Karol Nawrocki wszedł do IPN z dużym impetem. Cieszy mnie to, że ta energia prezesa nie opuszcza i kolejne sowieckie pomniki upadają jak Polska długa i szeroka. Są przy tym oczywiście także rytualne obszczekiwania, ale czyż nie znaczy to, że jesteśmy na słusznej drodze?
Najpierw coming out - jestem regularnym czytelnikiem Gazety Wyborczej. Dostaję codzienny newsletter, w którym wybrany redaktor/redaktorka tłumaczy czytelnikom jak rozumieć to, co przyniósł dzień w gazecie. Dzisiejszy wstepniak przygotowała Paula Skalnicka, redaktor naczelna Gazety Wyborczej Poznań. Tytuł: „Czy burzenie >>czerwonych<< pomników ma teraz sens?”. Ciekawe, prawda?
Pani redaktor zdaje się być zdegustowana faktem, że gdy „runęła kolumna pomnika z czerwoną gwiazdą” w Garncarsku w gminie Sobótka, to część mieszkańców miejscowości oglądających wydarzenie biła brawo. Podobni było - według relacji GW - w Międzybłociu i Siedlcu. Oburzające?
Jeśli za mało, to GW wskazuje, że obalaniu pomników przyglądał się także prezes IPN dr Karol Nawrocki. Piszą, że „grzmiał”:
Stawianie na cokołach tych, którzy niewolili niepodległe państwa, jest niesprawiedliwością, gwałtem na prawdzie historycznej i przyzwoitości!
Proszę mnie dobrze zrozumieć, te słowa Nawrockiego są przytaczane z wyrzutem. Naprawdę. A ja się cieszę, że prezes „grzmiał” właśnie w tym tonie. Co więcej, dodał nawet, że „zamierza ostro zabrać się za realizację ustawy z 2016 roku o dekomunizacji polskiej przestrzeni publicznej, co oznacza zapowiedź burzenia kolejnych pomników - w Polsce jest ich około 60”.
Jeszcze jeden koszmar trawi redaktorów GW. Piszą, że:
Trudno o lepszą atmosferę dla akcji IPN.
To akurat prawda. Te sowieckie złogi od lat zaśmiecają naszą przestrzeń publiczną, a więc i świadomość. Zatruwają młode umysły, które nawet w obliczu wojny tuż za granicą nie zawsze chcą uświadomienia, czym był komunizm i czym w istocie polegało radzieckie „oswobodzenie”. Podpowiedź: proszę wpisać w wyszukiwarkę: Bucza, Irpień albo Borodzianka. Kilkadziesiąt lat później, ale „oswobadzanie” takie samo.
A więc mamy wojnę. Ukrainie trzeba pomagać, to jasne. W tekście o obalanych pomnikach krasnoarmiejców GW mnoży jednak wątpliwości:
Tylko czy to jest wsparcie, którego potrzebuje Ukraina?
A kto powiedział, że to ma być wsparcie Ukrainy?! Czy Polski ma nie być stać na to, by robić porządki we własnym kraju. Pomagamy na innych polach, naprawdę obficie. Ale w tym czasie żyjemy tez normalnie, pomagamy także sobie. Wątpliwości to znak firmowy GW. Od lat mnożą je i mnożą w tematach, które są dla przyzwoitych ludzi oczywiste. Niby nie potępiają, ale wątpliwości są. Jest troska. Potworna obłuda. Stan umysłu. Na mnie to działa w sposób oczywisty, rzadko kiedy mam taką pewność, że to, co prezes Karol Nawrocki robi jest słuszne. Pomniki wdzięczności ruskiej armii trzeba usunąć jak najszybciej.
I wreszcie pada argument koronny, czy „pieniądze, które pójdą na burzenie pomników nie mogłyby zostać lepiej wydane?”. Odpowiadam zatem - nie! Uwolnienie się od sowieckiej symboliki nie ma dla mnie ceny. Jeśli ktoś tego nie zrozumiał do tej pory, jeśli nie jest to jasne nawet w obliczu rosyjskiego barbarzyństwa na Ukrainie, to marny nasz trud. Ale są tacy, którym nawet chciałbym to wytłumaczyć i chętnie to zrobię. Gazeta Wyborcza do tego grona nie należy. To nie dziennikarstwo, to stan umysłu. Z tym się nie walczy.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/historia/595434-pomniki-wdziecznosci-ruskiej-armii-usuwajmy-jak-najszybciej