Wczorajsza data, czyli 30 maja dla prawdziwego Amerykanina z Południa zawsze będzie kojarzyć się z najbardziej wojowniczym i zadziornym prezydentem USA - Andrew Jacksonem.
To właśnie tego dnia 1806 roku, w dramatycznym pojedynku na pistolety Jackson położył trupem innego zakapiora, mistrza strzeleckiego, uczestnika niezliczonych starć na broń krótką twarzą w twarz, skąd inąd, z zawodu prawnika, Charlesa Dickinsona. Powodem strzelaniny było małżeństwo Jacksona z Rachel Donelson Robards. Wprowadziła ona w błąd swojego przyszłego męża, twierdząc, że rozwiodła się z poprzednikiem. W rzeczywistości popełniła bigamię. Trzy lata później, już po rzeczywistym rozwodzie, Jackson wziął ponownie ślub i od tamtej pory Rachel stała się jego prawowitą małżonką w świetle prawa cywilnego. Jednak od tego czasu Jackson był przeczulony na tym punkcie. Jeśli ktoś wypominał mu ową historię, natychmiast sięgał po broń. Brał udział ponoć, aż w 100 pojedynkach, kierując się życiową dewizą: „Nigdy nie podawaj do sądu kogoś za napaść czy obrazę. Ureguluj tę sprawę sam”. Ale Dickinson był równie twardym przeciwnikiem i szczycił się opinią wyjątkowo skutecznego strzelca. W ilości stoczonych pojedynków prześcigał Jacksona. Przyszły siódmy prezydent Stanów Zjednoczonych potrafił zachować zimną krew. Pozwolił Dickinsonowi strzelać jako pierwszy. Kula trafiła go w pierś, złamała żebro i utkwiła powyżej serca. Pokonując ból Jackson wyprostował się i nacisnął z kolei on nacisnął spust. Jednak zamiast huku wokoło zapanowała głucha cisza. Kurek zablokował się w połowie drogi do spłonki. Jackson jeszcze raz naciągnął kciukiem sprężynę i za drugim „podejściem” pistolet wystrzelił. Ugodzony śmiertelnie w pachwinę Dickinson osunął się na ziemię i skonał. Lekarze nie chcieli ryzykować życia Jacksona i pozostawili mu kulę w klatce piersiowej. Towarzyszyła mu ona, jeszcze przez 39 lat życia, aż do śmierci.
Jackson nie miał wyższych studiów. Nigdy nie nauczył się też poprawnie pisać. Nie stało to jednak na przeszkodzie, by uniwersytet w Harvardzie nadał mu, tak jak każdemu innemu prezydentowi, tytuł doktora honoris causa. Podczas uroczystości wręczenia dyplomu, student przemawiał w języku łacińskim. Najpierw pełnił funkcję senatora (do kwietnia 1798 roku), kiedy to został zatwierdzony jako sędzia Sądu Najwyższego Tennessee (the Tennessee Supreme Court). Wkrótce po objęciu urzędu sędziego, lokalny szeryf bał się aresztować przestępcę Russela Beana. Jackson wziąwszy pistolet, zamknął opryszka i po krótkim procesie wydał wyrok skazujący Co ciekawe, Jackson, nie pozostawił po sobie żadnych pisemnych werdyktów, być może dlatego, ponieważ miał problemy z ortografią. W 1812 roku wstąpił do US-Army, by walczyć z angielską interwencją. Zasłynął jako dowódca obrony Nowego Orleanu. Dosłużył się stopnia generała majora.
Jako prezydent (1829-1837) Andrew Jackson stworzył tzw. spoils system. Chodziło o „rotacje urzędu” (rotation in office). Polegała ona na częstych zmianach na najwyższych stanowiskach państwowych, których obsada zależała od prezydenta. W ten sposób zwalniał wielu skorumpowanych, niekompetentnych urzędników, ale też często zastępując ich „swoimi ludźmi”. Lubił rżnąć w pokera i hazardować się na wyścigach konnych. Już jako prezydent trzymał konie wyścigowe w stajniach Białego Domu. Formalnie stanowiły własność jego przybranego syna, jednak wszyscy wokół wiedzieli do kogo naprawdę należą. Jackson był pierwszym i jedynym, jak do tej pory prezydentem, który spłacił narodowy dług zwany publicznym oraz pierwszym prezydentem, na który przeżył zamach. Dwie kule wystrzelone przez psychicznie chorego Warrena Davisa cudem minęły jego głowę. Innym razem podczas ulubionych spotkań z obywatelami jeden z nich Robert Randolph, bez słowa uderzył pięścią prezydenta. Choć prezydent chciał się natychmiast zrewanżować się, został powstrzymany, Napastnik zbiegł. Jackson – miał zakrwawioną twarz – nie wniósł sprawy do sądu, uznając że była to jego wina, gdyż wykazał się brakiem czujności. Do dziś Jackson pozostaje idolem amerykańskich ekspansjonistów.
Jeszcze w młodości Jackson, wraz z kolegami, uczestniczył w pijatyce w jednej z lokalnych tawern. Porozbijali kieliszki, zniszczyli stół i krzesła, rozebrali się i podpalili ubrania. Wiele lat później, kiedy Jackson ubiegał się o prezydenturę, pewna dama wykrzyknęła:
Jackson? Andrew Jackson? Czyżby chodziło o tego Jacksona, który mieszkał tu, w Salisbury? Kiedy mieszkał tutaj, był tak znanym rozpustnikiem (...) Jeśli Andrew Jackson może być prezydentem, oznacza to, że każdy może nim być.
arp
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/historia/56511-kazdy-moze-byc-prezydentem
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.