Wyprawa premierów Polski, Czech i Słowenii do ostrzeliwanego przez Rosjan Kijowa komentowana jest na Zachodzie jako przejaw odwagi. Publicystom i politykom, którzy wypowiadają się na ten temat, umyka jednak pewien znaczący szczegół. Otóż wszyscy czterej przywódcy, którzy udali się w tę niebezpieczną podróż, w czasach komunistycznych zaangażowani byli w działalność opozycyjną.
O aktywności Jarosława Kaczyńskiego w Komitecie Obrony Robotników i w Solidarności oraz Mateusza Morawieckiego w Solidarności Walczącej wiadomo u nas sporo. Mniejsza wiedza w Polsce panuje natomiast na temat dwóch pozostałych polityków, którzy udali się do Kijowa.
Podziemna działalność antykomunistyczna
Warto więc przypomnieć, że Janez Janša po młodzieńczym zafascynowaniu marksizmem porzucił komunizm i w latach osiemdziesiątych został dysydentem w Jugosławii. Aresztowano go w maju 1988 roku i razem z trzema innymi osobami skazano na półtora roku więzienia za zdradę tajemnic wojskowych. Jego aresztowanie i proces wywołały serię demonstracji, które przeszły do historii pod nazwą Słoweńskiej Wiosny. Po wyjściu na wolność został ministrem obrony w pierwszym rządzie powstałym po częściowo demokratycznych wyborach w 1990 roku. To właśnie on dowodził armią słoweńską w zwycięskiej 10-dniowej wojnie z Serbią.
Petr Fiala z kolei w latach osiemdziesiątych, a więc w czasach czechosłowackiej Husakowskiej „normalizacji”, działał w opozycyjnych organizacjach oświatowych, zwłaszcza w nielegalnym kręgu skupionym wokół biskupa Stanislava Krátký’ego z Kościoła katakumbowego. Założył też i wydawał podziemne czasopismo „Revue 88”.
Wbrew nieubłaganej konieczności dziejowej
Cała czwórka polityków zaangażowała się więc w działalność opozycyjną w czasach, gdy wymagało to rzeczywistej odwagi. Walczyli przeciw systemowi, po którego stronie stał wówczas funkcjonariusz KGB Władimir Putin. W tamtym okresie większość polityków zachodnich godziła się z istnieniem „żelaznej kurtyny” oraz przynależnością Europy Środkowej do sowieckiej strefy wpływów. Symbolem tej postawy stały się słynne słowa kanclerza RFN Helmuta Schmidta, który wprowadzenie stanu wojennego przez generała Jaruzelskiego nazwał „koniecznym”. No cóż, taka była widocznie „konieczność dziejowa”, przeciwko której buntowali się tylko niepoprawni romantycy.
Przez ostatnie lata część polityków zachodnioeuropejskich także najchętniej widziałaby Ukrainę w rosyjskiej strefie wpływów. Zaciskaniu kleszczy wokół Kijowa służyła przecież budowa Nord Stream 2. Na wepchnięcie w ramiona Moskwy nie zgodzili się jednak sami Ukraińcy, którzy odważnie stanęli w obronie ojczyzny. Dziś po swojej stronie mają oni niepoprawnych romantyków z Europy Środkowej, którzy swą działalnością udowodnili, iż nie jest istnieje coś takiego jak nieubłagany determinizm historyczny.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/historia/590055-czterej-premierzy-maja-doswiadczenie-walki-z-komunizmem