W czwartek odbyły się główne uroczystości 77. rocznicy wyzwolenia nazistowskiego niemieckiego obozu Auschwitz-Birkenau. Z uwagi na pandemię w ceremonii wzięła udział ograniczona grupa, głównie ocalonych. Wydarzenie można było śledzić w internecie. Podczas uroczystości zamiast przemówień polityków zapadła - jak informowało Muzeum Auschwitz - „wymowna minuta ciszy i refleksji”.
CZYTAJ TAKŻE:
Zapomnienie zbrodniczych faktów jest zagrożeniem
W świecie pełnym konfliktów, nowych śmiertelnych chorób, pandemii, coraz mniej absorbuje ludzkość Holokaust - mówiła w 77. rocznicę wyzwolenia niemieckiego obozu Auschwitz była więźniarka Halina Birenbaum. Zapomnienie zbrodniczych faktów wojny i zagłady jest zagrożeniem - dodała.
Halina Birenbaum urodziła się w 1929 r. w Warszawie. W okupowanej stolicy przebywała w getcie. Jako dziecko została deportowana do obozu na Majdanku, a następnie do Auschwitz, Ravensbrueck oraz Neustadt-Glewe, w którym doczekała wolności. Podczas wojny straciła całą rodzinę. W 1947 r. wyjechała do Izraela, gdzie mieszka do dzisiaj. Jest pisarką, poetką i tłumaczką. W 1967 r. ukazały się jej wspomnienia z czasów wojny „Nadzieja umiera ostatnia”. Utwory Birenbaum zostały przetłumaczone na kilka języków.
Tak wiele myśli, uczuć i wspomnień ciśnie się do serca i na usta dziś, w kolejną rocznicę wyzwolenia obozu śmierci Auschwitz-Birkenau. Tyle jest wciąż jeszcze do przekazania światu, zbadania, przypominania! Niezliczone doświadczenia cierpień nadludzkich znad krawędzi śmierci, które są już dla nowych pokoleń daleką, niewyobrażalną historią…
— rozpoczęła swoje przemówienie, wygłoszone podczas czwartkowych uroczystości rocznicowych w Auschwitz Birenbaum.
Wskazała, że „w obecnym świecie pełnym aktualnych palących problemów, ciężkich konfliktów, nowych śmiertelnych chorób, pandemii, coraz mniej absorbuje ludzkość Holokaust”.
Ten ogrom straconych istnień, życia, cierpień daremnych, zadawanych mąk, śmierci niewinnych. Czas i niewiedza mogą zatrzeć ślady o nich
— dodała.
Przypomniała, że „odchodzą Ci, którzy te męki przeżyli, zapamiętali na zawsze i wszystkimi siłami starali się udokumentować światu, by utrwalić w pamięci ludzkiej, przestrzec przed ich powtórzeniem”.
Przychodzą na świat i wzrastają nowe pokolenia, dla których te dzieje są dalekie, stare, jakby niedotyczące ich. Zwłaszcza, że są one tak koszmarne, a od smutków i tragedii chciałoby się raczej uciekać niż się w nie zagłębiać. Chce się zapomnieć, umniejszać, zaprzeczać ich istnieniu – fałszować historię! A zapomnienie zbrodniczych faktów tej wojny i zagłady jest po prostu zagrożeniem!
— zaznaczyła.
Przyznała, że patrzy „z narastającym przerażeniem i bólem na krzykliwe, bezkarne marsze nienawiści do innego, do Żydów, do ludzi uciekających dla ratunku przed szalejącym terrorem w krajach ich pochodzenia”.
Znany aż nazbyt dobrze jest jeszcze sprzed Auschwitz wrzask żądnych krwi, ogłupiałych, zatrutych nienawiścią młodziaków i nie tylko młodziaków: „Śmierć Żydom!” znów rozbrzmiewający chwacko w dozwolonych marszach ulicznych
— podkreśliła.
A w następstwie, jak mówiła, są „komory gazowe, śmierć przestraszna milionów”. Jej bliscy zginęli.
Widziałam wciąż ten ogień z ich ciał, oddychałam duszącym dymem zawieszonym nad całym obozem w Auschwitz. Ot, co znaczyły i znaczą hasła: +Śmierć Żydom+! Śmierć! Śmierć! Ludziom innym
— wskazała.
Była więźniarka Auschwitz powiedziała, że miała dziesięć lat, gdy Niemcy napadli i zajęli Polskę we wrześniu 1939 roku, trzynaście lat, gdy została zawleczona do Auschwitz-Birkenau po wyprowadzeniu z komory gazowej obozu na Majdanku dzięki awarii.
Widziałam masy potężnego butnego wojska hitlerowskich Niemiec, gdy wmaszerowali okrutnie, zwycięsko w ulice zburzonej, palącej się Warszawy. W ciągu ponad pięciu lat oddychałam zbrodniami nazistowskich Niemiec, śmiercią. Wzrastałam pod ich zbrodniczym panowaniem absolutnym, które nie omijało nikogo, Żydów, Polaków. Na naród żydowski wydali i wykonywali naziści niemieccy wszelkimi sposobami wyrok i plan totalnej Zagłady
— podkreśliła.
A po pięciu latach tego mordu okropnego widziałam w „Marszu śmierci” z Auschwitz do obozów w przegrywających już wojnę Niemiec tych butnych, potężnych, „czystej rasy aryjskiej+ hitlerowskich wykonawców od +Śmierć Żydom!” rannych, kalekich w brudnych okrwawionych bandażach, upadłych doszczętnie powracających do swych rozbitych domów, rodzin w ojczyźnie
— wspominała.
Wskazała, że „warto wiedzieć przed wyruszeniem na tego rodzaju rasistowskie demonstracje, marsze nienawiści, czym one się kończą, jaką przyjdzie zapłacić za nie cenę”.
W ciągu tych wszystkich długich lat od wyzwolenia z tych piekieł na ziemi nie przestaję opowiadać, czego doświadczyłam wtedy, czego byłam ofiarą i naocznym świadkiem. W ciągu całego mojego życia noszę w sobie obraz mojej utraconej rodziny, matki, ojca, brata, bratowej oraz towarzyszy losu w getcie, na Majdanku, Auschwitz, w obozach w Niemczech. Widok ich cierpień nadludzkich i masowych śmierci wyryty jest w mojej duszy jak ten numer wytatuowany w Auschwitz na ramieniu. Myślę dziś z ogromnym żalem, że za mało zdołałam dokonać swymi żarliwymi przekazaniami z tych lat wojny i zagłady mojego narodu żydowskiego z Polski i wszystkich krajów Europy. Długo nie chciano nas słuchać i wierzyć, być skłonnym wyobrazić sobie, aż odeszła ze świata większość ocalałych – aż się staje za późno, skoro mogą odbywać się śmiało, bezczelnie, bezkarnie te butne marsze nienawiści i krzyki ogłuszające: „Śmierć Żydom, Śmierć obcym, śmierć uchodźcom+. Śmierć! Ludziom innym”
— mówiła Birenbaum.
Ona przyjdzie. Nikogo nie ominie w życiu. Nikt nie żyje wiecznie ani silni, ani słabi - jedynie pamięć. Ona jedna jest wieczna. Od pokolenia do pokolenia
— dodała.
Hasło „Nigdy więcej” nie powstało po wojnie
Podczas uroczystości głos zabrał także dyrektor Muzeum Auschwitz dr Piotr Cywiński. Nawiązał do słów Martina Luthera Kinga: „Koniec końców, nie będziemy pamiętać słów naszych wrogów, ale ciszę naszych przyjaciół”. Jak podkreślił, to zdanie w dużej mierze odzwierciedla „złożoność powojennych relacji europejskich Żydów i ich europejskiej ojczyzny”.
80 lat temu, w Auschwitz, obozie koncentracyjnym istniejącym już dwa lata, do którego wówczas trafiali głównie Polacy, rozpoczęła się masowa zagłada europejskich Żydów. Szoa zapukała do bramy Auschwitz, aby w tym miejscu pochłonąć największą liczbę ofiar
— wspomniał.
Dodał, że „słowa Kinga charakteryzują, niestety, naszą dzisiejszą, zachodnią postawę”.
Jesteśmy tak dumni z naszych wypracowanych przez wieki wartości, z naszych fundamentów filozoficznych i religijnych, z naszego humanizmu i z naszych definicji praw człowieka. To nam wystarcza
— powiedział Cywiński.
Dyrektor Muzeum Auschwitz zwrócił uwagę, że „w dzisiejszym świecie widzimy powolny koniec dawnych ideologicznych podziałów w polityce”.
Lewica i prawica coraz mniej się różnią. Dziś coraz mocniej widać nowy podział - na tych, którzy w duchu ogólnoludzkich wartości i humanizmu szukają świata humanitarnego oraz tych, którzy idą ścieżką dehumanizacji. A i tym mało się przejmujemy, zapatrzeni w piękne brzmienie naszych fundamentalnych wartości, więc zapadamy w ciszę, w obojętność
— stwierdził.
Tymczasem w tym miejscu i w tej chwili - mówił Cywiński - trzeba przypomnieć, że „hasło +Nigdy więcej+ nie powstało po wojnie”.
Było je już słychać w obozie. I nie był to krzyk o wieczną pamięć, ale o opamiętanie, swoiste motto dla czasów przyszłych. A czasy są takie, jakie chcieliśmy i zdołaliśmy stworzyć. Nadal w naszej pamięci zbyt mało rodzi się owego moralnego niepokoju, który każe nam podważać naszą zbyt częstą obojętność
— podkreślił.
Według dyrektora Muzeum Auschwitz, „nie o taką pamięć chodziło ofiarom, byłym więźniom, ocalałym”.
Dziękując zatem obecnym tu ocalałym z Auschwitz i dziękując tym wszystkim ludziom, którzy nie mogąc być obecni, śledzą te obchody poprzez media i Internet proszę każdego – po prostu – o chwilę ciszy, o własną refleksję nad swoją własną odpowiedzialnością, własną obojętnością i własnym zaangażowaniem. To jesteśmy winni ofiarom i temu przede wszystkim ma dziś służyć pamięć
— podsumował.
Bartnikowski: w obozie zachowaliśmy ludzkie odruchy i marzenia
W tych tragicznych warunkach zachowaliśmy ludzkie odruchy i marzenia o wolności. One pozwoliły nam dotrwać do końca – mówił były więzień Birkenau Bogdan Bartnikowski podczas czwartkowych obchodów rocznicy wyzwolenia obozu niemieckiego obozu śmierci Auschwitz-Birkenau.
W swoim wystąpieniu Bogdan Bartnikowski wspominał niedawne spotkanie z uczniami jednej ze szkół. Zadano mu wówczas pytanie, czy w Birkenau była szkoła.
Była to szkoła przetrwania. Chciano z nas zrobić niewolników i pozbawić nadziei na jakiekolwiek życie, tak abyśmy karnie pomaszerowali do komory gazowej. Birkenau było przecież nie obozem koncentracyjnym, ale zagłady – Vernichtungslager
— powiedział.
Nie daliśmy się złamać naszym nauczycielom, czyli esesmanom i kapo, którzy w szkole Birkenau przygotowywali nas do potulnej śmierci lub pracy dla III Rzeszy. W tych tragicznych warunkach zachowaliśmy ludzkie odruchy i marzenia o wolności. One pozwoliły nam dotrwać do końca
— dodał.
Bogdan Bartnikowski urodził się w 1932 r. w Warszawie. Był łącznikiem jednego z oddziałów w Powstaniu Warszawskim. Po opanowaniu w sierpniu 1944 r. dzielnicy Ochota, gdzie mieszkał, przez kolaborującą z Niemcami brygadę SS RONA (Rosyjska Narodowa Armia Wyzwoleńcza), znajdującą się pod niemiecką komendą, został wypędzony wraz z matką z domu i skierowany do obozu przejściowego w Pruszkowie. Stamtąd 12 sierpnia 1944 r. oboje zostali deportowani transportem do KL Auschwitz-Birkenau. Bartnikowski w swoim wystąpieniu wspominał, że gdy przyjechał do obozu był nazywany, podobnie jak pozostałe dzieci, „małymi bandytami z Warszawy”. Liczbę dzieci w transporcie z Warszawy ocenia na około pół tysiąca. Wraz ze swoimi kolegami trafił do obozu męskiego w Birkenau. W kolejnych tygodniach wielokrotnie pytali kapo o to, dlaczego tu trafili i mówili, że chcą wolności. „Stąd na wolność wychodzi się przez kominy” – odpowiadali kapo.
11 stycznia 1945 r. Bartnikowski został wraz z matką ewakuowany przez Niemców do Berlina-Blankenburga, gdzie znajdowało się komando robocze obozu Sachsenhausen. Do wyzwolenia w dniu 22 kwietnia 1945 r. pracował przy odgruzowaniu miasta. Po wojnie powrócił wraz z matką do Warszawy. Pracował jako dziennikarz. Jest autorem książek o losach polskich dzieci w latach wojny.
Mówimy o naszej przeszłości, mówimy o naszej przeszłości obozowej. Każde takie wystąpienie to wyrywanie z siebie okropnych przeżyć, ale zdajemy sobie sprawę, że musimy o tym mówić, aby zachować pamięć o tym, co działo się w tym miejscu i do czego może doprowadzić totalitaryzm w swoich zapędach
— powiedział na zakończenie.
Opowieści trzech słowackich Żydówek ocalałych z Zagłady
Uroczystość prowadził Marek Zając, przewodniczący Rady Fundacji Auschwitz-Birkenau. Nakreślił po krótce chronologię eksterminacji w Oświęcimiu: „Od czerwca 1940 r. Auschwitz było obozem koncentracyjnym przeznaczonym przede wszystkim dla polskich więźniów politycznych. Niemal dwa lata później, 26 marca 1942 r., przybył tu transport 999 Żydówek ze Słowacji. To było preludium do nadchodzącej Zagłady w Auschwitz. Kilka pierwszych transportów stanowiły osoby zdolne do pracy, potrzebne jako niewolnicy do pracy nad rozbudową obozu”.
Jednak już pod koniec kwietnia zaczęły pojawiać się osoby, które z punktu widzenia Niemców, były zupełnie nieprzydatne: ludzie starsi i dzieci. Ich, po selekcji dokonywanej przez lekarzy SS, natychmiast mordowano w komorach gazowych
— mówił Zając
O tych wydarzeniach opowiadały trzy słowackie Żydówki ocalałe z Zagłady.
Nie miałyśmy w ogóle pojęcia, co się dzieje. Było nas pięćdziesiąt czy sześćdziesiąt, siedziałyśmy w środku i czekałyśmy, żeby gdzieś dojechać. Nawet nie zdawałyśmy sobie sprawy, co się z nami dzieje. Siedziałam w kącie i patrzyłam na to, co się dzieje. Niektórzy krzyczeli, płakali - ale nikt nie był w stanie przewidzieć, co miało nadejść
— opowiadała Elisabeth Silberstein Bence.
Judith Spielberg Mittelman z kolei wspomniała swoje rozstanie z matką:
Nie dostawałyśmy nic do jedzenia i wtedy pojawiła się moja siostra, przyniosła mi coś do jedzenia… a potem już nigdy więcej nie zobaczyłam mojej matki.
O ostatnim widzeniu z bliską osobą mówiła również Edith Friedman Grosman:
Były krzyki i płacz, słyszałam matkę i słyszę ją teraz, jak mówi: „nie martwię się tak bardzo o twoją siostrę, bo ona jest silna, ale ty jesteś słaba”. Potem przyszli do nas i tam było takie małe okienko - widziałam przez nie tatę, który stojąc u bramy machał do mnie. Nie zdawałam sobie sprawy, że już nigdy więcej się nie zobaczymy .
Nagrania wypowiedzi więźniarek zostały udostępnione przez fundację Rena’s Promise, która pracuje nad filmem dokumentalnym „999” na temat młodych kobiet przybyłych w pierwszym transporcie Żydów do Auschwitz - Birkenau.
Uroczystości 77. rocznicy wyzwolenia Auschwitz
To właśnie początek zagłady w Auschwitz wiosną 1942 r. był głównym motywem tegorocznych obchodów. Wówczas to Niemcy rozpoczęli masowe deportacje Żydów do Auschwitz, a władze obozowe zdecydowały o utworzeniu dwóch prowizorycznych komór gazowych w pobliżu obozu Auschwitz II-Birkenau, obok nich najpierw kopano masowe groby, a następnie ciała ofiar zaczęto spalać na wolnym powietrzu.
Czwartkowe uroczystości zwieńczyła wspólna modlitwa w intencji zgładzonych, ocalonych i o pokój na świecie.
Transmisja obchodów była udostępniona m.in. na stronie internetowej www.auschwitz.org.
Wydarzeniu patronował prezydent RP Andrzej Duda.
Niemcy założyli obóz Auschwitz w 1940 r., aby więzić w nim Polaków. Auschwitz II-Birkenau powstał dwa lata później. Stał się miejscem zagłady Żydów. W kompleksie obozowym funkcjonowała zarazem sieć podobozów. W Auschwitz Niemcy zgładzili co najmniej 1,1 mln ludzi, głównie Żydów, a także Polaków, Romów, jeńców sowieckich i osób innej narodowości.
W 2005 r. Organizacja Narodów Zjednoczonych uchwaliła dzień 27 stycznia Międzynarodowym Dniem Pamięci o Ofiarach Holokaustu.
CZYTAJ TEŻ: Świat pamięta o niemieckim barbarzyństwie. Politycy, przywódcy i instytucje oddali hołd ofiarom Auschwitz
wkt/PAP
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/historia/583411-obchody-wyzwolenia-auschwitz-zapomnienie-to-zagrozenie