Siły nie są równe, bo pomordowani bohaterowie często nie doczekali potomków, a komunistyczni bandyci owszem. Następuje dziedziczenie wpływów, funkcji, przywilejów. Przez lata włożono naprawdę sporo wysiłku w to, by o Wyklętych najlepiej po prostu zapomnieć albo wspominać, ale jako bandytów – z Jackiem Pawłowiczem, historykiem, p.o. dyrektora Muzeum Żołnierzy Wyklętych i Więźniów Politycznych PRL w Warszawie, rozmawia Marcin Wikło.
Podczas rozmowy na łamach nowego wydania tygodnika „Sieci” poruszona zostaje kwestia pamięci o pomordowanych w czasach komunistycznych bohaterach, m.in. Żołnierzach Wyklętych. Pawłowicz odnosi się do budowanego latami kłamstwa, dzięki któremu komuniści (np. Bolesław Bierut) byli postrzegani jako ludzie zasłużeni, a Żołnierze Wyklęci jak bandyci.
Gdy słyszę takie rzeczy, to jestem przerażony tym, co się w Polsce dzieje. Dla mnie, dla mojego pokolenia Bolesław Bierut, człowiek, którego Stalin mianował prezydentem RP, jest po prostu zdrajcą i zbrodniarzem. Natomiast mjr „Łupaszka”, rtm. Witold Pilecki, płk Łukasz Ciepliński to są bohaterowie, którzy przez całe życie służyli Polsce i o nią walczyli. A za miłość do ojczyzny zapłacili najwyższą cenę. Po śmierci, w sensie fizycznym, komuniści zasypali ich w bezimiennych dołach, a w warstwie propagandowej wylano na nich hektolitry pomyj, by zabrać im godność i dobre imię.
Dyrektor Muzeum zaznacza, że walka o zachowanie pamięci jest trudna:
Siły nie są równe, bo pomordowani bohaterowie często nie doczekali potomków, a komunistyczni bandyci owszem […]. Na szczęście znalazło się środowisko […], które pod koniec 1993 r. zorganizowało wystawę „Żołnierze Wyklęci. Antykomunistyczne podziemie zbrojne” w Auditorium Maximum Uniwersytetu Warszawskiego. To za nimi poszła fala, w szczególności silna w środowisku kibiców, młodych chłopaków i dziewczyn po prostu zakochanych w Polsce i chcących kultywować pamięć o bohaterach. Politycy zainteresowali się tym tematem dużo później.
Jacek Pawłowicz wyjaśnia też, dlaczego bohaterowie stanowili zagrożenie dla socjalistycznej Polski:
To byli ludzie symbole Polski niepodległej […]. Gdyby przeżyli, niewątpliwie mieliby wpływ na to, jak Polska by się rozwijała. Jestem przekonany, że dzisiaj bylibyśmy w innej przestrzeni, zarówno intelektualnej, jak i np. gospodarczej czy naukowej, ale też takiej czysto ludzkiej.
Dyrektor Pawłowicz opowiada również, jaką wartość dla zachowania pamięci ma Muzeum Żołnierzy Wyklętych i Więźniów Politycznych PRL, które powstaje w murach aresztu na Rakowieckiej w Warszawie.
To jest miejsce, które jak w soczewce skupia historię Polski dotkniętej przez dwa zbrodnicze totalitaryzmy w XX w., ale przede wszystkim to miejsce jest świadkiem zbrodni komunistycznych. Stosowano tutaj wobec polskich bohaterów niemal wszystkie znane wówczas tortury […]. Ogrom zbrodni, który dział się na Rakowieckiej, to z jednej strony efekt nienawiści do państwa polskiego, ale z drugiej to słabość moralna ludzi z tzw. awansu społecznego.
Więcej w nowym, specjalnym wydaniu tygodnika „Sieci”. Artykuły z bieżącego wydania dostępne online od 28 lutego br. w ramach subskrypcji Sieci Przyjaciół. Zapraszamy też do oglądania audycji telewizji wPolsce.pl.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/historia/588378-pawlowicz-dla-sieci-rakowiecka-to-polska-golgota