Tu w Polsce, nawet przy najdrobniejszej wzmiance o Menachemie Beginie, premierze Izraela w latach 1977-1983 urodzonym w Polsce w 1913 r., zawsze przypomina się, że pierwotnie nazywał się on „Mieczysław Biegun”.
Problem w tym, że tak nie było!
Nikt nie wie, kto wymyślił „Mieczysława Bieguna” – ani kiedy, choć podejrzenia są takie, że mogło to być podczas obecności Armii Andersa w brytyjskiej Palestynie w latach 1942-43. Można zatem tylko snuć domysły, co kryło się za wymyślonym nazwiskiem. Przydomek czyniący go jednym z naszych? Primaaprilisowa inżynieria wsteczna nazwiska Menachem Begin?
Nie pamiętam osobiście żadnego premiera Izraela przed nim, ale utkwił w pamięci 14-latka moment, kiedy Begin przejął ster. Odtąd był postacią, którą śledziłem regularnie, a czasem nawet uważnie – np. podczas Camp David i pierwszej wojny w Libanie – aż do jego rezygnacji w 1983 roku. Begin ponownie przykuł moją uwagę gdy przyjechałem do Polski, ponieważ często podkreślane są jego tutejsze korzenie: dorastanie w Brześciu, studia prawnicze na Uniwersytecie Warszawskim, epicka wędrówka z Armią Andersa ze Związku Radzieckiego do Ziemi Świętej – i jego rzekomo właściwe nazwisko.
Tak, jak niemal wszyscy – od Normana Daviesa i prezydenta Dudy po POLIN i jurorów „Milionerów” z września tego roku („Mieczysław Biegun został laureatem Pokojowej Nagrody Nobla za rok 1978 razem z prezydentem: A. Polski B. Izraela C. Egiptu D. Czech”) – nigdy nie wątpiłem w prawdziwość „Mieczysława Begina”. Niby dlaczego? Dość, że nazwisko to jest wymieniane wszędzie, gdzie tylko pojawia się wzmianka o Beginie. Poza tym, wiadomo, że bardzo wielu Żydów, rozpoczynając nowe życie w Erec Israel, przyjmowało hebrajskie nazwiska. Dawid Grün stał się Davidem Ben-Gurionem; Golda Meyerson stała się Goldą Meir; Ariel Scheinermann stał się Arielem Sharonem.
Ostatnio, szykując się do napisania serii o ojcach współczesnego Izraela pochodzących z ziem dzisiejszej Polski, zanurzyłem się w lekturach o życiu Begina – szczególnie skupiłem się na jego życiu w Polsce. Od razu zauważyłem, że żaden z jego licznych biografów (Eric Silver, Ned Temko, Avi Shilon, Yehuda Avner, Ofer Grosbard, Daniel Gordis) nic nie pisze o żadnym „Mieczysławie”. Wręcz przeciwnie: znalazłem w tych pracach wiele na temat nadania mu imienia „Menachem”. Dalsze poszukiwania szybko ujawniły dokumenty uniwersyteckie Begina, w których figuruje on – od 1931 r., czyli od samego rozpoczęcia studiów prawniczych – jako Menachem Begin. Następnie natrafiłem na wywiad w Polskim Radiu z dr Piotrem Gontarczykiem, czołowym znawcą w Polsce syjonizmu rewizjonistycznego, którego Begin był wybitną postacią. W wywiadzie tym Gontarczyk był skonsternowany, jak mi się wydawało, gdy zapytano go o „Mieczysława Bieguna”. Po chwili odpowiedział, „Takie wersje słyszałem, ale zawsze w dokumentach rewizjonistów, w prasie, występuje już przed wojną jako [tu jakieś wtrącenia z strony prowadzącego wywiad]. Mam kopię jego teczki i używa tam nazwiska Menachem Begin cały czas”.
A co z latami spędzonymi przez Begina w Gimnazjum im. Romualda Traugutta w Brześciu nad Bugiem? Może tam Begin nazywał się Mieczysław Biegun? Wkrótce znalazłem kilkudziesięciostronicowe publikacje, sporządzone przez administratorów szkoły. I oto w nich widnieje informacja, że szesnastoletni Menachem Begin był jednym z prymusów w swojej klasie i że wraz z bratem Herclem Beginem uczestniczył w kółku niemieckojęzycznym. Rozwiązało mi to sprawę na tyle, że w artykule, który tydzień temu współtworzyłem dla Plus Minus o Beginie, uznałem „Mieczysława Bieguna” za mit. W końcu, skoro w państwowej szkole średniej miał na imię Menachem Begin, jakie były szanse, że w dwóch prywatnych żydowskich szkołach, do których wcześniej uczęszczał, nosił imię Mieczysław? Uznałem, że mniejsze niż żadne.
W dalszych krokach udało mi się pozyskać wsparcie znajomego, mec. Bartłomieja Kachniarza, który zna białoruskiego archiwistę w Brześciu (Nikolaja Aleksandrowa), który zbadał zachowane tam akta Begina. Archiwista wyjaśnił, że nie, nigdy nie widział nazwiska „Mieczysław Biegun” na żadnych dokumentach związanych z Menachemem Beginem. Kachniarz skontaktował się również z dr Gontarczykiem, który odpisał mu: „Moim zdaniem on nigdy nie używał tego nazwiska [Mieczysław Biegun]”.
Pełne rozwiązanie zagadki przyszło dopiero z Centrum Dziedzictwa im. Menachema Begina w Jerozolimie. W odpowiedzi na moje pytanie skierowane do Centrum, otrzymałem następującą odpowiedź:
Szanowny Panie Steele, W odpowiedzi na Pana zapytanie dotyczące nazwiska „Mieczysław Biegun”, mogę Pana poinformować, że Centrum Dziedzictwa im. Menachema Begina dokonało przeglądu wszystkich dokumentów dotyczących wczesnego życia Menachema Begina, a ponadto skontaktowaliśmy się z archiwistą Gminy Żydowskiej w Brześciu.Nie ma ani jednego dokumentu, na którym widnieje to nazwisko. Co więcej, na wszystkich jest imię własne „Menachem”. Rzeczywiście, jest to mit i fałszerstwo.
Pozostaje jednak zagadka, jak to możliwe, że nazwisko „Mieczysław Biegun” stało się wszechobecne w Polsce. Myślę, że najprostszym wyjaśnieniem jest to, którym podzieliłem się z izraelskimi znajomymi – po pierwsze, że „Mieczysław Biegun” wcale nie ma w Polsce konotacji pejoratywnej. Przecież pojawia się dosłownie wszędzie, bez względu na politykę czy inne sympatie. Czyni z niego naszego. W końcu Begin (co często podkreślali zarówno zwolennicy, jak i przeciwnicy) był autentycznie bardzo polski. Do tego stopnia, że Polakom łatwo przychodzi wyolbrzymianie jego polskości. Jak choćby z opowieścią o tym, że w 1978 r. w Camp David rozmawiał z Brzezińskim po polsku przy szachach. Nieprawda, ale chciałoby się, żeby tak było!
Niemniej, gdy przypominam sobie, że w 2017 r. prezydent Duda mówił o „Mieczysławie Biegunie” nie tylko w Jerozolimie, ale i w samym Centrum Dziedzictwa im. Menachema Begina, trochę się dziwię, że sprawa jednak nie została wtedy wyjaśniona.
Philip Earl Steele
*Philip Earl Steele – amerykański historyk i redaktor, były wykładowca Uniwersytetu Warszawskiego. Autor książki pt. “Nawrócenie i chrzest Mieszka I” oraz wielu tekstów, zwłaszcza religioznawczych, wydanych zarówno w Polsce, Izraelu, Czechach, USA i Wielkiej Brytanii. Niedługo ukaże się jego książka pt. Izrael i Chrześcijanie Ewangelikalni: „Alians z Bożego nadania”.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/historia/577175-steele-niesamowita-kariera-fake-newsa-o-menachemie-beginie