80 lat temu, 10 lipca 1941 r., w Jedwabnem (Podlaskie) doszło do mordu na co najmniej 340 Żydach, którego – według ustaleń śledztwa IPN – z inspiracji Niemców dokonała grupa miejscowych Polaków. Większość ofiar pogromu została po zamknięciu w stodole spalona żywcem.
Rocznicowe obchody zaplanowano na 11 lipca.
W tym roku przybędziemy do Jedwabnego w niedzielę 11 lipca. Spotkamy się o godz. 11.00 w miejscu masowego grobu ofiar pogromu, pod pomnikiem upamiętniającym pomordowanych Żydów w Jedwabnem, aby pomodlić się i wspomnieć ich tragiczny los. W tym roku nie przewidujemy oficjalnych przemówień
— poinformowała PAP Marta Guze-Korszyńska z Gminy Wyznaniowej Żydowskiej w Warszawie.
Dodała, że po modlitwach i zapaleniu zniczy w Jedwabnem delegacja gminy pojedzie także do innych miejsc, gdzie doszło do mordów: Radziłowa, Wąsosza, Szczuczyna i Bzur.
Sprawa Jedwabnego zaczęła być głośna i wywołała szerokie międzynarodowe dyskusje po tym, gdy w 2000 r. ukazała się książka Jana Tomasza Grossa „Sąsiedzi”, w której napisał on, że polscy sąsiedzi zamordowali w Jedwabnem 1,6 tys. Żydów.
W toku wszczętego w 2000 i umorzonego w 2003 r. śledztwa IPN ustalił, że mordu nie mniej niż 340 Żydów (300 spalono żywcem w stodole, a co najmniej 40 innych zabito wcześniej w nieustalony sposób) dokonała około 40-osobowa grupa polskiej cywilnej ludności, która miała w nim „rolę decydującą”, ale inspiratorami byli Niemcy, choć ich roli do końca nie dało się ustalić.
Żydów najpierw zgromadzono na miejskim rynku. Grupę mężczyzn zmuszono do rozbicia pomnika Lenina, który stał poza rynkiem na skwerku, znajdującym się przy drodze wiodącej w kierunku Wizny. Następnie, około południa, Żydom kazano dźwigać fragment rozbitego popiersia na rynek, a stamtąd zanieść do stodoły na skraju miasteczka, na drewnianych noszach. Grupa ta mogła liczyć 40-50 osób. Ofiary z tej grupy zgładzono w nieustalony sposób, a ciała wrzucono do grobu wykopanego wewnątrz stodoły. Na zwłoki w grobie wrzucono części rozbitego popiersia Lenina. Potem grupę co najmniej 300 osób, kobiet i mężczyzn w różnym wieku, po zamknięciu w stodole spalono żywcem, przy czym - jak podawał IPN - „dokonywano uprzednio także pojedynczych zabójstw w bliżej nieustalonych okolicznościach”.
IPN umorzył śledztwo, bo - jak wtedy tłumaczono - nie udało się znaleźć wystarczających dowodów na udział osób innych niż osądzone w tej sprawie już po II wojnie światowej. Nie znaleziono też wystarczających dowodów na postawienie zarzutów innym osobom. W końcu lat czterdziestych 22 mieszkańców Jedwabnego i okolic stanęło przed polskim sądem; zapadł wówczas m.in. jeden wyrok śmierci (za bezpośredni udział w mordzie), zamieniony potem na 15 lat więzienia. Pozostałych podsądnych oskarżono jednak tylko o udział w spędzeniu Żydów na rynek w Jedwabnem (skąd przepędzono ich do stodoły), a nie o zabijanie ofiar.
Największe uroczystości rocznicowe w Jedwabnem odbyły się - jak dotąd - w 60. rocznicę tego mordu, w 2001 r. Ówczesny prezydent RP Aleksander Kwaśniewski przeprosił wtedy za tę zbrodnię. Przed tymi uroczystościami, na przełomie maja i czerwca 2001 r., IPN przeprowadził w Jedwabnem ekshumację, która - wobec stanowiska Żydów, że nie wolno naruszać spokoju zmarłych - miała ograniczony charakter. Podczas niej w obrębie stodoły znaleziono m.in. łuski i naboje produkcji niemieckiej. Śledztwo wykazało jednak, że nie pochodzą one z 1941 r. W dwóch odkrytych wówczas przez IPN mogiłach znaleziono szczątki ok. 250 ofiar. W czasie ekshumacji odkryto drugą mogiłę ofiar pogromu. Znajduje się w obrębie fundamentu stodoły. Znaleziono tam - oprócz szczątków ofiar - fragmenty pomnika Lenina.
Przed uroczystościami w 2001 r. zdemontowano stary pomnik z napisem, że zbrodni dokonali Niemcy, i wzniesiono nowy pomnik, a na obrysie dawnej stodoły, w której zginęli Żydzi, ustawiono mur z bloków z piaskowca. Przedtem prowadzono w tym miejscu prace archeologiczne. Napis na pomniku nie wskazuje sprawców. Po polsku, hebrajsku i jidisz napisano:
Pamięci Żydów z Jedwabnego i okolic, mężczyzn, kobiet, dzieci, współgospodarzy tej ziemi, zamordowanych, żywcem spalonych w tym miejscu 10 lipca 1941 roku. Jedwabne 10 lipca 2001 roku.
W 2001 r. otwarto też cmentarz ofiar. Stary cmentarz żydowski, na którym - według relacji świadków - również znajdują się groby ofiar mordu, został wówczas uporządkowany.
W trakcie zorganizowanej w ostatnich dniach w IPN w Warszawie konferencji naukowej, podczas panelu „Jedwabne i inne pogromy na kresach północno-wschodnich”, historycy mówili, że zbrodnia w Jedwabnem i pogromy, do których doszło w sąsiednich miejscowościach, miały genezę w niemieckiej polityce okupacyjnej, ale i w polskim antysemityzmie sprawców tego mordu.
Szef Biura Badań Historycznych IPN prof. Marek Wierzbicki wymieniał także, że miała na to wpływ okupacja sowiecka, okres anarchii po jej upadku spowodowanym agresją III Rzeszy na ZSRS, antysemityzm Polaków oraz polityka niemieckiego okupanta, prowadzona w pierwszych miesiącach wojny niemiecko-sowieckiej.
W poprzednich latach IPN informował, że na Białostocczyźnie po wybuchu wojny niemiecko-sowieckiej w czerwcu 1941 r. i zajęciu przez Niemców terenów okupowanych dotąd przez Sowietów doszło do blisko 30 wystąpień antyżydowskich. W poprzednich latach Instytut umorzył prowadzone śledztwa ws. zdarzeń w Wąsoszu, Radziłowie, Szczuczynie i mordu żydowskich kobiet w Bzurach. Powody były podobne: albo w ogóle nie udało się ustalić sprawców, albo nie udało się ustalić sprawców innych niż ci, którzy po wojnie byli za te zbrodnie osądzeni.
Ponowne ekshumacje?
W ostatnich latach pojawiały się głosy na temat wznowienia prac - także ponownych ekshumacji - które miałyby ostatecznie zamknąć sprawę odpowiedzialności za mord w Jedwabnem. Przeciwna ekshumacjom jest strona żydowska, która podnosi, że godzi to w tradycje religijne Żydów, ale też niczego - po śledztwie IPN - już nie wyjaśni.
Mówienie o tym, że nie jest jasne, kto zabił Żydów w Jedwabnem czy w Kielcach, jest dla nas czymś równie bolesnym, jak dla Polaków kwestionowanie zbrodni katyńskiej. To tak, jakby mówić, że dokładnie nie wiadomo, kto zaczął II wojnę światową, kto napadł na Polskę 17 września, kto zabił polskich oficerów w Lesie Katyńskim
— mówił PAP w 2016 r. naczelny rabin Polski Michael Schudrich.
[…]nikt poważny nie ma wątpliwości co do tego, kto zabił Żydów w Jedwabnem. Pytanie dotyczące wpływu Niemców na Polaków w tamtym tragicznym dniu, to jest już inne zagadnienie. Natomiast co do tożsamości sprawców zbrodni sprawa jest jasna
— dodawał Schudrich.
Oczywista jest rola Niemców, którzy zachęcali polską ludność do pogromów, i która w dużej części im ulegała. Nie wiemy z dokumentów, czy w Jedwabnem esesmani byli obecni przy masakrze, nie wiadomo, czy stali przy płonącej stodole, czy też wyjechali z miasteczka. Mimo niemieckiej inspiracji odpowiedzialność jednak spoczywa na tych, którzy tego mordu dokonali. A byli to Polacy. Niemcy, owszem, dali Polakom pewien wzór, pokazywali, jak należy z Żydami postępować. To była pogarda, grabież, podpalenie synagogi, niszczenie świętych ksiąg
— mówił PAP również w 2016 r. historyk prof. Andrzej Żbikowski z Żydowskiego Instytutu Historycznego.
Hipotezy IPN
IPN prowadząc śledztwo w sprawie zbrodni w Jedwabnem z 10 lipca 1941 r., przyjął trzy hipotezy dotyczące odpowiedzialności za masakrę Żydów. Po zebraniu relacji i analizie dowodów przyjęto, że zbrodni tej dokonali Polacy z niemieckiej inspiracji; wykluczono tym samym wyłączną odpowiedzialność Niemców albo Polaków.
Co do udziału polskich cywili w dokonaniu zbrodni, należy przyjąć, iż była to rola decydująca o zrealizowaniu zbrodniczego planu […]. Zasadne jest przypisanie Niemcom, w ocenie prawnokarnej, sprawstwa sensu largo tej zbrodni. Wykonawcami zbrodni, jako sprawcy sensu stricto, byli polscy mieszkańcy Jedwabnego i okolic - mężczyźni, w liczbie co najmniej około 40
— to najważniejszy fragment konkluzji postępowania pionu śledczego IPN, który badał tragiczne wydarzenia z lipca 1941 r.
Śledztwo w sprawie mordu w Jedwabnem zostało wszczęte 5 września 2000 r. Prowadził je prokurator Radosław J. Ignatiew, ówczesny naczelnik Oddziałowej Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu w Białymstoku.
W punkcie wyjścia pion śledczy IPN przyjął jednak trzy hipotezy, które weryfikowano na podstawie wszystkich dowodów gromadzonych w toku śledztwa.
Pierwsza hipoteza - zbrodni w Jedwabnem dokonali sami Niemcy bez udziału Polaków lub też zmuszając do udziału w jej dokonaniu pewną grupę polskich cywili. Druga hipoteza - zbrodni w Jedwabnem dokonali sami Polacy z własnej inicjatywy, bez współdziałania z Niemcami. Trzecia hipoteza - zbrodni w Jedwabnem dokonała grupa Polaków działających z niemieckiej inspiracji, w poczuciu dozwolonej ze strony Niemców i pełnej bezkarności
— podał IPN.
Ostatecznie Instytut ustalił, że ofiary zbrodni w Jedwabnem miały być najpierw zgromadzone na rynku miasteczka, dozorowane, następnie doprowadzone w okolice wiejskiej stodoły, gdzie „grupę co najmniej 40 osób zabito w nieustalony sposób”. Z kolei grupę „co najmniej 300 osób płci obojga w różnym wieku”, po zamknięciu we wnętrzu stodoły, „spalono żywcem”. Wcześniej dokonano także pojedynczych zabójstw w bliżej nieustalonych okolicznościach.
Rok przed wydaniem postanowienia o umorzeniu śledztwa, 9 lipca 2002 r. (zakończono wówczas wszystkie czynności zaplanowane w śledztwie), prokurator Ignatiew przedstawił prawdopodobny przebieg zbrodni.
Tego dnia, w czwartek nad ranem, do Jedwabnego zaczęli przybywać mieszkańcy okolicznych wsi z zamiarem brania udziału w zaplanowanej wcześniej zbrodni zamordowania żydowskich mieszkańców tej miejscowości. W wieczór poprzedzający zdarzenia niektórzy żydowscy mieszkańcy uprzedzeni zostali przez znajomych Polaków, że przygotowywane są zbiorowe działania przeciwko Żydom. Od godzin rannych 10 lipca 1941 r. rozpoczęto wypędzanie z domów ludności żydowskiej i gromadzenie jej na rynku miasteczka. Zgromadzonym kazano wyrywać trawę spomiędzy kamieni brukowych, którymi wyłożony był rynek. Dopuszczano się przy tym aktów gwałtu i przemocy wobec zgromadzonych. Dokonywali tego mieszkańcy Jedwabnego i okolic, narodowości polskiej
— podał prokurator.
Co do roli Niemców prokurator Ignatiew wypowiedział się następująco: „Liczni przesłuchani świadkowie wskazują na przybyłych w tym dniu do Jedwabnego umundurowanych Niemców. Niemcy ci prawdopodobnie w małej grupie asystowali w akcji wyprowadzania pokrzywdzonych na rynek i do tego ograniczyła się ich czynna rola. Nie jest w świetle zgromadzonych dowodów jasne, czy uczestniczyli w konwojowaniu ofiar na miejsce kaźni i czy byli obecni przy stodole. Zeznania świadków w tym zakresie różnią się zasadniczo”.
Przyjąć można, że zbrodnia w Jedwabnem została dokonana z niemieckiej inspiracji. Obecność choćby biernie zachowujących się niemieckich żandarmów z posterunku w Jedwabnem, a także innych umundurowanych Niemców (jeśli założyć, że byli oni obecni na miejscu zdarzeń) była równoznaczna z przyzwoleniem i tolerowaniem dokonania zbrodni na żydowskich mieszkańcach tej miejscowości
— podsumował prokurator Ignatiew.
Postanowienie o umorzeniu śledztwa ostatecznie wydano 30 czerwca 2003 r., następnie ogłoszono je 9 lipca tego samego roku. Powodem umorzenia było niewykrycie innych żyjących sprawców zbrodni niż ci, których skazano po wojnie.
Spośród osób, których nazwiska, jako sprawców wymienione zostały w aktach spraw, część została prawomocnie osądzona. Inne już nie żyją. […] Nie zgromadzono wystarczających dowodów, które pozwoliłyby na zidentyfikowanie i postawienie zarzutów ewentualnym innym żyjącym sprawcom, którzy zaangażowani byli we wzięcie udziału w dokonaniu zabójstwa obywateli polskich narodowości żydowskiej w dniu 10 lipca 1941 r. w Jedwabnem
— czytamy w konkluzji.
Mimo umorzonego śledztwa wciąż istnieje możliwość jego wznowienia, pod warunkiem że pojawiłaby się uzasadniająca taką decyzję nowa okoliczność. Decyzję o wznowieniu postępowania mogliby podjąć jedynie prokuratorzy z Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu.
W przestrzeni publicznej od wielu lat pojawiają się głosy, że specjaliści powinni przeprowadzić pełne ekshumacje szczątków ofiar, które miałyby ostatecznie zamknąć sprawę odpowiedzialności za mord (były zbierane m.in. podpisy poparcia dla wznowienia ekshumacji). W sporach publicystycznych na ten temat wyrażane są opinie, że ekshumacja mogłaby dowieść, że za śmierć Żydów odpowiadają wyłącznie Niemcy, zwłaszcza po odnalezieniu na miejscu zbrodni łusek naboi od karabinów Mauser, choć źródła pisane - w ocenie większości historyków - wskazują jednoznacznie na polskie sprawstwo mordu.
Prace archeologiczno-ekshumacyjne w Jedwabnem odbyły się na przełomie maja i czerwca 2001 r. Brali przy nich udział rabini, którzy zwracali uwagę, by nie naruszyć na miejscu szczątków, bo zabrania tego prawo żydowskie. Z kolei obecny na miejscu prac ówczesny minister sprawiedliwości, prokurator generalny Lech Kaczyński, który zadecydował o nieprzeprowadzaniu pełnej ekshumacji, podkreślił, że najważniejszym ustaleniem prac była weryfikacja liczby ofiar. Dodał, że dokładnej liczby ofiar nie udało się określić ze względu na „ustalenia ze stroną żydowską oparte na regułach wyznania mojżeszowego”.
Badając wydarzenia w Jedwabnem, prokuratura IPN odniosła się również do kwestii obojętności tych mieszkańców Jedwabnego, którzy nie reagowali na popełniane zbrodnie.
Nie jest możliwe określenie przyczyn biernego zachowania się większości ludności miasteczka w obliczu zbrodni. W szczególności nie można przesądzić, czy bierność ta była wynikiem akceptacji zbrodni, czy też wynikała z zastraszenia brutalnością działania sprawców. Taka postawa mieszkańców Jedwabnego wobec zbrodni dokonanej w dniu 10 lipca 1941 r. nie poddaje się kwalifikacji prawnokarnej
— podał Instytut.
mly/PAP
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/historia/558144-80-lat-temu-doszlo-do-mordu-w-jedwabnem