Już ponad 1200 osób złożyło do Archiwum Pełnego Pamięci (w ramach Archiwum IPN) pamiątki, listy i zdjęcia, znalezione w zakamarkach starych domów. Historie tych przedmiotów są tak literackie, sensacyjne i metafizyczne, że próżno ich szukać nawet we wspomnieniach świadków, reportażach Pruszyńskiego czy książkach do historii.
Walczył we wszystkich wojnach
Bo przecież te opowieści zostały najpierw przeżyte, dziś dopiero możemy próbować je ułożyć w zdania. Na przykład losy Tadeusza Starzyńskiego, który od czasów szkolnych po pobyt w ubeckich kazamatach w wieku dojrzałym, walczył we wszystkich możliwych formacjach: 1920 roku, potem został policjantem, walczył we Wrześniu, w Polskich Siłach Zbrojnych na Zachodzie, potem został Cichociemnym i wrócił do kraju, by pracować w Kontrwywiadzie Armii Krajowej. Po wojnie musiał jeszcze przetrwać komunistyczne tortury.
Gdy pewnego dnia Szkot Nick Miligan remontował dom odziedziczony po dziadku znalazł stare wojenne pamiątki. Nie rozumiał języka listów i notatek, więc zwrócił się do znajomych, spośród których Polacy rozpoznali ojczysty język. Rodzina Miliganów skierowała zapytanie o Instytutu Pamięci Narodowej, który przyjął niesamowite pamiątki po wspomnianych Tadeuszu Starzyńskim, który widocznie pozostawił część swoich rzeczy u dziadka Nicks Miligana.
W jego spuściźnie znaleźliśmy opłatki wyglądające jak hostia. Okazało się, że tak wyglądały opłatki, którymi dzielono się na Boże Narodzenie, z każdego roku zapakowane w kopertę. Kiedy je odpakowywałam, kiedy państwo Miliganowie nam je przekazywali, proszę mi wierzyć, drżały mi ręce. Kiedy to sobie jeszcze teraz przypominam mam dreszcze. On co roku, gdy nie mógł z żoną podzielić się opłatkiem połowę tego opłatka zachowywał na czas kiedy się z nią spotka, kiedy się z nią podzieli.
-opowiadała w programie telewizji wPolsce.pl Dyrektor Archiwum IPN Marzena Kruk. To właśnie dla takich znalezisk utworzono Archiwum Pełne Pamięci, które warto podsyłać także naszych zagranicznym kolegom, którzy - co wcale nie jest takie rzadkie - znajdują niezrozumiałe dla nich pisma i zdjęcia.
List z transportu śmierci
Inną wstrząsającą opowieść przekazała nam koordynatorka projektu, Teresa Gallewicz-Dołowa. Zrelacjonowaliśmy tę historię na łamach Tygodnika Sieci, ale warto dodać, że i tutaj słychać było wzruszenie i drżenie w głosie.
Aleksander Ryfka był 3 sierpnia 1943 roku za działalność konspiracyjną w PPR aresztowany i osadzony na Pawiaku, a trzy tygodnie później wywieziony do Auschwitz. W czasie transportu kolejowego zdołał napisać do rodziny krótki list i w okolicach Częstochowy wyrzucić go z pociągu - z nadzieją, że jakiś dobry człowiek znajdzie go i dostarczy żonie. Tak też się stało „Szanowna Pani!” - informował znalazca - „List który Pani odbierze został wyrzucony z pociągu, w którym wieźli transport Polaków. Przed Częstochową na trzecim przejeździe zauważono ten list i spełniając prośbę Pani męża wysyłamy ten list”. Ryfka pisał do rodziny: „Droga żono, dzieci i rodzino! Jadę dzisiaj z transportem z Pawiaka do Oświęcimia. Nie martwicie się o mnie cokolwiek się ze mną stanie. Z Puznówki i z Pawiaka jazda wagonem. Zwróć się do familii mojej i swojej z prośbą ode mnie, żeby Ci pomogli. Jeśliby nie, to sprzedaj świnię i zapłać za robotę. Dbaj o dzieci i Bogusia niech się leczy dalej”. Dalej następuje zdanie, które brutalnie zweryfikuje wojenna rzeczywistość: „Ja się mam za straconego i tylko przed [śmiercią] koniec wojny może mnie uratować”. Paradoksalnie Ryfka nie chciał czekać na koniec wojny i wraz z obozowym przyjacielem postanowił uciec z Auschwitz. Tuż przed wyzwoleniem obozu obaj wydostali się poza druty i rozdzielili się - przyjaciel przeżył wojnę, ale po Aleksandrze Ryfce słuch zaginął. Nie sprawdziła się jego nadzieja, którą dodawał w liście: „Może da los, że się jeszcze zobaczymy”.
Komórka tak tajna, że nie wierzono w jej istnienie
Historycy spierali się, czy „Korweta” w ogóle istniała. Chodzi o Referat 997, komórkę kontrwywiadowczą Armii Krajowej, powołanej dla sprawdzania agentów i sympatyków Związku Sowieckiego. Gdyby z wojny wyłoniła się Polska wolna, to miałaby gotową kartotekę współpracowników stalinowskiego reżimu - ale o jej funkcjonowaniu badacze mogli sobie jedynie spekulować.
Kilka lat temu w jednym z domów rodzinnych, podczas remontu, znaleziono skrzynkę z dokumentami - z gotową i starannie kompletowaną kartoteką „Korwety”. Zatem… można delektować się sensacyjnymi filmami o tajnych planach odnajdywanych w podziemiach, albo można sięgnąć do polskiej historii - prawdziwe skarby wciąż się kryją w ścianach starych domów, ogródkach, na strychach Polonii rozsypanej po całym świecie.
Rekonstruowanie naszych dziejów to wielkie wyzwanie, które trzeba posklejać ze szczątków, rozerwanych przez Niemców, komunistów i rodzimych kolaborantów.
ZOBACZ WIĘCEJ:
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/historia/544698-tajna-kartoteka-listy-z-auschwitzoplatki-z-niebylych-swiat