„Dlaczego człowiek, który występował przeciwko nam, który robił krzywdę, który firmował komunistyczne zbrodnie, dlaczego armia sowiecka, która po wkroczeniu na ziemie polskie dokonała wielu strasznych rzeczy, morderstw, gwałtów, a potem jeszcze stacjonując na polskiej ziemi była elementem ciemiężenia, podporządkowywania nas Związkowi Radzieckiemu, dlaczego ci ludzie, dlaczego ta armia mają być czczeni poprzez pomniki czy ulice?” - mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl prof. Wojciech Polak, historyk, wiceprzewodniczący Kolegium IPN.
wPolityce.pl: W polskiej przestrzeni publicznej wciąż obecne są komunistyczne symbole. Wydaje się, że konieczność usunięcia ich nie do końca rozumiana jest przez samorządy, dlatego zapytam, czy dekomunizacja jest przywracaniem pamięci czy jej usuwaniem?
Prof. Wojciech Polak: Dekomunizacja to stawianie rzeczy na właściwym miejscu. Pamięć łączy się także z oddawaniem czci, także z poczuciem wdzięczności. Pamiętamy o ludziach, którzy byli zasłużeni dla Polski, którzy robili rzeczy wielkie, niezwykłe, którzy składali ofiarę ze swojego życia. Jeżeli są w Polsce jeszcze jakieś miejsca, ulice czy pomniki, które zostały postawione ku czci np. armii sowieckiej czy ludzi, którzy byli częścią systemu komunistycznego, którzy brali udział w niewoleniu Polski, to ich czczenie, honorowanie poprzez te pomniki czy ulice jest czymś niewłaściwym, jest sprzeczne z poczuciem sprawiedliwości, uczciwości. Można nawet powiedzieć, że jest to sprzeczne z zasadami moralnymi. Dlaczego człowiek, który występował przeciwko nam, który robił krzywdę, który firmował komunistyczne zbrodnie, dlaczego armia sowiecka, która po wkroczeniu na ziemie polskie dokonała wielu strasznych rzeczy, morderstw, gwałtów, a potem jeszcze stacjonując na polskiej ziemi była elementem ciemiężenia, podporządkowywania nas Związkowi Radzieckiemu, dlaczego ci ludzie, dlaczego ta armia mają być czczeni poprzez pomniki czy ulice?
Te relikty powinny zostać zlikwidowane. Przepisy prawne nakazują samorządom dokonać przeglądu i zmienić te ulice. Niektóre samorządy to sabotują, stojący na ich czele politycy uważają, że problemu nie ma, że nazwy ulic nie są żadnym obciążeniem, a ludzie są do nich przyzwyczajeni. Twierdzą, że zmiana nazw łączy się z kłopotami natury formalnej. Należy przypomnieć, że wymiana dokumentów przy takich sprawach odbywa się bezpłatnie. Mimo tego, używa się argumentu, że to komplikuje życie i nie trzeba tej kwestii ruszać. Ale dochodzi też do skomplikowanych sytuacji.
Co ma Pan profesor na myśli?
W Toruniu jest kwestia osiedla zwanego potocznie JAR. Przy ul. Polnej w Toruniu znajdowała się bardzo duża jednostka armii sowieckiej. W skrócie określano ją jako JAR – Jednostka Armii Radzieckiej. Obecnie w miejscu jednostki rozbudowywane jest nowe osiedle mieszkaniowe. Mieszkańcy, mówiąc o osiedlu, zaczęli używać określenia „Jar”. Sprawa jest dyskutowana od dłuższego czasu. Mieszkańcy argumentowali, że słowo jar to wąwóz, dziura w ziemi, więc tę nazwę można tłumaczyć także w ten sposób. Warto zauważyć, że teren osiedla jest płaski i nie ma tam żadnej dziury w ziemi. Padał też argument, że są do tej nazwy przyzwyczajeni. Sprawą zajęła się Rada Miasta Torunia. W końcu teraz, podczas trwającej wojny na Ukrainie, radni zrobili porządek. Członkowie Rady Miasta z różnych ugrupowań zachowali się solidarnie i wspólnie przegłosowali, że nowe osiedle, które formalnie nie miało nazwy, będzie nazywało się Osiedle Niepodległości. Cały czas świętujemy stulecie niepodległości Polski, ostatnie akcenty rocznicy odzyskiwania niepodległości wybrzmiewają w 2022 roku – rocznica ostatecznego przyłączenia Górnego Śląska. W tej chwili jednak część mieszkańców osiedla dość mocno protestuje przeciwko zmianie nazwy.
Brak politycznej woli, a może po prostu wiedzy historycznej?
Jest problem, trzeba wiele rzeczy tłumaczyć wyjaśniać. Nawet jeśli nazwa „Jar” nie kojarzy się mieszkańcom z armią radziecką, to przecież jest to poważny problem chociażby w przypadku przewodników po Toruniu. Jeśli autor takiego przewodnika będzie wyjaśniał, skąd pochodzi nazwa osiedla, napisze zgodnie z prawdą, że nie chodzi o dziurę w ziemi, a Jednostkę Armii Radzieckiej. Siłą rzeczy jest to jakieś upamiętnienie, a tego być nie powinno. Tylko na przykładzie Torunia można opowiadać, jak wielu strasznych rzeczy sowieci dokonywali, kiedy wkroczyli do miasta, aby je rzekomo wyzwolić. W zasadzie to wyzwolenie było zamianą niemieckiej niewoli na niewolę sowiecką, potem komunistyczną pod sowieckim zwierzchnictwem
Ten przykład pokazuje, że brakuje świadomości o tym, jaką rangę ma ten problem, że zmiana nazwy jest konieczna, że takie rzeczy nie mogą tkwić w przestrzeni publicznej, bo to czczenie totalitaryzmu, czczenie zbrodni. Powinniśmy z takimi rzeczami robić porządek.
Co w ocenie Pana profesora należałoby zrobić z usuniętymi pomnikami? W jaki sposób zagospodarować powstałą przestrzeń?
W przypadku pomników mamy już dobre rozwiązanie, ponieważ trafiają one do obiektów muzealnych, gdzie te relikty komunizmu jako swoista ciekawostka, świadectwo dawnego ciemiężenia są umieszczane. To chociażby Muzeum Zamoyskich w Kozłówce. Przestrzeń muzealna, gdzie te komunistyczne relikty prezentuje się na zasadzie pewnego świadectwa historycznego – to jest dobre miejsce do ich przechowywania. Co do miejsc po pomnikach, mieszkańcy różnych miejscowości powinni się zastanowić, czy nie warto by było postawić w ich miejscu pomników patriotów, bohaterów, osób zasłużonych w skali ogólnopolskiej, może lokalnych bohaterów. Tu jest spore zadanie dla samorządów.
Przy okazji można tę kwestię wykorzystać w celach edukacyjnych, bowiem wielu mieszkańców miast, miejscowości, nie zna historii miejsca, w którym żyją na co dzień.
Oczywiście. My niestety w ogóle lekceważymy historię lokalną, wybitnych ludzi związanych z danymi miejscami, regionami. Uważam, że powinien być to także pewien program nauczania historii lokalnej, regionalnej w szkole. Obecnie rozważa się, aby znacznie zwiększyć liczbę godzin lekcji historii w szkołach. W programie powinno się dać nauczycielom możliwość realizowania m. in. jednostek lekcyjnych dotyczących właśnie historii lokalnej. Tak, żeby uczeń miał wiedzę o swojej miejscowości, wiosce, regionie, powiecie. Zawsze podkreślam, że od patriotyzmu lokalnego do patriotyzmu ogólnopolskiego jest prosta droga. Trzeba kochać zarówno swoją małą Ojczyznę, jak i tę wielką Ojczyznę.
Czy jest szansa, że atak Rosji na Ukrainę może doprowadzić, do tego, że w Polsce ostatecznie rozwiązana zostanie kwestia dekomunizacji? Czy otworzy to politykom, samorządowcom oczy?
Armia sowiecka przebywająca w Polsce naprawdę nie zasługuje na żadne upamiętnianie. Nie muszę chyba opisywać, jak straszne rzeczy robili. Odnoszę wrażenie, że to, co dzieje się za naszą wschodnią granicą otwiera oczy. Z różnych miejsc Polski płyną informacje, że podejmowane są działania mające uporządkować tę kwestię. Trzeba to było zrobić już lata temu. Ale jest jakiś impuls, należy powiedzieć, że jest to właściwe postępowanie. Nawet teraz ludzie rozumieją, że obecna armia rosyjska jest bezpośrednią kontynuatorką armii sowieckiej. Tak samo, jak Rosjanie próbują dziś zniewolić Ukrainę, tak samo sowieci niewolili sporą część Europy. Nie powinno być dziś żadnych pamiątek po armii sowieckiej w Polsce. Oczywiście osobny jest status cmentarzy, które są chronione na zasadzie umów międzynarodowych i na zasadzie wzajemności. Miejmy nadzieję, że chronione będą także Cmentarze Katyńskie (Katyń, Kijów-Bykownia, Charków-Piatichatki, Miednoje). Niestety Cmentarz Ofiar Totalitaryzmu w Piatichatkach został ostatnio przez Rosjan, którzy najechali na Ukrainę, zbombardowany. Barbarzyńscy agresorzy dokonali na jego terenie zniszczeń.
not. Weronika Tomaszewska
CZYTAJ TEŻ:
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/historia/594328-wywiad-prof-polak-dekomunizacja-to-przywracanie-pamieci