Śląska we wrześniu 1939 należało bronić
wPolityce.pl rozmawia z dr Andrzejem Krzystyniakiem, historykiem, publicystą. Autorem książki „Zwijanie polskości” twórcą fundacji Ślązacy.pl.
wPolityce.pl: 1 września mija kolejna rocznica napaści Niemiec na Polskę, początek II wojny światowej. Fakt ten, jak co roku, budzi wśród historyków i nie tylko, emocje i refleksje na temat naszej klęski, przebiegu kampanii wrześniowej, błędów, jakie popełniliśmy, a od niedawna również rozważań dotyczących rzekomych niedomówień w zawartych sojuszach.
Andrzej Krzystyniak: Tak, oczywiście. Według niektórych powinniśmy zrezygnować z sojuszu z Francją, odrzucić jej pomoc w dozbrojeniu, kredytach itp. i zawrzeć sojusz z Niemcami, wówczas Polska wraz z Niemcami podbiłaby świat, zajmując Moskwę. Z kolei Niemcy o niczym innym nie marzyli, jak o wzmocnieniu Polski: terytorialnym i militarnym. Kompletny absurd. A gdyby wojna nie poszła po myśli Niemiec? Wówczas Polska powinna obrócić się przeciwko Niemcom i przystąpić do Aliantów? Oczywiście, Niemcy błagaliby nas, żeby ich nie opuszczać, a Alianci, aby do nich przystąpić. Trudno o większy absurd. Sojusz z Niemcami byłby dla Polski samobójstwem pod każdym względem. Skądinąd, Niemcy we wrześniu 1939 roku rozpoczęły proces zagłady własnego państwa, który dopełnił się w 1945 roku. Oczywiście wygrały kampanię w Polsce, dzięki swojemu sojusznikowi Związkowi Sowieckiemu, ale już cała wojna skończyła się dla Niemiec katastrofą. Tak, jak dla Polski musiałby się skończyć sojusz z Niemcami. Pewnie bylibyśmy dziś 10 – 15 milionowym narodem w granicach, mniej więcej Księstwa Warszawskiego. Sojusze z Niemcami, krajem nieprzewidywalnym, owładniętym szaleństwem byłyby dla Polski samobójstwem.
Mimo to Polska jest oskarżana o sojusz z Niemcami. Niektórzy podają przykład zajęcia Zaolzia w 1938 roku, jako całkowicie niepotrzebną operację zaboru części terytorium sąsiada.
Jest to oczywista manipulacja. Pomijając już nawet fakt, iż Czesi odebrali nam Zaolzie siłą w 1919 roku, podstępnie napadając, to wkroczenie na Zaolzie miało inny cel: odcięcie Niemców od linii kolejowych, głównego środka transportu niemieckiej armii, tylko dlatego zdecydowano się wkroczyć na ten obszar. Nie zapominajmy również o polskiej ludności, która zamieszkiwała ten obszar, której prawa, delikatnie mówiąc nie były przez Czechów respektowane. Proszę zwrócić uwagę na to, że po zajęciu przez Niemców Czechosłowacji, Polska znalazła się w potrzasku. Została otoczona z trzech stron, dlatego niezwykle ważne było przecięcie linii komunikacyjnych. Dlaczego główne uderzenie niemieckie szło z Zachodu? Przecież z obszaru Prus Wschodnich było znacznie bliżej do Warszawy? Otóż Wojsko Polskie odcięło niemieckie linie komunikacyjne, jakimi były w tamtym czasie koleje. Wysadzenie mostów na Wiśle w Tczewie, czy tunelu w Jabłonkowie, pozbawiło w znacznym stopniu wojsko niemieckie manewru.
Wielu publicystów, historyków, twierdzi dziś, że powinniśmy zachować się jak Czesi, nie walczyć, poddać się, lub właśnie zawrzeć sojusz z Niemcami i Polska w ten sposób uniknęłaby straszliwych strat ludnościowych i materialnych. Poza tym zostaliśmy pozostawieni samym sobie przez naszych sojuszników Wlk Brytanie i Francję.
Wyobraźmy sobie, że Polska zgadza się na roszczenia Niemiec i oddaje im Śląsk, a może i Wielkopolskę, traci dostęp do Bałtyku, staje się państwem zależnym gospodarczo i politycznie od Niemiec. Trzeba być wielce naiwnym by przypuszczać, że Hitler chciał stworzyć silne państwo polskie sąsiadujące z Niemcami. Po co? By zyskać sojusznika w walce z Rosją Sowiecką? Sojusz z Niemcami i zerwanie sojuszu z Francją to w najlepszym przypadku całkowite zwasalizowanie Polski wobec Niemiec, na to rząd Polski nie mógł się zgodzić.
Niemcy zaatakowali Polskę nie tylko siłami wojskowymi, ale również użyli dywersantów tzw. Freikorps, którego członkowie mieli za zadanie, m.in. opanowywanie ważnych strategicznie obiektów przed wkroczeniem niemieckiej armii. Były to osoby będące często obywateli Polski narodowości niemieckiej, znające dobrze teren. Tego typu bojówki dopuszczały się licznych zbrodni na Polakach, często według wcześniej skrupulatnie spisanych list.
Rzeczywiście, były to często grupy o charakterze kryminalnym, dokonujące zbrodni i rabunków, walki z nimi bywały niezwykle zaciekłe, właściwe to oni zaczęli wojnę, często dużo wcześniej niż niemiecka armia, np. na Śląsku atakowali obiekty przemysłowe i posterunki graniczne już 31.08, dzień przed agresją. Na kilka miesięcy przed wybuchem wojny dokonywali aktów dywersji, morderstw i aktów terrorystycznych, jak np. podłożenie bomby na dworcu w Tarnowie. Do walki z nimi stanęło nie tylko Wojsko Polskie i policja, ale również cywile zgrupowani w oddziałach samoobrony, powstańcy śląscy, harcerze.
Na Śląsku symbolem września 39 jest obrona wieży spadochronowej przez harcerzy…
Wieża spadochronowa była jednym z punktów oporu, zaś miejsc, w których toczyły się walki na Śląsku, jest dużo więcej. Takich, w których uzbrojone bandy dywersantów poniosły klęskę w starciu z siłami Polskimi, zanim do Katowic wkroczył Wehrmacht, po wycofaniu się Armii Kraków dowodzonej przez gen Szylinga, co osobiście uważam za błąd. W niektórych miastach walki z Niemcami trwały do 5 – 6 września, dla przykładu w Chorzowie budynek ratusza przechodził kilkukrotnie z rąk do rąk. Jeszcze 4 września oddział powstańców odbił go z rąk niemieckich, zrzucając na ziemię hitlerowskie sztandary.
Śląska należało bronić? Armii Kraków groziło okrążenie.
Tak, Śląska należało bronić. Walka w silnie zurbanizowanym obszarze musiałaby związać większe siły wroga, Niemcom bardzo zależało na zdobyciu śląskiego przemysłu w stanie nienaruszonym. Dlaczego nie zniszczono kluczowych urządzeń przemysłowych? Poza tym pozostawiono mieszkańców bez jakiejkolwiek obrony, ewakuowano władze, policję, powinni oni zostać na miejscu wraz z ludnością. Część Armii Kraków powinna bronić Śląska, walczyć z Niemcami, szczególnie na Śląsku, nie pozwolić, by cały śląski przemysł wpadł w niemieckie ręce bez szwanku.
Tak, jak walczono o Gdynię, Lwów, jak broniono Warszawy, tak jak walczono na Oksywiu?
Tak, Śląska należało bronić, bronić i walczyć z Niemcami w silnie zurbanizowanym obszarze…Oksywie, a zatem spójrzmy na drugi koniec II Rzeczpospolitej: Gdynia, Oksywie, Westerplatte, Półwysep Helski i nasza Marynarka Wojenna…
We wrześniu 1939 na morzu starcie z Niemcami przegraliśmy podobnie jak na lądzie.
Pytanie dlaczego na morzu przegraliśmy? Może dlatego, że nasza marynarka wojenna była kiepsko dowodzona przed admirała Józefa Unruga? Nie wykonano żadnego z zaplanowanych zadań, dowódcy okrętów dostawali sprzeczne rozkazy lub nie bardzo wiedzieli, co robić, podobnie jak jednostki obrony wybrzeża. Kto jest odpowiedzialny za tak olbrzymią klęskę, jeśli nie głównodowodzący? Do dziś pokutuje katastrofalny pogląd, że „nie potrzebujemy marynarki wojennej, bo w razie konfliktu zbrojnego zostanie szybko unicestwiona tak, jak we wrześniu 1939 roku”. Do dzisiejszego dnia funkcjonuje na temat kampanii wrześniowej wiele fałszywych mitów i interpretacji, które często mają bardzo szkodliwy wpływ na teraźniejszość.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/historia/515700-sojusz-z-niemcami-bylby-dla-polski-samobojstwem