Nie było jeszcze na świecie ani Dulkiewicz, ani Grzelaka.
Nie było też jeszcze ronda Wolnego Miasta Gdańska.
Było za to Wolne Miasto Gdańsk.
Jest wtorek, 11 listopada 1930 roku.
Niewiele w nim jeszcze znaczyła NSDAP. Nikt też, poza uczestnikami spotkania w Cafe Derra nie znał zbrodniarza Foerstera.
Wielu było dookoła Niemców.
Miłych, pracowitych ludzi, sąsiadów.
Czy to był szczep nazistów?
Na wiecu nacjonalistów, który odbył się w Gdańsku na Hintergasse wygłosił ostre przeciwpolskie przemówienie poseł Senftleben.
„Gazeta Gdańska” zauważa…
„Nie polskie niebezpieczeństwo grozi niemieckim gdańszczanom, lecz niemieckie niebezpieczeństwo grozi polskim gdańszczanom, którzy są w mniejszości, których nie dopuszcza się do urzędów, posad oraz pracy, a którym się zabiera prawa językowe, obywatelskie w administracji, szkole, kościele itd.
Od dłuższego czasu Niemcy przeniosły punkt ciężkości swojej polityki aneksyjnej i wojowniczej wobec sąsiadów, a zwłaszcza wobec Polski, do Gdańska. Stronnictwa niemieckie na terenie Wolnego Miasta w okresie przedwyborczym coraz częściej sprowadzają mówców z Rzeszy, którzy otwarcie żądają zrabowania Polsce Pomorza i zlikwidowania praw polskich w Gdańsku. W tym sensie przemawiał poseł von Rheinhaben, poseł młodo-niemieckiego zakonu Abel, a ma jeszcze przemawiać na podobny temat przeciwpokojowy znany monarchista pruski Oldenburg Januschau”.
Prasa niemiecko-gdańska formalnie zachwyca się berlińską propagandą rewizjonistyczną w Gdańsku. Pisma gdańskie, „Danziger Neueste Nachrichten” i „Danziger Landesztg” pochwalają wyraźnie akcję rewizyjną - „Danzig foerdert Revision” - popierają ją tłumacząc, że Wolne Miasto powinno wrócić do Rzeszy po zbudowaniu Gdyni. Proponują wspólny front rewizyjny wszystkich stronnictw niemieckich żądających rewizji granic polskich pod kierownictwem znanej organizacji niemieckiej „Heimatdienst”. Centrowcy zaś wprost chcą wojny na wiecach i w prasie.
W sobotę 8 listopada 1930 r. wieczorem napadła jakaś grupa nacjonalistów gdańskich na ulicy Schuesseldamm na trzech pocztowców polskich w mundurach wracających do domu. Z wyzwiskami jak „Mistpolacken” itd., „rzuciła się ta zgraja na idących spokojnie pocztowców polskich’.
6 lutego 1931 roku ukazał się pierwszy numer „Danziger Vorposten” z napisem przy winiecie - „Z powrotem do Rzeszy”.
W kwietniu 1932 szefa NSDAP A. Hitlera witało w Gdańsku na lotnisku na Zaspie 6 tysięcy jej niemieckich członków.
W czerwcu 1932 r. 10 tysięcy niemieckich umundurowanych zwolenników narodowego-socjalizmu skandowało w Gdańsku „Precz z Polską”.
Skandowali: „Wy……ć”.
Gdańsk to nie jest miejsce na jakiekolwiek eksperymenty z historią, na maskowanie jej niemieckiego brzmienia. Na tolerowanie dywagacji godnych bęcwała a nie prezydenta polskiego miasta nad Motławą. Na prymitywne kojarzenie niemieckich zbrodni w Gdańsku z własnym niedosytem władzy. Jakakolwiek relatywizacja tych niemieckich zbrodniarzy to upokorzenie ich polskich ofiar.
Tramwaj z napisem „Danzig” nie jeździ po polskich torach.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/historia/527905-gdansk-to-nie-jest-miejsce-na-eksperymenty-z-historia
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.