Piórem Tomasza Czapli dwumiesięcznik „ARCANA” przypomniał postać jednego z najbardziej długowiecznych żołnierzy polskiej niepodległości (1846-1946).
Powstaniec styczniowy, który w wieku 96 lat został żołnierzem Armii Krajowej i pełnił w niej służbę wywiadowczą. Człowiek, który podczas niemieckiej okupacji manifestacyjnie przechadzał się po ulicach w polskim mundurze. Feliks Bartczuk – ostatni weteran styczniowego zrywu.
Życiorysy długowiecznych Polaków zawsze robią wrażenie ze względu na to, że nawet jeśli oni nie zmieniali miejsca zamieszkania, to miejsce zamieszkania zmieniało ich. Feliks Bartczuk urodził się jako poddany cara Mikołaja I, a zmarł w tzw. „Polsce Ludowej”, po drodze będąc poddanym jeszcze trzech carów, świadkiem przesuwania się frontów niemiecko-rosyjskich doby I wojny światowej, obserwował odrodzenie Rzeczpospolitej, w której przyznano mu uprawnienia kombatanckie, a następnie doczekał niemieckiej i sowieckiej okupacji.
W czasie powstania styczniowego służył m.in. w oddziale majora Ludwika Lutyńskiego, zaznał smaku zwycięstwa w ceranowskich lasach, gdzie pobito wojska rosyjskie, i smaku porażki w krwawej bitwie pod Nagoszewem. Prosty podlaski chłop otarł się o najtwardszych bohaterów styczniowego zrywu:
Feliks był świadkiem egzekucji ks. Stanisława Brzóski – ostatniego powstańczego dowódcy, który wpadł w rosyjskie ręce - pisze Tomasz Czapla - Został on powieszony 23 maja 1865 w Sokołowie Podlaskim, pożegnany przez 10-tysięczny tłum Polaków, którzy w ten sposób zademonstrowali swój patriotyzm. Wśród żegnających znalazł się Bartczuk (…) . Po otarciu łez przyszła pora na powrót do rzeczywistości i kolejne dekady Bartczuk spędził, pracując na swoim gospodarstwie. Założył też rodzinę, doczekując się kilkorga dzieci.
W wolnej Polsce był bohaterem niepodległości. Czapla opisuje jego szczególne wyróżnienie z 1933 roku, czyli spotkanie z Piłsudskim:
Jego pierś przyozdobił szereg odznaczeń, w tym Krzyż Niepodległości z Mieczami, a z okazji 70-lecia zrywu przybył do Warszawy, gdzie spotkał się m.in. z Piłsudskim. W 1933 roku żyło jeszcze ok. 250 styczniowców – stolicę odwiedziło kilkudziesięciu z nich, a na ich tle Bartczuk prezentował się znakomicie: „wysoki, wyprostowany, siwy starzec o pociągłej twarzy i żywych, piwnych oczach”.
Romantyczny szlif z lat 1863-1864 przyniósł kolejny owoc w czasie niemieckiej okupacji. W Kosowie Lackim, gdzie Bartczuk spędzał swoją osobliwą, powstańczo-okupacyjną emeryturę, weteran postanowił manifestować swoją polskość poprzez publiczne paradowanie w oficjalnym mundurze powstańca styczniowego. Tak tłumaczył to członkom rodziny:
Niech ludzie widzą, że idzie polski oficer. Może podtrzyma to ich na duchu, bo Najjaśniejsza Rzeczpospolita Polska musi odzyskać niepodległość
Jakby tych świadectw patriotyzmu było mało, Bartczuk złożył także przysięgę AKowską, oficjalnie zostając żołnierzem Podziemia, a jako że staruszka w archaicznym mundurze nikt nie podejrzewał o stanowienie zagrożenia, mógł pełnić funkcje wywiadowcze, obserwując obiekty zajęte przez Niemców. Zmarł w 1946 roku nie doczekawszy swoich setnych urodzin, ale jego życiorys obfitował w jeszcze więcej zwrotów historii, niż z powyższego opisu.
U nas instytucją jest człowiek
Co jednak oddziałuje w polskiej historii, to ta zawziętość przekazywania sobie narodowej tradycji. Nie była (i chyba nadal nie jest) możliwa polska ciągłość instytucjonalna, przerywana okupacjami, zmianami ustroju, kompletnymi zwrotami w polityce wewnętrznej, co tak dojmująco opisał dwanaście lat temu prof. Ryszard Legutko w „Eseju o duszy polskiej”. Jednak rolę przekaźnika wspólnotowych wartości pełnią „zwykli ludzie”, albo dożywając późnej starości i powtarzając z uporem „wielkie słowa” oraz „stare zaklęcia ludzkości, bajki i legendy”. Wiktor Trościanko w powieści „Wiek klęski”, którą opierał na faktach i własnych doświadczeniach, opisał rozmowę z blisko stuletnim Polakiem, goszczącym go w czasach okupacji, którego babka pamiętała jeszcze pieśni z czasów… insurekcji kościuszkowskiej. Pisarz nazwał tę pokoleniową pamięć pomostem rzuconym pomiędzy I a II Rzeczpospolitą.
Ale w romantycznej historii o powstańcu styczniowym, służącym w Armii Krajowej, jest jeszcze jeden znak polskiej specyfiki. Europa zna jeszcze jeden przypadek demonstracyjnego noszenia munduru z czasów niepodległości.
Siedemdziesięcioletni król Danii Chrystian X dosiadał w Kopenhadze konia i objeżdżał ulice miasta przypominając swoim rodakom o narodowej wolności. Feliks Bartczuk nie mógł znać tego przykładu, a intuicyjnie przybierając rolę sztandaru wolności w okupowanym kraju, postępował zatem… jak król.
Losy polskich bohaterów splatają się w niewidzialny sposób i podają nam dalej te, znów wracając do Herbertowskiego porównania, „stare zaklęcia”. Na spotkanie Piłsudskiego z powstańcami styczniowymi w 1933 roku była także zaproszona grupa harcerzy. Wśród umundurowanych dzieci był Janusz Brochwicz-Lewiński (1920-2017), późniejszy generał, partyzant, powstaniec warszawski, którego jeden z epizodów wojennych uwiecznił Melchior Wańkowicz w „Zielu na kraterze”.
ZOBACZ OSOBISTE WSPOMNIENIE GENERAŁA O SPOTKANIU Z POWSTAŃCAMI STYCZNIOWYMI:
Generał Gryf był z kolei autorytetem dla pokolenia młodych już w XXI wieku, wspierając poszukiwania szczątków Żołnierzy Wyklętych oraz patriotyczne akcje współczesnej młodzieży, był świadectwem epoki w ten sam sposób, w jaki widział Feliksa Bartczuka i innych powstańców ze spotkania u Marszałka Polski.
Niewidzialne pomosty pomiędzy jednymi a drugimi czasami, zawzięci w swej wojowniczości Polacy od prostych chłopów-Bartczuków po inteligentów Brochwiczów-Lewińskich to taka zdumiewająca karta polskiej specyfiki, która przyciąga do polskości, wobec której zaklęcia o „realizmie” bledną w jałowych spekulacjach. Jeszcze bardziej ogołoceni pozostają ci,, którzy wstydzą się narodowej wspólnoty, zwyczajnie jej po prostu nie znając. Tym, którzy świadomie bądź pod wpływem elit odcinają się od świadectw polskości, trzeba tylko współczuć, że sami siebie pozbawiają możliwości uczestnictwa w tym niezwykłym korowodzie.
W przeddzień 158. rocznicy wybuchu powstania styczniowego
CZYTAJ TAKŻE:
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/historia/535891-walczyl-w-1863-a-potem-sluzyl-w-ak-niezwykly-zolnierz-rp