Andrzej Krzystyniak
„Demony duszy niemieckiej”
Niemcy po klęsce 1918 roku przedstawiają dziwaczną mieszaninę pełną rozgoryczenia, żądzy odwetu, nasilających się zwłaszcza po publikacji traktatu wersalskiego, jak również bolszewickiej rewolty.
W odróżnieniu od Polski, która powstaje, Niemcy upadają, kończą się, wyniszczone wojną światową, bratobójczymi walkami. Nad tym wszystkim góruje duch pychy, który jednoczy wszystkich przeciwko siłom zewnętrznym, które narzucają Berlinowi haniebny ich zdaniem traktat. Gazeta ”Deutsche Zeitung” komentowała : W pałacu, w którym w chwalebnym 1871 roku proklamowano Cesarstwo Niemieckie w całej swej wielkości, dzisiaj niemiecki honor zostaje złożony go grobu. Nie zapomnijcie tego! Naród niemiecki będzie dzięki ciężkiej pracy parł do przodu, aby odzyskać należne miejsce wśród innych narodów. Wtedy przyjdzie zemsta za hańbę 1919” . Niektórzy z naocznych świadków podpisywania postanowień traktatu, relacjonowali, że uczyniono z wydarzenia uroczystość mającą celowo, dodatkowo upokorzyć Niemców, co rzecz jasna, musiało jeszcze bardziej podsycać nastroje nacjonalistycznego rewanżyzmu.
Komunistyczna rewolta kazała Niemcom tworzyć ochotnicze bataliony w celu jej stłumienia. Choć komuniści nie byli z całą pewnością świętoszkami, to brutalność z jaką się z nimi rozprawiano, powinna wielu zaniepokoić. Oczywiście, przejęcie władzy przez bolszewików stanowiło dla Polski olbrzymie niebezpieczeństwo, zwłaszcza w momencie jej walki z agresją Rosji Sowieckiej. Inna rzecz, że Niemcy różnych opcji liczyli na klęskę Polski, nie widząc - w swym zaślepieniu - realnego zagrożenia dla swojej ojczyzny, w chwili, gdyby Armia Czerwona stanęła na granicy Niemiec. Jak zawsze problemem byłą sprawa Polski. Zwycięskie kraje były podzielone, co do stanowiska w sprawie przyszłości Polaków: Francuzi, widząc możliwość w umocnieniu państwa polskiego śląskim przemysłem, chcieli w ten sposób osłabić Niemcy; Brytyjczycy, rywalizując z Francją, nie chcieli dopuścić do jej wzmocnienia. Cyniczna gra polityków sprawiała, że los Śląska bez powstań byłby zapewne przesądzony i całość znalazłaby się w granicach Niemiec. A w przypadku klęski Polski w wojnie z Rosją Sowiecką, w całości pod rządami bolszewików, podobnie jak reszta Niemiec. Polityka zwycięzców kazała zmniejszyć niemiecką armię do 100 tysięcy, pozbawiając ją poważniejszej broni, a jednocześnie wojnę z hordami bolszewickimi zrzucić na młode - jeszcze z nieukształtowanymi do końca granicami - państwo polskie. Niemcy od skrajnej prawicy, po skrajnych bolszewików, byli zgodni, że państwo polskie powinno upaść.
W tłumieniu rewolty komunistów znaczący udział miał oddział Freikorpsu o nazwie „Brygada Marynarki Ehrhardt”, pochodzącej od nazwiska założyciela Hermanna Ehrhardta. Brygada składała się głównie z ochotników służących wcześniej w marynarce wojennej, jej szlak bojowy był imponujący, można rzec, że co rusz przerzucana w różne części Niemiec tłumiła rozruchy komunistów. Po I powstaniu brygada skierowana została na Górny Śląsk, gdzie z kolei terroryzowała miejscową ludność cywilną , po czym zimą 1919 roku ponownie była skierowana do walki z komunistyczną rewoltą w Berlinie.
Sam Hermann Ehrhardt to niezwykle ciekawa postać, nieprzejednany niemiecki nacjonalista, przeciwnik republiki, twórca tajnej organizacji Consul dokonującej mordów głównie na osobach uznanych za wrogów Niemiec. Większość byłych członków organizacji zasiliła później założone przez Ernsta Röhma Oddziały Szturmowe (SA). Freikorps Ehrhardt był bodajże najlepiej zorganizowanym korpusem ochotników wśród Freikorzystów. Podobnie jak Freikorps Oberland brał udział w rozbiciu komunistycznych rządów Bawarskiej Republiki Rad w Monachium. Freikorps Ehrhardta potrafił być groźny również, dla państwa niemieckiego, stanowił trzon jednej z prób przewrotu tzw. puczu Kappa – Lutwizza w marcu 1920 roku. Sama próba przewrotu obnażała słabość niemieckiego państwa, niezdolnego energicznie interweniować w momencie zagrożenia. Freikorzyści stali się trzonem puczystów, można rzecz w odruchu protestu na wieść, że ich ochotniczy korpus ma zostać rozwiązany.
Krajobraz polityczny i społeczny po berlińskiej próbie puczu Kappa – Lutwizza otworzył drogę komunistom, którzy rozpoczęli swoją rewoltę, stłumioną po paru tygodniach przez oddziały Freikorpsu. Byli zdolni do najohydniejszych zbrodni, doskonalili się w znęcaniu i zabijaniu bezbronnych, nie wahając się popełniać wiele zabójstw i torturować bezbronnych, czynili to w swojej ojczyźnie, jak i na „gościnnych występach” m.in. na Górnym Śląsku:
Kiedy Niemcy cofali się przed powstańcami w okolicy Januszkowic na drugą stronę Odry, zemścili się na wdowie, Marii Marklowskiej, lat 55. Mieszkała najdalej od wioski Januszkowice nad Odrą na większym gospodarstwie. Najpierw Niemcy ją okradli, a potem w okrutny sposób maltretowali. Lewe oko wraz z policzkiem wykrajane i szmatą oraz błotem wypełnione, zęby wybite. Piersi odcięte (…) Jest pochowana na cmentarzu w Rokiczu. Przy pogrzebie Niemcy strzelali z Góry Świętej Anny tak, że pocisk armatni 20 centymetrowy wpadł do grobu i uniemożliwił zakończenie pogrzebu. Fotografia zamordowanej, wykonana przez dr Strzodę, została wysłana do Komisji Międzysojuszniczej wraz z notą dyplomatyczną
Członkowie Freikorpsu z całą pewnością wierzyli, że są obrońcami niemieckiego narodu, jego podporą i nie chcieli przerwać swojej wojennej przygody. Widząc w niej sposób na życie, mogli dalej uprawiać wojenne rzemiosło. Ciekawe, że ludzie, którzy często widzieli piekło walk pierwszej wojny, okaleczonych bądź zabitych kolegów, sami wychodząc cało z wojny narażali się powtórnie na niebezpieczeństwo utraty życia lub kalectwa. Oczywiście, to samo możemy powiedzieć o powstańcach śląskich, jednak w ich przypadku na ogół istniały zupełnie odmienne motywy działania. Niemiecka dusza przesiąknięta poczuciem wyższości, rozwijającym się od wielu pokoleń mistycyzmem, kultem siły i militaryzmu, nie mogła pogodzić się z porażką. Nie była wstanie pojąć, że Niemcy przegrały, że ofiary, którą miliony młodych Niemców poniosły pójdą na marne. Szukanie winnych wśród komunistów, elementów „obcych rasowo”, którzy wbili nóż w plecy niemieckiej armii, było jedną z wielu ucieczek od rzeczywistości. Ruchy polityczne, które raziły swą skrajnością, nie przerażały ogółu Niemców, a wręcz przeciwnie stawały się ucieczką. Zwalczające się nawzajem w sposób najbardziej brutalny sprawiały, że Niemcy stawały się miejscem niezdatnym do normalnego życia. Gdyby ówczesne Niemcy graniczyły z Rosją Sowiecką, zapewne przyłączyłyby się do pochodu rewolucji światowej, zatrzymując swój marsz gdzieś pod Paryżem. Freikorzyści nie powstrzymaliby Armii Czerwonej, byli zdolni tłumić powstania bolszewickie, jak również walczyć ze śląskimi powstańcami, nie byliby jednak w stanie walczyć z wojskiem. Skądinąd, najlepsze wyniki osiągali w terroryzowaniu i mordowaniu ludności cywilnej. Wirus zabijania niewinnych i całkowicie przypadkowych osób opanował Niemców wszędzie tam, gdzie się znaleźli jako okupanci. Zginąć można była całkowicie przypadkiem, zostać okaleczonym lub zesłanym do obozu koncentracyjnego. „Freikorpsy stały się symbolem kontynuowania wojennego braterstwa młodych mężczyzn, działających na rzecz „zmiażdżenia rewolucji, zmiażdżenia Polaków na Górnym Śląsku. Ich członkowie chcieli pobić „przeklęte czerwone kobiety,” „bolszewickie kurwy” na śmierć. Czerpali ze swych działań sadystyczną rozkosz. Morderstwa polityczne stały się codziennością. Ernst von Salomon zapamiętał służbę w Freikorpsie jako czas podniecenia śmiercią : „Byliśmy bandą bojowników pijanych z namiętności do świata, bojowników pełnych pożądania, rozkoszujących się działaniem
Gdy wiosną 1919, w kilka miesięcy po kapitulacji, komunistyczni powstańcy zajęli Halle, piętnastoletni Heydrich, wówczas uczeń gimnazjum, postanowił zaciągnąć się w szeregi Freikorpsu, werbującego wówczas nowych członków
Freikorps od swego początku nie był jedynie zbieraniną zbuntowanych weteranów, chcących ratować Niemcy przed bolszewizmem. To gotowe do walki oddziały, pozbawione wojennego podniecenia, rozczarowane powrotem do cywila. Ta drzemiąca w ludzkich charakterach spaczonych wojną chęć zemsty za los Niemiec, ich zdaniem skrzywdzonych i oszukanych. Odwoływanie się do mistycznych wierzeń, odrzucanie chrześcijaństwa, budziło w duszy niemieckiej demony, jakich nie sposób było okiełznać. Ukojenie, niczym narkotyk, mogła im przynieść jedynie walka i zabijanie. Freikorpsy zostały zorganizowane z inspiracji m.in. Towarzystwa Thule, okultystycznej organizacji o bardzo dalekich wpływach. Członkowie Thule, w bojowcach Freikorpsu upatrywali obrońców przed komunistami, opanowującymi coraz to większe połacie kraju.
Towarzystwo Thule – to jedna z organizacji okultystycznych. Niemcy po I wojnie przesiąknięte są ruchami, które można nazwać neopogańskimi, czerpiącymi całymi garściami z germańskiej mitologii, pogaństwa, volkizmu. Powstające związki i stowarzyszenia, przepojone wizjami „wyższości rasowej” ludu germańskiego, poszukiwały uzasadnień dla swych teorii w demonicznych kultach tkwiących w okultyzmie lub ocierających się o niego. Pobite w I wojnie Niemcy poszukiwały swych korzeni, mających dać siłę nadszarpniętej przez wojnę niemieckiej duszy, chcąc w ten sposób uzasadnić, czy też potwierdzić potrzebę panowania nad światem. Ruchy okultystyczne, ezoteryczne, neopogańskie, głoszące często dziwaczne teorie, które w innych okolicznościach nie wyszłyby poza krąg ekscentrycznych klubów dyskusyjnych, w rozbitych moralnie Niemczech znalazły pożywkę do politycznej działalności. Można zaryzykować stwierdzenie, że stały się później fundamentem dla nazistowskiej ideologii, a wcześniej inspiracją dla powstających groźnych bojówek ochotników Freikorps. Przywódcy i kierownicy narodowego socjalizmu wyszli niemal wszyscy z tych mistyczno – germańskich ugrupowań. Zachowali też ich irracjonalizm i fanatyzm tak jaskrawy w wielkiej części zarówno starych, jak i młodych hitlerowców
Towarzystwo Thule założone w Monachium, powstałe na gruzach Zakonu Germańskiego, trafiło na sprzyjający czas, podczas którego mogło włączyć się w nurt walki politycznej. Bawaria opanowana przez komunistów, dawała ku temu możliwość, Thule stało za powołaniem do życia Freikorpsu Oberland, który miał w założeniu zwalczać rządy komunistów w opanowanej przez nich Bawarii. W późniejszym okresie oddziały ochotnicze „Oberland” walczyły na Górnym Śląsku pod Górą Św. Anny.
Rudolf von Sebottendorff, prawdziwe nazwisko Rudolf Glauer, założyciel organizacji Thule początkowo bardziej zainteresowany był radiestezją, czy też chiromancją niż szerszym oddziaływaniem społecznym. Towarzystwo Thule zachowało wszystkie zasady wcześniejszych organizacji ariozoficznych, propagując „wyjątkowo mieszankę witryny sklepowej o tematyce okultystyczno – mitologicznej z teorią nauk naturalnych”, a także obiecując, opartą na utopii, szczęśliwą przyszłość w ostatnich miesiącach tragicznej wojny . W ogólnie dostępnym źródle wiedzy Wikipedii możemy przeczytać, że ideologia Towarzystwa Thule była zbliżona do późniejszej ideologii NSDAP. Niektórzy członkowie Thule odgrywali istotne role w strukturach NSDAP. Członkami Thule byli: Alfred Rosenberg, Julius Streicher, Hans Frank, Rudolf Hess (późniejszy zastępca Hitlera)] i Gottfried Feder. Spośród 220 wymienionych z nazwiska członków Thule 20 pojawia się na wczesnej liście członków NSDAP. Raczej możemy uznać, że NSDAP budowało podwaliny swojej działalności z założeń i wierzeń takich właśnie organizacji jak Thule. Organizacja przeciwna była rządom komunistów w Bawarii, którzy opanowali land w wyniku puczu. Próbowano nawet zawiązać spisek mający na celu obalenie komunistów. Ci jednak zorientowali się w porę, wtargnęli do siedziby organizacji, mordując siedmioro jej członków. Obnoszono się później z tymi, którzy zginęli, jako męczennikami za sprawę.
Walka Thule z komunistami, uaktywniła organizację, Freikorps Oberland, składający się bitnych i zdemoralizowanych osobników, co pokazały zbrodnie, jakich się dopuścili walcząc na Górnym Śląsku z powstańcami śląskimi, mordując jeńców, terroryzując ludność cywilną opowiadającą się po stronie powstańców. Wpływ okultystycznej organizacji na działalność „Oberlandu” musiał być spory, widać to choćby w symbolice noszonej przez członków Freikorpsu, a propagowanej przez Towarzystwo Thule. Członków Thule zachęcano do noszenia szpilki z brązu ze swastyką i dwiema włóczniami Parareligijne obchody rocznicy bitwy z powstańcami na Górze Św. Anny, mogą świadczyć o przenikniętym głęboko okultyzmie w duchu organizacji. Poszukiwanie inspiracji i wręcz analogii w germańskiej mitologii, tworzyło wśród członków organizacji mieszankę poczucia wyższości i „braterstwa”, o czym pisał w swoich pamiętnikach Rudolf Hoes, gotowy zabijać zdrajców, skazywanych w sądach kapturowych, „zgodnie z niemiecką tradycją” Towarzystwo Thule miało jednak coraz większe ambicje. Przyciągało jak magnes późniejszych najważniejszych dygnitarzy nazistowskich. Wielu z nich doświadczyło również „braterstwa wspólnoty” Freikorpsu. Trudno dziś z całą dokładnością stwierdzić, czy to samo Thule, czy oddziaływanie towarzystwa na Freikorps, usystematyzowało i skrystalizowało ich poglądy do formy zbrodniczego nazizmu. Niewielu historyków próbowało rozwikłać ową zagadkę, zwykle sprowadzając wszystko do dostrzeganego nieprzypadkowego podobieństwa organizacji okultystycznych i późniejszego programu partii nazistowskiej. Wszystko to posiadało już jednak silny fundament w powstałych w Niemczech teoriach rasowych o rzekomej wyższości narodu niemieckiego nad resztą ras. Mało kto dzisiaj zdaje sobie sprawę, że Niemcy, na długo przed powstaniem ruchu nazistowskiego, wprowadzały przepisy rasowe, na przykład na obszarze Niemieckiej Afryki Południowo – Zachodniej, już w 1908 roku zakazywano tam zawierania małżeństw mieszanych, anulując istniejące. W 1904 roku, w Berlinie, założono Archiwum Teorii Rasowej i Biologii Społecznej (Archiv fur Rassen und Gesellschafts – Biologie ), zajmujące się m.in. rozróżnianiem typów ras ,w celu odróżniania rasy aryjskiej od niearyjskiej. Okultyzm dodawał teoriom o wyższości rasy germańskiej mistycyzmu. Thule i podobne ruchy okultystyczne były swoistym protoplastą ideologii nazistowskiej. Jednak musimy sobie zadać pytanie, czy bez chrztu bojowego w szeregach Freikorpsu, późniejsza ideologia nazistów uległaby takiej krystalizacji i zasilenia przez zaprawionych w walkach bojowników. Freikorps, po rozkładzie niemieckiej armii w I wojnie, jej demoralizacji, stał się przedłużeniem niemieckich wierzeń o potędze niesłusznie odebranej, na podbudowie teorii ezoteryczno – volkistowskich. Okultyzm tchnął w wojownicze natury - ducha bezlitosnego zabijania w imię wyższości swego narodu, odrzucając wszelkie współczucie na rzecz bezlitosnej siły. Niczym słowa Nietschego, definiującego przewrotnie to, co jest tak naprawdę dobrem i jak należy właściwie postępować:
Co jest dobrem? Wszystko, co potęguje poczucie potęgi, samą potęgę człowieka. Co jest złem? Wszystko co pochodzi ze słabości. Co jest szczęściem? Poczucie, że potęga wzrasta, że jakiś opór został przezwyciężony. Słabi i nieudolni niech zginą : pierwsze zdanie naszej miłości ludzi. I należy im pomóc. Co jest szkodliwszym, aniżeli jaki bądź występek? Czynne współcierpienie ze wszystkimi nieudolnymi i słabymi, chrześcijaństwo.
Po zakończeniu wojny domowej w Niemczech, czas uśpił na kilka lat ducha zemsty, kierując go na inne tory walki politycznej. Jednak Freikorzyści nie zapomnieli swej porażki z Polakami na Śląsku i w Wielkopolsce, czekali na swój dzień, podsycani żądzą rewanżu, chcieli wrócić na Śląsk, raz jeszcze i już na zawsze pozostać, zresztą nie tylko tam. Liczyli, że powstała niemiecka potęga, tym razem zmiażdży Polaków, rozprawi się z tymi, którzy oderwali tak drogie im terytoria od ich ojczyzny. Przebaczenie i pojednanie nie wchodziło w grę, upływający czas nie uspokajał charakterów, on je jeszcze rozpalał, żądza zemsty była silniejsza niż upływ czasu i logika, czekali na swój czas.
„Zagadki duszy niemieckiej” to książka, która wkrótce ukaże się nakładem Wydawnictwa Naukowego „Śląsk”.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/historia/572221-demony-duszy-niemieckiej-fragment-ksiazki-a-krzystyniaka