W ostatnich dniach wiele naukowych instytucji polskich i zagranicznych oraz muzealnych zaprotestowało przeciwko toczącemu się procesowi, w którym oskarżonymi z powództwa cywilnego są „niezależni badacze Holokaustu”. Chodzi o Jana Grabowskiego i Barbarę Engelking, autorów i redaktorów książki „Dalej jest noc. Losy Żydów w wybranych powiatach okupowanej Polski”. Wyrok zostanie wydany we wtorek, 9 lutego.
O kłamstwach, które zawiera książka Grabowksiego i Engelking pisalismy wielokrotnie na łamach tygodnika „Sieci” i portalu wPolityce.pl.
CZYTAJ TAKŻE: TYLKO U NAS. Żaryn o manipulacji Engelking i Grabowskiego: Jeżeli ktoś stosuje kłamstwo, skazuje się na wykluczenie
Oświadczenie pełne zaniepokojenia „wolnością badań w Polsce” wydało Holocaust Memorial Museum w Waszyngtonie, wcześniej podobne w tonie - Jad Vaszem czy IHRA. Przedstawiciele organizacji żydowskich są oburzeni, że „przed sądem stawiani są badacze, a nie sprawcy tragedii”. Tymczasem prawda jest o wiele bardziej złożona, a atakom poddawana jest także zaangażowana w sprawę Reduta Dobrego Imienia.
O toczącym się procesie i oskarżeniu wniesionym przez panią Filomenę Leszczyńską, kuzynkę pomówionego - jej zdaniem - w książce „Dalej jest noc” zmarłego stryja Edwarda Malinowskiego mówi dr Monika Brzozowska - Pasieka, adwokat, pełnomocnik powódki.
Czy proces przeciwko Janowi Grabowskiemu i Barbarze Engelking ma związek z Ustawą o IPN z 2018 roku?
Dr Monika Brzozowska - Pasieka: Nie, proces jest prowadzony z powództwa cywilnego w sprawie zniesławienia pamięci o zmarłej osobie. Podstawa prawna to art. 23 i 24 polskiego kodeksu cywilnego. Osobą pozywającą jest p. Filomena Leszczyńska, która broni pamięci swojego zmarłego stryja, Edwarda Malinowskiego. W ocenie powódki, we fragmencie jego dotyczącym, pozwani nie dochowali szczególnej rzetelności i staranności. Skutkowało to tym, że Malinowski, wiele lat po swojej śmierci, został nazwany współwinnym śmierci Żydów. Mimo, że w 1950 został z tego zarzutu uniewinniony. I to – podkreślam – uniewinniony został człowiek, który - jak wskazują materiały - współpracował z WiN-em. W jego sprawie zeznało trzech ocalonych z Holocaustu, mówili jednoznacznie, że podczas wojny pomagał Żydom.
Pojawiają się zarzuty, że celem pozwu jest walka z książką „Dalej jest noc” i że Jan Grabowski i Barbara Engelking sądzeni są za znieważenie narodu polskiego?
W pozwie nie ma mowy o narodzie polskim ani nie ma postulatu wycofania książki z obiegu. To pozew cywilny, a dotychczasowe orzecznictwo sądowe definiuje „dobra osobiste” szeroko m.in. jako prawo do kultywowaniu pamięci o zmarłym, nienaruszania czci, tożsamości narodowej czy dobrego imienia i reputacji przodków, zgodnie z dotychczasowym orzecznictwem sądowym z 2004 roku w sprawach byłych więźniów obozów koncentracyjnych. Pamiętajmy, że opisywana jest historia człowieka, który nie może się już bronić.
Czy podobne procesy już występowały w polskim sądownictwie?
Oczywiście. W Polsce i na świecie wiele osób występuje do sądu, jeśli ich nieżyjący bliscy są przedstawiani w prasie, mediach czy książkach naukowych w sposób nieprawdziwy. Kilka lat temu z podobnym pozwem wystąpiła np. w Polsce wdowa po Władysławie Szpilmanie, który został negatywnie przedstawiony w jednej z książek. I nie był to proces wyjątkowy, bo takich procesów w Polsce i na świecie jest naprawdę wiele. Warto pamiętać, że w odróżnieniu od sprawy np. prof. Bernda Martina w Frankfurcie w 2017 roku, celem pozwu nie jest wycofanie książki. Filomena Leszczyńska chce jedynie prawdy o jej przodku.
Mówimy o książce stricte naukowej. Stąd zapewne wątpliwości, czy to nie jest ograniczanie badań. Nie obawia się Pani tego?
Badania naukowe w przypadku wprowadzenia nieprawdziwych informacji o danej osobie mogą podlegać prawu cywilnemu. Trudno przyjąć interpretację, że w książce naukowej wolno zniesławiać. Podkreślę, że tematem procesu nie jest podważenie faktu, że we wsi Malinowo doszło do denuncjacji czy zamordowania ukrywających się Żydów, ale przypisania czynu niewłaściwej osobie. O tym powinni pamiętać krytycy tego procesu – tu nikt nie twierdzi, że Polak nie wydał Żydów. Prawdopodobnie wydał, ale nie ten. Wszyscy świadkowie z tamtych lat podkreślają, że zadenuncjował gajowy z pobliskiej wsi. Zdaniem powódki, jej stryja spotwarzono.
Czy w sprawę zaangażowały się jakiekolwiek organa państwa polskiego?
Nie. W sprawę zaangażowana jest Filomena Leszczyńska, którą mam zaszczyt reprezentować. Tak jak wcześniej reprezentowałam polskiego byłego więźnia obozu Auschwitz-Birkenau kapitana AK Zbigniewa Radłowskiego, w procesie przeciwko telewizji ZDF, Pana Krystiana Brodackiego czy Janusza Fatygi przeciwko Ringer Axel Springer Polska. Rozumiem jednak, że w pytaniu chodzi o zaangażowanie Reduty Dobrego Imienia, która jest organizacją pozarządową, a nie organem państwa.
Czy Reduta jest stroną w sprawie? Jaka jest jej rola?
Po kolei. Po pierwsze Reduta Dobrego Imienia nie jest stroną w sprawie. Pozywa pani Filomena. O sprawie zniesławienia usłyszała w Radio Maryja, gdzie w audycji poświęconej właśnie wydanej książce „Dalej jest noc”, zaprezentowane były dość szczegółowo przypadki mordów na Żydach. Jako jeden z nich, podany był przypadek jej stryja. Pani Filomena bardzo zdenerwowała się sprawą i szukała kontaktu z osobami, które mogły jej pomóc. Znalazła ją Reduta, a Reduta skontaktowała ją ze mną i zaproponowała, że pokryje jej koszty procesowe. Nie jest to rzecz niezwykła w praktyce organizacji pozarządowych, które o coś walczą. A ja pojechałam do pani Filomeny i po niezwykłej i osobistej rozmowie podjęłam się prowadzenia jej sprawy.
Jaki pani zdaniem będzie jej efekt? Nie obawia się pani tzw. efektu mrożącego w badaniach nad Zagładą?
Ja jestem wielką wielbicielką wolności słowa, ale też poszanowania i rzetelności w badaniach historycznych. Bycie historykiem to wielka odpowiedzialność – opisuje się losy ludzi, które mocą autorytetu są uznawane za prawdziwe. Napiętnowanie kogoś jako mordercy, czy złodzieja, jeśli to robią historycy, przylgnie do takiego człowieka na zawsze, w tym również do jego rodziny.
Marcin Wikło
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/historia/538181-trudno-przyjac-ze-w-ksiazce-naukowej-wolno-znieslawiac