100 lat temu, 17 września 1920 r., urodził się Janusz Brochwicz-Lewiński, ps. Gryf, żołnierz Armii Krajowej, powstaniec warszawski, agent brytyjskiego wywiadu. Jeden z najbarwniejszych weteranów II wojny światowej. Ostatnie lata życia poświęcił działaniom na rzecz upamiętniania polskiej historii.
Ostatni wywiad generała dla wPolityce.pl
Swojego ostatniego wywiadu gen. Janusz Brochwicz-Lewiński, ps. Gryf udzielił portalowi wPolityce.pl.
Znam postawy młodych patriotów, którzy garną się do mnie, chcą słuchać o wolnej Polsce i dobrze wiedzą, co to honor i narodowe tradycje. Nie chcą zaliczyć do tej tradycji komunistycznych idei, które tak bardzo skrzywdziły Polskę
— mówił wtedy legendarny żołnierz.
Janusz Brochwicz-Lewiński urodził się 17 września 1920 r. w Wołkowysku w rodzinie ziemiańskiej o tradycjach wojskowych sięgających czasów Rzeczypospolitej. Od 1930 r. działał w harcerstwie. Jego ojciec Stanisław był profesorem Uniwersytetu Jagiellońskiego i Uniwersytetu Stefana Batorego.
Ukończył liceum w Wołkowysku i rozpoczął służbę wojskową w ramach Kursu Podchorążych Rezerwy w 76 Lidzkim Pułku Piechoty w Grodnie. Pod koniec życia wspominał, że od najmłodszych lat pragnął zostać żołnierzem. Wychowywał się w kulcie Józefa Piłsudskiego i tradycjach patriotycznych.
We wrześniu 1939 r. walczył w stopniu kaprala podchorążego. Po agresji ZSRS na Polskę dostał się 18 września 1939 r. do niewoli sowieckiej, z której zbiegł, być może unikając w ten sposób śmierci z rąk NKWD.
Cudem uciekłem śmierci. Jednak miałem wrażenie, że w niemieckiej okupacji miałem jakby pół wolności. W Rosji sowieckiej nie miałbym najmniejszej szansy, aby przeżyć. Niemcy traktowali ludzi źle i mordowali, jednak była szansa przeżycia. W Rosji – nie daliby mi takiej możliwości
— stwierdzał kilkadziesiąt lat później. We wrześniu 1939 r. walczył również jego ojciec. Dostał się do niewoli sowieckiej, trafił do obozu na Kołymie. W latach 1941–1945 przeszedł cały szlak Armii Andersa. Zmarł na zapalenie płuc w Wielkiej Brytanii dwa lata po zakończeniu wojny.
Działalność konspiracyjna
Janusz Brochwicz-Lewiński porzucił swoje rodzinne strony, które znalazły się pod okupacją sowiecką, i po kilkutygodniowej tułaczce dotarł do Generalnego Gubernatorstwa, gdzie włączył się w działalność rodzącej się konspiracji. W Puławach znalazł zatrudnienie w administracji niemieckiej. Przy tej okazji prowadził działania wywiadowcze dla wywiadu Związku Walki Zbrojnej. Z powodu zagrożenia dekonspiracją w 1942 r. opuścił Puławy i do wiosny 1944 r. dowodził oddziałem partyzanckim AK na Lubelszczyźnie. Jego postawa wobec wziętych do niewoli Niemców sprawiła, że nadali mu przydomek „Rycerski Dowódca”. Sam używał pseudonimu Gryf.
Dlaczego „Gryf”? Kiedy składałem przysięgę w 1940 r. w Związku Walki Zbrojnej w Kazimierzu Dolnym, mój przełożony por. pilot Jerzy Górecki, który ją odebrał, zapytał, jaki chciałbym mieć pseudonim. Myślałem – może Kmicic, Napoleon, „Topór”? Jednak nie były interesujące. Miałem wówczas na stole figurkę gryfa, którą ktoś mi dał. Spojrzałem na nią i pomyślałem… Gryf? I tak zostało. Nie zmieniałem nigdy tego pseudonimu – ani w ZWZ, ani w Armii Krajowej. Zostałem przy nim całe życie. Gryf – o czym wówczas nie wiedziałem – był też symbolem rodu Brochwiczów z Pomorza
— wspominał.
W obliczu zbliżającej się akcji „Burza” został w marcu 1944 r. skierowany do Warszawy. Po przybyciu do stolicy z rozkazu dowódcy Okręgu Warszawskiego AK wszedł w skład I plutonu kompanii „Pegaz” (późniejszy „Parasol”). Powierzono mu szkolenie przygotowujące do zbliżającej się walki zbrojnej.
Zobaczyłem więc, że „Parasol” nie był dobrze wyszkolony, i miałem mu w tym pomóc. Opierano się na moim doświadczeniu. Byłem twardy, wymagałem dużo, ale dawałem też dobry trening. […] Uczyłem wyszkolenia broni, terenoznawstwa z kompasem i mapą, musztry – bo to było bardzo ważne. Później było planowane przejście na wyszkolenie spadochronowe
— zaznaczał po latach.
Przygotowywał również akcje likwidacji ważnych gestapowców i agentów. W ostatnich tygodniach przed powstaniem jego oddział skupił się na zdobywaniu materiałów niezbędnych do prowadzenia walki. 10 lipca 1944 r. dowodził akcją na aptekę Wendego przy Krakowskim Przedmieściu 55, podczas której zdobyto narzędzia chirurgiczne, lekarstwa, środki znieczulające oraz materiały opatrunkowe dla sanitariatu Kedywu Komendy Głównej AK. Dziś akcja ta uważana jest za jedną z najlepiej przygotowanych i przeprowadzonych akcji Armii Krajowej. „Gryf” rozpracował system alarmowy działający w aptece, mieszkańców kamienicy, a następnie wczesnym rankiem rozpoczął akcję, wchodząc do apteki w mundurze niemieckiego oficera, pod pozorem zakupu leków dla swego rzekomego dowódcy. W przedsięwzięciu pomagał lekarz, który selekcjonował najbardziej przydatne materiały. Z apteki wywieziono ciężarówkę bezcennych w czasie powstania medykamentów, które zdeponowano we wcześniej przygotowanym magazynie. „Gryf” podkreślał ryzyko całej akcji: „Jeżeli by tam padł choć jeden strzał, nie byłoby po nas śladu. W odległości 300–400 metrów znajdowały się takie posterunki, że Niemcy byli w sile 800 –1000 żołnierzy na tym terenie. Byli wszędzie. Tu posterunek, tam posterunek, obok gestapo, dalej SS…”.
W dniach 4–5 sierpnia 1944 r. wsławił się dowodzeniem obroną kompleksu zabudowań przemysłowych na Woli „Getreide Industrie-Werke” czyli: młyna, fabryki makaronów, magazynów oraz „pałacyku”, a właściwie kamieniczki Karola Michlera przy ul. Wolskiej 40. Jego oddział czterokrotnie odpierał niemieckie ataki wspierane bronią pancerną. Za te walki odznaczono go Krzyżem Walecznych. Wydarzenia te zostały upamiętnione w powstańczej piosence „Pałacyk Michla”. Od 6 sierpnia dowodził walkami kilkunastoosobowej grupy opóźniającej, której zadaniem była obrona rejonu Młynarska–Żytnia. Na Woli zetknął się z jedną z najbardziej zbrodniczych formacji niemieckich.
Walczyłem m.in. z brygadą Dirlewangera, złożoną z morderców. Ci ludzie byli wypuszczani z więzień pod warunkiem, że będą się bili na śmierć i życie. To była dla nich jedyna droga do wolności
— mówił w wywiadzie z 2015 r.
Ranny w Powstaniu
8 sierpnia został ciężko ranny podczas starć na Cmentarzu Ewangelickim. Otrzymał postrzał w twarz, którego ślady nosił do końca życia. Kula w czterech miejscach złamała jego szczękę. Został wyeliminowany z czynnego udziału w kolejnych walkach. „Gryf” wspominał, że był bliski śmierci i otrzymał ostatnie sakramenty. Po siedemdziesięciu latach podkreślał również, że były to boje toczone z jedną z najbardziej elitarnych jednostek sił niemieckich – Dywizją Pancerno-Spadochronową Hermann Göring. Został ewakuowany do Szpitala Jana Bożego na Starym Mieście, następnie w czasie ewakuacji Starówki kanałami przeszedł do północnej części Śródmieścia. Pod koniec życia jednoznacznie pozytywnie oceniał decyzję o wybuchu zrywu. „Poszliśmy do powstania, bo marzyliśmy o wolnej Polsce” – tłumaczył w apelu do powstańców, wystosowanym 1 sierpnia 2016 r.
Po kapitulacji dostał się do niewoli. Był więziony w stalagu Lamsdorf, a później oflagu VII A Murnau. Po uwolnieniu przez Amerykanów pozostał po wojnie na Zachodzie. Wkrótce otrzymał przydział do Ośrodka Zapasowego Samodzielnej Brygady Spadochronowej, z której we wrześniu 1945 r. został skierowany do szpitala w Szkocji. Przeszedł ciężką operację szczęki i pięciomiesięczną rehabilitację. W lutym 1946 r. opuścił szpital. Przed demobilizacją ukończył kurs w Brygadzie Spadochronowej. Jego zadaniem powierzonym przez władze emigracyjne miało być przeprowadzenie zamachu na komunistycznych oficerów w Polskiej Misji Wojskowej w Londynie. Wśród nich był m.in. Czesław Kiszczak.
Zdecydował się na pozostanie w Wielkiej Brytanii. Wstąpił do armii Zjednoczonego Królestwa. Służył m.in. w elitarnym 3. Pułku Królewskim Huzarów i gwardii przybocznej Jego Królewskiej Mości króla Jerzego VI. „Gdy poznałem przyszłą królową Elżbietę II, to miała 19 lat, a jej młodsza siostra Margareta [Małgorzata – przyp. red.] 16–17 lat. Uczestniczyłem wcześniej w paradzie dekoracyjnej, kiedy Elżbieta II została koronowana na królową”.
Jako agent brytyjskiego wywiadu MI6 był przydzielany do misji wymierzonych przeciwko wpływom sowieckim. Kilkukrotnie uniknął śmierci w zamachach organizowanych przez sowieckie służby specjalne. Współpracował także z amerykańską CIA. Po opuszczeniu armii był przez 15 lat kwatermistrzem i oficerem administracyjnym w jednej z brytyjskich szkół wojskowych.
Po przejściu na emeryturę w 1985 r. pracował dorywczo jako tłumacz w ambasadzie brytyjskiej w Bonn i konsulacie brytyjskim w Kolonii. Powrócił na stałe do Polski w lipcu 2002 r. Od tego czasu aktywnie działał w środowisku kombatanckim. Angażował się też w akcje promujące patriotyzm i wiedzę historyczną. W styczniu 2007 uczestniczył w akcji billboardowej programu „Patriotyzm Jutra”. 24 kwietnia 2008 r. prezydent Lech Kaczyński mianował go na stopień generała brygady.
W latach 2009–2014 zasiadał w Kapitule Orderu Wojennego Virtuti Militari. Od 2014 r. był członkiem Komitetu Honorowego Fundacji „Łączka”. Był także Honorowym Obywatelem m. st. Warszawy.
W listopadzie 2015 r. został odznaczony przez prezydenta Andrzeja Dudę Krzyżem Wielkim Orderu Odrodzenia Polski „za wybitne zasługi dla niepodległości Rzeczypospolitej Polskiej, za działalność na rzecz środowisk kombatanckich, za pielęgnowanie pamięci o najnowszej historii Polski”. Prezydent powiedział wtedy, że „Gryf” jest „bohaterem Powstania Warszawskiego, człowiekiem zawsze oddanym Polsce”.
W 2016 r. IPN przyznał mu tytuł Kustosza Pamięci Narodowej.
Całe moje życie poświęciłem dla Ojczyzny, aby walczyć o jej wolność. […] Czekałem na absolutną wolność naszego kraju w czasie, gdy nasi wrogowie chcieli zrobić z niego bolszewicką kolonię. […] Walczyliśmy o wolność, bo nie było dla człowieka nic większego, niż poświęcić to, co najważniejsze, czyli życie
— powiedział podczas uroczystości na Zamku Królewskim w Warszawie. Było to jedno z ostatnich publicznych wystąpień „Gryfa”.
Zmarł w Warszawie 5 stycznia 2017 r. Został pochowany na Cmentarzu Wojskowym na Powązkach. Decyzją prezydenta RP został pośmiertnie awansowany do stopnia generała dywizji.
Wzór Polaka
Generał to wzór Polaka, patrioty, żołnierza niezłomnego, twardego, a jednocześnie ciepłego, dobrego, absolutnie niezachwianego w przekonaniu o konieczności służby ojczyźnie. […] Poświęciłeś tyle lat na dawanie świadectwa, kształtowanie ich świadomości, poczucia więzi z ojczyzną i obowiązku wobec niej. Dziękujemy za twoje wielkie, bohaterskie i piękne życie
— mówił prezydent Duda podczas uroczystości pogrzebowych.
Janusz Brochwicz-Lewiński został odznaczony najważniejszymi polskimi odznaczeniami cywilnymi i wojskowymi: Krzyżem Srebrnym Orderu Wojennego Virtuti Militari, Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski, Krzyżem Oficerskim Orderu Odrodzenia Polski, Krzyżem Walecznych (dwukrotnie), Krzyżem Partyzanckim, Krzyżem Armii Krajowej, Warszawskim Krzyżem Powstańczym, Krzyżem Kampanii Wrześniowej, Złotym Medalem za Zasługi dla Obronności Kraju. Był również odznaczony brytyjskimi British Empire Medal, War Medal 1939–1945 i General Service Medal.
mly/PAP
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/historia/517997-100-lat-temu-urodzil-sie-janusz-brochwicz-lewinski-ps-gryf