„Wiedza o tym tragicznym wydarzeniu jest tajemnicą nawet dla mieszkających blisko osób, a mówimy przecież o miejscu w Warszawie, gdzie wokół są duże osiedla i centra handlowe” - mówi portalowi wPolityce.pl Piotr Grzybowski, historyk i dziennikarz, publicysta tygodnika „Niedziela”.
wPolityce.pl: Co się wydarzyło na Górach Szwedzkich w Warszawie 6 stycznia 1940 roku?
Piotr Grzybowski: Niemcy dokonali tam egzekucji 96 Polaków przywiezionych na miejsce ok. godziny 10-11. Transport odbył się na dwóch ciężarówkach, typujemy, że ofiary przetransportowano z dwóch miejsc: z Pawiaka i z więzienia na ul. Daniłowiczowskiej. Po rozstrzelaniu pojawił się problem, bowiem zima roku 1940 była bardzo mroźna i nie było jak pochować ciał ofiar. Zbrodni dokonano w zagłębieniach terenu u zbocza wzniesień nazywanych Górami Szwedzkimi. Oprawcy rzucali tam więc granaty, by osypująca się ziemia choć trochę przykryły zwłoki.
Czy miało znaczenie to, że zbrodni dokonano w Święto Trzech Króli?
To było dla Niemców wówczas charakterystyczne, że masowych dokonywali masowych rozstrzeliwań, ale robili to jak najbardziej „dyskretnie”. Święto zapewne miało być czasem, w którym ludzie zajęci są czymś innym. Jedyną egzekucją, która wymyka się z tego schematu była zbrodnia w Wawrze, dowódcy niemieccy w raportach pisali później, że przy takich „akcjach” należy działać bez takiej ostentacji, bo budzi to w Polakach chęć zaciętego oporu.
O egzekucji w Wawrze w grudniu 1939 roku akurat wiemy sporo, ale o wielu innych wciąż nie, dlaczego?
Tych zbrodni w Warszawie i okolicach na przełomie 1939/1940 było wiele, Władysław Bartoszewski pisał nawet o „warszawskim pierścieniu śmierci”. Zaczęło się od Zielonki, potem były egzekucje w ogrodach Sejmowych, ale także wokół miasta: w Łużach koło Izabelina, w Jabłonnej i w wielu innych miejscach. Trudno ogarnąć całość, bowiem straty okolic Warszawy z roku 1939 można porównać ze stratami w Powstaniu Warszawskim.
Wiemy kim były ofiary mordu na Górach Szwedzkich?
W 1947 r. na zlecenie wojska Powiatowy Komitet Opieki nad Grobami Bojowników o Wolność przeprowadził na terenie Szwedzkich Gór prace ekshumacyjne. Z dołu znajdującego się w naturalnym zagłębieniu terenu w okresie od 31 marca do 3 kwietnia wydobyto szczątki 96 osób. Były one przysypane cienką warstwą ziemi. Na podstawie dokumentów odnalezionych przy zwłokach, udało się zidentyfikować jedynie trzy osoby: Mariana Gutowskiego (ur. 2.08.1908 r. w Warszawie, syn Józefa i Franciszki, zam. ul. Czerniakowska 148), Kazimierza Makowskiego (zam. Henryków k. Jabłonnej, ul. Poniatowskiego, tzw. dom Hofera) i Władysława Gutenszuta. Poza tymi danymi nic więcej o nich nie wiemy. To dobra okazja, by po raz kolejny zaapelować do ich bliskich, albo mieszkańców okolicy, w której dokonano zbrodni, żeby zgłaszali się do nas, do Społecznego Komitetu Upamiętnienia Polaków Zamordowanych 6 stycznia 1940 roku w Górach Szwedzkich jeśli mają jakiekolwiek informacje. Dodam jeszcze, że ekshumowane szczątki spoczęły na cmentarzu wojennym w Palmirach.
Jaka jest historia miejsca o którym mówimy, czyli Szwedzkich Gór w Warszawie?
Według dokumentów, którymi dysponujemy, wiadomo o miejscu, które istniało przynajmniej od czasu Insurekcji Kościuszkowskiej, czyli od 1794 roku. Góry Szwedzkie w Warszawie są już zaznaczone także na mapach rosyjskich z początku XX wieku. To jest teren leżący na styku dzisiejszych warszawskich dzielnic Bielany i Bemowo, od osiedla Piaski po Boernerowo. Miejsce zbrodni w zasadzie jest dzisiaj na terenie lotniska Babice (Bemowo). Samych gór już nie ma, być może dlatego pamięć o tych wydarzeniach jest tak trudna do wskrzeszenia.
Jak ten teren był wykorzystywany, zanim powstało tam dzisiejsze lotnisko?
Kiedyś to były nieużytki, ale w tych najdawniejszych czasach, o których mówiłem, były tam już wybudowane tzw. raweliny artyleryjskie. To wzniesienia, na których ustawiano armaty, by potem strzelać z nich do nacierających wojsk polskich. Stąd zapewne nazwa „góry”. Po 1830 roku Rosjanie zrobili tam poligon dla wojsk stacjonujących w Cytadeli, w międzywojniu używało tego terenu także wojsko polskie, m. in. 30. Pułk Strzelców Kaniowskich. W czasie II Wojny Światowej Niemcy przeprowadzali tutaj próby ogniowe pancerhaubic montowanych w forcie Parysów „P”, dzisiejszym forcie Bema. A pamięć mieszkańców zaczyna się zacierać po 1947 roku, gdy przeprowadzono ekshumacje ofiar mordu i potem teren wyrównano pod budowę lotniska. Teren został zamknięty, nie było tam wstępu dla miejscowych. Wtedy w zasadzie kończy się używanie nazwy Góry Szwedzkie.
ZOBACZ UPAMIĘTNIENIE ZBRODNI - PRZED I PO WYBUDOWANIU POMNIKA:
Dzisiaj w pobliżu miejsca zbrodni jest niewielki pomnik, ale czy są jakieś inne pomysły na upamiętnienie tych ofiar?
Rzeczywiście udało się w ubiegłym roku dzięki staraniom komitetu społecznego i Burmistrza Dzielnicy Bemowo odsłonić obelisk, ale praca historyczna jeszcze przed nami. Mamy w planach realizację filmu dokumentalnego, bo wciąż wiedza o tym tragicznym wydarzeniu jest tajemnicą nawet dla mieszkających blisko osób. Na tym miejscu ciał w ziemi już nie ma, zostały, jak mówiłem, ekshumowane po wojnie, ale ile takich miejsc wokół Warszawy czeka jeszcze na odkrycie, tego nie wiemy. To mocny apel do pionu prokuratorskiego IPN, który do tej pory dochodzenia dotyczące podobnych zbrodni umarzał z powodu jednoźródłowej wiedzy na ich temat. Myślę, że pogłębione badania, które rozpoczynają się nawet od jednego źródło mogą przynieść znakomite rezultaty, co pokazuje odnalezienie zbiorowej mogiły ofiar zbrodni niemieckiej na warszawskiej Białołęce.
Rozmawiał Marcin Wikło
POSŁUCHAJ CIEKAWEJ AUDYCJI NT. ZBRODNI NA SZWEDZKICH GÓRACH W POLSKIM RADIU 24 ==> TUTAJ.
CZYTAJ TAKŻE: Szwedzkie Góry niemym świadkiem tragedii. W Święto Trzech Króli, 6 stycznia 1940 roku, Niemcy dokonali egzekucji 96 Polaków
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/historia/580740-szwedzkie-gory-nieznana-zbrodnia-niemiecka-w-warszawie