu z pozostałym bogatym dorobkiem pisarskim twórcy tej rozprawy ukazuje nie tylko niebywałą erudycję Profesora, lecz także – nie obawiam się użyć tego określenia – odsłania jego geniusz polityczny.
O powojennych, pełnych trudu i cierpień, lecz także przynoszących powody do dumy i satysfakcji, kolejach życia założyciela Zjednoczenia Chrześcijańsko-Narodowego, napisano prawie wszystko. Poza dziesiątkami publikacji i notek prasowych, warto wspomnieć dwie rzetelne biografie: Aleksandra Halla i Romana Graczyka oraz wydaną przez Sejm RP pracę zbiorową różnych autorów, zwłaszcza Roberta Kuraszkiewicza. Sam Profesor napisał w ciągu swego życia też niemało ważnych książek, na czele z monumentalną, kilkusetstronicową autobiografią „Pół wieku polityki”.
Czytelnicy tych lektur mogą dowiedzieć się o wielu latach, które autor spędził po wojnie w niewyobrażalnie ciężkim więzieniu komunistycznym, m.in. za redagowanie prasy katolickiej;
o szykanach stosowanych wobec niego przez długi czas przez władze PRL; o jego wydatnym zaangażowaniu w ”Solidarność ”, m.in. tworzeniu dla niej statutu razem z Janem Olszewskim; o aktywnym włączeniu się w budowę Muzeum Powstania Warszawskiego; o momentach skrywanej dumy i radości, gdy odbierał z rąk prezydenta RP Order Orła Białego za poświęcenie bez reszty całego życia swej ojczyźnie, zaś od Papieża najwyższe odznaczenie dla laikatu – Order Świętego Grzegorza Wielkiego za oddaną służbę Kościołowi; o satysfakcji, jaką czerpał z patronatu nad legendarnym, antykomunistycznym, katolickim Ruchem Młodej Polski; wreszcie o ukoronowaniu Jego politycznej misji dla ojczyzny, jakim było powstanie w 1989 r. w sanktuarium w Rokitnie, u stóp Matki Bożej Cierpliwie Słuchającej, Zjednoczenia Chrześcijańsko-Narodowego.
O tym bezprecedensowym projekcie politycznym, którego źródłem była wola działania w interesie szeroko rozumianego dobra narodowego w oparciu o naukę społeczną Kościoła napisano i powiedziano już wiele. Kiedy Zjednoczenie Chrześcijańsko-Narodowe zostało zarejestrowane, Wojciech Wasiutyński (wybitny przedwojenny działacz katolicko-narodowy, luminarz polskiej prasy narodowej na emigracji, żarliwy polski patriota pochodzenia żydowskiego, prezes Instytutu Romana Dmowskiego w Nowym Jorku) nazwał je Stronnictwem Wielkiego Celu. Temu dziełu, będącemu zwieńczeniem politycznego życia Profesora Wiesława Chrzanowskiego, powiodła się, zaraz po wygranych wyborach do parlamentu w roku 1991, rzecz nie do uwierzenia. Zjednoczenie przezwyciężyło panujący wówczas postsolidarnościowy imposybilizm w sferze ideowej i moralnej. Skutecznie podjęło w Sejmie najmocniej palący nas temat, ochronę poczętego życia ludzkiego. Nie było łatwo. Spora część naszych sejmowych kolegów nie była szczególnie zainteresowana tym najważniejszym dla polskiego narodu problemem. Zajęci byli nieustającym przeżywaniem władzy, której dopiero co zasmakowali. Inni, głównie z antychrześcijańskich ław sejmowych, dwoili się i troili, by w ogóle nie dopuścić do zaistnienia inicjowanej przez ZChN ustawy. Nie wdając się w szczegóły z uwagi na brak miejsca, przypomnę, że polityczną bitwę stoczyliśmy prawie sami, bowiem wsparło nas jedynie Porozumienie Centrum – zalążek dzisiejszego PiS. Za ustawą o ochronie życia z 7 stycznia 1993 r. głosowali ramię w ramię Stefan Niesiołowski z Jarosławem Kaczyńskim. Tamte wydarzenia przekonały mnie, że Prawo i Sprawiedliwość może mieć chrześcijańskie oblicze.
Walka z wolną od aborcji Polską prowadzona jest przez rodzimych „jakobinów” nadal, usilnie i konsekwentnie. W 1996 r. odtrąbili częściowy triumf, który na szczęście poprzez Trybunał Konstytucyjny poniósł w 1997 r. klęskę. Dlaczego wspominam o tych dwóch datach? Ano dlatego, że – jak zaznaczył na krótko przed śmiercią, w wywiadzie udzielonym Wprost.pl w marcu 2012 r. Wiesław Chrzanowski – „polityk raz może coś zyskać, a raz stracić, ale sukcesem jest to, na ile jego dążenia stają się trwałą rzeczywistością”. Otóż, co jest istotą rzeczy, w okresie między 1991 a 1997 r. dzięki Zjednoczeniu Chrześcijańsko-Narodowemu, wspieranemu w tej kwestii przez Kościół, uległy pozytywnej konwersji poglądy narodu polskiego, poddawanego przez dziesiątki lat różnym antychrześcijańskim, nie tylko komunistycznym, prądom umysłowym.
Miał na swym koncie ZChN także wiele innych sukcesów. Jednym z nich było zoptymalizowanie w znacznym stopniu polityki prorodzinnej, np. poprzez wydłużenie urlopu macierzyńskiego. Ogólną troskę partii o rodzinę wyrażał wielokrotnie Marek Jurek, powtarzając, że rodzina jest siłą Polski. Dwaj wywodzący się z ZChN ministrowie łączności, Maciej Srebro i Tomasz Szyszko, przyczynili się wydatnie do szerokiego rozbudowania sieci Radia Maryja. Warto też pamiętać, że nie byłoby podpisania w 1993 r. Konkordatu między Stolicą Apostolską i Rzecząpospolitą Polską bez nieustępliwej postawy pierwszego zastępcy prezesa ZChN i wicepremiera Henryka Goryszewskiego.
Jedna, niezmiennie ważna sprawa nam się nie powiodła. W mieszkaniu mojego śp. przyjaciela Wiesława, przy ul. Solec 79 w Warszawie, wąskie grono moich kolegów, m. in. z bliskim mi Włodkiem Blajerskim, przygotowało projekt ustawy pozwalającej przejąć na rzecz państwa majątek PZPR. Pod tym dokumentem złożyło swoje podpisy ponad stu posłów. Przyjęcie tej ustawy przez Sejm RP byłoby niczym innym, tylko faktyczną, realną (czyli finansową) dekomunizacją Polski. Niestety, ten zamiar o dalekosiężnych skutkach został udaremniony głównie przez „okrągłostołowych” posłów.
Dziś dawni koledzy ze Zjednoczenia Chrześcijańsko-Narodowego rozeszli się w różne strony. Samo stronnictwo dobrze przysłużyło się jednak Rzeczypospolitej. Główna w tym zasługa jego prezesa, śp. Profesora Wiesława Chrzanowskiego, choć to, co uczynił dla Polski – jak już wspomniałem – daleko wykracza poza dorobek ZChN. Geniusz polityczny pierwszego Marszałka Sejmu III RP nie jest dziś, niestety, należycie w Polsce doceniony. Jestem jednak przekonany, że nadejdzie jeszcze czas na odkrycie Wiesława Chrzanowskiego jako myśliciela i polityka chrześcijańskiego najwyższej rangi.
Ja natomiast w 10. rocznicę Twego przejścia do wieczności, za obdarzenie mnie przyjaźnią i zaufaniem oraz nauczenie mądrego, politycznego patriotyzmu, serdecznie Ci, Wiesławie dziękuję!
Andrzej Przybysz
Autor działał w „Solidarności” od września 1980 r., w stanie wojennym – w strukturach konspiracyjnych; w 1989 r. był członkiem-założycielem ZChN, potem wiceprezesem Rady Naczelnej, wieloletnim dyrektorem Biura Poselskiego i Zarządu Głównego ZChN, a także doradcą dwóch ministrów. Prezes Instytutu Chrześcijańsko-Narodowego im. Wiesława Chrzanowskiego.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/historia/596442-wspomnienie-z-okazji-rocznicy-smierci-prof-chrzanowskiego