Wiem, że w polityce dużo się dzieje, teraz wyjątkowo dużo. Ale nie przechodźmy obok spraw fundamentalnych. Za taką uważam uroczystość w Pałacu prezydenckim, podczas której ujawniono nazwiska 26 osób odnalezionych przez IPN i zidentyfikowanych. „Powracamy po swoich” - tak brzmi hasło, które jest dla mnie ważnym symbolem walki o polską pamięć.
Z jednej strony całkowicie rozumiem ekscytację, gdy ogłaszany jest termin identyfikacji i te pytania w kierunku Instytutu Pamięci Narodowej, który prowadzi naprawdę szerokie poszukiwania. Czy znaleźliście Pileckiego? A czy tym razem będą jakieś „duże nazwiska”? Ale z drugiej strony, mam z takim podejściem kłopot. Pamiętam oczywiście, jak wielkim świętem, nie tylko dla rodzin, ale i dla nas, wszystkich Polaków, były informacje o odnalezieniu „Łupaszki i jego pogrzeb, jak wspaniale można było poczuć się, gdy ogłoszono, że wiemy, gdzie przez lata leżeli „Inka” i „Zagończyk”. To są nie tylko duże, to są WIELKIE nazwiska.
To skala makro, zejdźmy jednak niżej. Tłumaczymy sobie fenomen Żołnierzy Wyklętych i ich działania na społeczeństwo. Chyba rzeczywiście jest tak, jak mówił mi kiedyś prof. Krzysztof Szwagrzyk, że siła tej legendy tkwi w powszechności. Każdy powiat w Polsce ma swoją „Łączkę” i każdy powiat ma swojego bohatera. A jeśli nie ma takiego bohatera w rodzinie, to wśród znajomych już tak, bo ten opór wobec komunistów był naprawdę powszechny i powszechnie przez ludzie wspierany. Jest więc tych historii sporo i każda ma swoją siłę, każda zasługuje na wyświetlenie i ogłoszenie światu.
Czy „dużym nazwiskiem” nie jest Romuald Lenczewski, sześciolatek, który 8 października 1943 r. widząc zbliżających się do rodzinnej wsi Leńce Niemców, próbował ostrzec rodziców pracujących w polu? Dostał serią z automatu, dawał jeszcze oznaki życia, gdy Niemcy kazali go pogrzebać przypadkowemu człowiekowi w dole przygotowanym do przechowywania ziemniaków. Do dzisiaj miał tylko grób symboliczny, teraz doczeka się pogrzebu. Nie ma jego fotografii.
Czy nie jest „dużym nazwiskiem” ppor. cz.w. Wacław Sobolewski ps. „Sęk”, który zginął zastrzelony podczas próby ucieczki spośród grupy Polaków aresztowanych i konwojowanych w ramach tzw. Obławy Augustowskiej?
Dziadek walczył w partyzantce, babcia chodziła w jego oddziale. Przed nami w rodzinie tej historii nie ukrywano. Jesteśmy dumne i szczęśliwe, że taka uroczystość nas spotkała
— mówią mi Anna Konach i Jolanta Radziewicz, wnuczki Wacława Sobolewskiego.
Na codzień mieszkają w Niemczech, ale nie wyobrażały sobie, żeby na takiej uroczystości nie być. Kobiety mówią mi, że podczas odczytywania biogramu i wręczania noty popłakały się i wciąż mają gęsią skórkę na rękach. Niezwykłym zbiegiem okoliczności jest także to, że uroczystość w Pałacu, gdzie rodzina oficjalnie dowiaduje się o odnalezieniu bohatera przypada 12 maja, dokładnie w 105. rocznicę jego urodzin.
Jeszcze jedno nazwisko, oceńcie państwo czy nie „duże”. Stanisław Antoni Gutowski ps. „Sokół” - od wiosny 1947 r. walczył w szeregach I Brygady Podlaskiej NZW por. Tadeusza Narkiewicza ps. „Ciemny”, a po jego śmierci samodzielnie dowodził patrolem PAS. W maju 1948 r. został postrzelony w akcji, pochowano go w nieoznaczonej mogile na cmentarzu parafialnym w Starym Lubotyniu.
Krystyna Rutkowska i Agnieszka Grabowska to wnuczki brata Stanisława Gutowskiego, one odbierały fotografię i notę od IPN. Mówią mi o domknięciu rodzinnej historii. Głos grzęźnie w gardle, chwilę milczymy.
Dużo więcej wiedzieliśmy o naszym dziadku niż o jego braciach. Jesteśmy szczęśliwe, że IPN wraca do takich historii
— opowiadają. Słyszę o dużej rodzinie, czterech braci, dwie siostry. Tylko dwoje z nich założyło rodziny, reszta zginęła. Takie to bardzo polskie losy.
Tych historii poznaliśmy dzisiaj 26. Powyżej przytoczyłem trzy, nie wartościując ich, ani nie hierarchizując.
Ta nota to jest dokument prawdy (…) uświadamia nam, że jesteśmy dziedzicami tego czynu zbrojnego. (…) Jest też źródłem satysfakcji, że nasi bohaterowie będą mieli godny pogrzeb
— mówił w imieniu rodzin prof. Marian Dygo.
Nawet w tytule informacji na portalu wPolityce.pl piszemy, że to „kolejne identyfikacje”. W kwestii porządkowej wszystko się zgadza, nie pierwszy raz z tej okazji się spotykamy. Naciskam jednak na to, by nie traktować „kolejnych” identyfikacji taśmowo, by czytać historie związane z poszczególnymi nazwiskami odrębnie. Nie da się zresztą inaczej, gdy spojrzy się na te rodziny, które odbierają noty identyfikacyjne i pamiątkowe fotografie. Widząc jak ze łzami w oczach odczytują dokument, albo wpatrują się w zdjęcie, czasem czule je głaszcząc, czuję się źle, gdy ktoś pyta o „duże nazwiska”. Dla nich, dla których właśnie dopełnia się rodzinna historia, większych nazwisk nie ma i nie będzie.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/historia/562212-przy-identyfikacjach-ipn-nie-pytajcie-o-duze-nazwiska
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.