W Ankonie odbyły się w niedzielę polsko-włoskie obchody 77. rocznicy wyzwolenia tego miasta przez żołnierzy 2. Korpusu Polskiego. Miejscem ceremonii była historyczna brama - Porta Santo Stefano, którą polscy żołnierze przekroczyli w dniu 18 lipca 1944 roku.
W uroczystościach udział wzięli 97-letni weteran
Zdobycie Ankony i całej nadadriatyckiej części regionu Marche, które było samodzielną operacją polskiego wojska, przyczyniło się do skrócenia czasu walk aliantów z Niemcami we Włoszech.
W uroczystościach udział wzięli 97-letni weteran 2. Korpusu Polskiego, uczestnik walk o Monte Cassino, Bolonię i Ankonę kapitan Władysław Dąbrowski i 90-letni powstaniec warszawski Janusz Maksymowicz. Obecni byli: córka dowódcy 2. Korpusu generała Władysława Andersa, ambasador RP we Włoszech Anna Maria Anders i Szef Urzędu do Spraw Kombatantów i Osób Represjonowanych Jan Józef Kasprzyk. Przybyli też przedstawiciele władz Ankony i jej mieszkańcy oraz delegacja stowarzyszenia włoskich partyzantów i ich rodzin.
„Jako Polacy mamy szczególne prawo to mówić”
Burmistrz Ankony Valeria Mancinelli podkreśliła w wystąpieniu, że pamięć i wspomnienie „muszą działać jak szczepionka, która pozwoli uratować ludzkość przed powtórzeniem się tragedii” z pierwszej połowy XX wieku.
To pamięć i wspomnienie muszą wytworzyć przeciwciała w głowach i sercach
— dodała.
Jak zauważyła burmistrz, poświęcenie polskich żołnierzy nie było daremne, bo „narodziły się dekady demokracji i pokoju w tej części Europy”.
Ambasador Anna Maria Anders mówiła zaś o polsko-włoskim braterstwie broni. Podkreśliła, że często odwiedza polskie cmentarze wojenne we Włoszech. Przypomniała, że wielu żołnierzy 2. Korpusu Polskiego nie mogło wrócić do ojczyzny i było skazanych na wygnanie.
„Ja - dodała - wychowałam się wśród nich”.
Minister Kasprzyk oświadczył: „77 lat temu rozegrała się kolejna w dziejach świata odsłona walki między dobrem i złem. Polacy i Włosi stali wtedy po stronie dobra”.
Wspólnym wysiłkiem robiliśmy wszystko, by zakończyć koszmar, jaki wywołały w 1939 roku nazistowskie Niemcy i sowiecka Rosja
— dodał.
Jak zaznaczył, lekcją z tragedii II wojny światowej na przyszłość jest to, że „nie ma narodów lepszych i gorszych, nie ma państw lepszych i gorszych”.
Jako Polacy mamy szczególne prawo to mówić
— stwierdził Jan Józef Kasprzyk.
Szef Urzędu ds. Kombatantów i Osób Represjonowanych odznaczył medalem „Pro Bono Poloniae” burmistrz Valerię Mancinelli, która od wielu lat patronuje obchodom rocznicy wyzwolenia Ankony przez polskie wojsko.
Polska i włoska delegacja złożyły wieńce przy tablicy w hołdzie polskim żołnierzom, znajdującej się na bramie.
Kwiaty złożono też przy pomniku upamiętniającym włoski ruch oporu w Parco del Pincio.
- Korpus Polski podszedł pod Ankonę – ważny pod kątem strategicznym port – w efekcie działań pościgowych prowadzonych wzdłuż wybrzeża od połowy czerwca do połowy lipca 1944 r. 17 lipca rano ruszyło natarcie polskie w kierunku na Ankonę. Dzięki manewrowi oskrzydlającemu 5. Kresowej Dywizji Piechoty 18 lipca 1944 roku do miasta wkroczyli polscy żołnierze.
Straty po stronie polskiej straty wyniosły: 39 poległych oficerów oraz 338 zabitych i rannych szeregowych. W czasie działań nad Adriatykiem 2. Korpus Polski stracił łącznie 496 żołnierzy. 1789 zostało rannych , a 139 uznano za zaginionych.
Weteran 2. Korpusu: chcieliśmy jak najszybciej dotrzeć do Polski
Nasz 2. Korpus Polski wytyczył sobie następującą drogę: jak najszybciej dotrzeć do ojczyzny, ale stało się inaczej - powiedział PAP weteran walk we Włoszech 97-letni kapitan Władysław Dąbrowski, który przybył z Polski na obchody 77. rocznicy wyzwolenia Ankony.
Świadomość tego, że polscy żołnierze walczą na tylu frontach i odnoszą sukcesy, była dla nas otuchą i bodźcem
— stwierdził porucznik Janusz Maksymowicz, weteran Armii Krajowej, powstaniec warszawski, członek Rady do Spraw Kombatantów i Osób Represjonowanych.
Obaj kombatanci wzięli w sobotę udział w uroczystościach na polskim cmentarzu wojennym w Loreto niedaleko Ankony. Na nekropolii tej pochowanych jest ponad 1080 żołnierzy 2. Korpusu Polskiego. W mszy i ceremonii rocznicowej uczestniczyli ambasador RP we Włoszech Anna Maria Anders i szef Urzędu ds. Kombatantów i Osób Represjonowanych Jan Józef Kasprzyk.
Urodzony w 1924 roku w Nowogródku kapitan Władysław Dąbrowski był od kwietnia 1942 roku żołnierzem Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie - najpierw Armii Polskiej w ZSRR, a później 2. Korpusu Polskiego. Wcielony do 15. Pułku Ułanów Poznańskich, przez Iran, Irak, Palestynę i Egipt dotarł do Włoch. Tam w składzie macierzystej jednostki brał udział w walkach m.in. o Monte Cassino, Ankonę i Bolonię.
W rozmowie z PAP weteran podkreślił:
Nasz 2. Korpus wytyczył sobie następującą drogę: jak najszybciej dotrzeć do Polski, ale stało się inaczej. Lecz mimo że już wiedzieliśmy pod Monte Cassino, że nasze ziemie są sprzedane, my jednak staraliśmy się zrobić wszystko, żeby odwiecznego wroga pokonać.
Robiliśmy wszystko, a świadczy o tym najlepiej cmentarz w Loreto i ponad tysiąc grobów na nim. To dowód, że nie na darmo ta krew została przelana, a po latach mamy wolną Polskę
— zaznaczył.
Kapitan Dąbrowski dodał, że na cmentarzu w Loreto pochowanych jest wielu jego kolegów z 15. Pułku Ułanów Poznańskich.
Wyjaśnił wspominając walki w rejonie Ankony:
Naszym zadaniem było zdobycie Loreto. Zdobyliśmy położone wokół miejscowości. W samej bazylice Niemców nie było, kiedy tam wchodziliśmy. I właśnie wtedy mieliśmy okazję zwiedzić całą bazylikę, zwłaszcza polską kaplicę. Potem zostaliśmy wysłani do innych zadań na inny odcinek.
I stała się - dodał - rzecz niesłychana. Przyleciał niemiecki samolot i zbombardował kaplicę niemiecką. Zrzucił bombę na kaplicę niemiecką, przylegająca do naszej. To był jakiś niesamowity znak; niemiecka kaplica została zniszczona.
Kiedy po raz pierwszy przyjechałem do Loreto po wojnie, spotkałem siostry nazaretanki. Byłem zachwycony opieką, jaką roztoczyły nad polskim cmentarzem, ich oddaniem. Ma to dla mnie szczególnie osobistą wymowę, bo ja mieszkałem w Nowogródku, gdzie były nazaretanki. Pierwsze lata szkoły uczyłem się właśnie u nich
— zaznaczył Władysław Dąbrowski.
Wspomniał też losy i drogę swojej rodziny, które ostatecznie doprowadziły go do Korpusu generała Władysława Andersa. Opowiedział, że w 1940 roku z matką i młodszym bratem został wywieziony na Sybir. Wcześniej jego ojciec został skazany na 15 lat łagru.
Tak zaczęła się moja droga, na koniec której trafiłem do 2. Korpusu, a potem na pola bitew we Włoszech. Długo nie mogłem się zdecydować na to, by po wojnie pojechać na Monte Cassino. Kiedy po raz pierwszy pojechałem, siedziałem w 2014 roku naprzeciwko ołtarza i leciały mi łzy. Ja nie płakałem, łzy same płynęły ze wzruszenia
— mówił kapitan Dąbrowski. Przyznał: „Dalej bardzo to wszystko przeżywam”.
„Jestem szczęśliwy, że ja powstaniec warszawski…”
Urodzony w 1930 roku porucznik Janusz Maksymowicz został podczas Powstania Warszawskiego przydzielony do kompanii szturmowej Batalionu AK „Bug”. W czasie walk o gmach „Pasty” w Śródmieściu został ranny. Po kapitulacji był ewakuowany wraz z rannymi ze szpitala polowego w stronę Pruszkowa; udało mu się zbiec z transportu.
W rozmowie z PAP podczas uroczystości upamiętniających 77. rocznicę wyzwolenia Ankony podkreślił:
Te obchody są przypomnieniem, że żołnierze polscy w czasie drugiej wojny światowej walczyli na wszystkich frontach, były też potężne formacje wojskowe polskiego państwa podziemnego.
Te wszystkie siły - dodał - walczyły o odzyskanie przez Polskę wolności.
Jestem szczęśliwy, że ja powstaniec warszawski mogę oddać hołd żołnierzom, którzy także we Włoszech walczyli o polskość
— wyznał.
W czasie Powstania byłem tam, gdzie toczyły się najcięższe walki, na Starym Mieście. Walczyliśmy tam od 1 sierpnia do 2 września i tego dnia przeszliśmy kanałami do Śródmieścia
— wyjaśnił.
Zaznaczył następnie:
My oczywiście wiedzieliśmy wtedy o walkach polskich żołnierzy we Włoszech. Mieliśmy bieżące informacje. Był biuletyn informacyjny Armii Krajowej. Roznosiłem go nawet w czasie Powstania do różnych miejsc.
Byliśmy w miarę poinformowani o tym, co się dzieje. Siłą rzeczy wiadomości były opóźnione, ale mieliśmy niemal pełną wiedzę o Polakach walczących na różnych frontach
— powiedział porucznik Janusz Maksymowicz.
Przyznał następnie:
Te informacje dodawały otuchy. To był bardzo ważny przekaz, że szerokim frontem zrywamy się w walce o niepodległość.
Wiadomości o żołnierzach polskich sił zbrojnych walczących na Zachodzie, na przykład we Włoszech czy sukcesy dywizji generała Maczka, wyzwalającej kolejne miasta w Holandii działały na nas jak bodziec, że trzeba wszystko zrobić, żeby stawać do walki; każdy, gdzie kto mógł
— dodał kombatant.
kpc/PAP
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/historia/559125-pamiec-o-wyzwoleniu-ankony-przez-polakow-co-mowil-weteran