Przez wielu niedoceniana, spokojnie i konsekwentnie prowadzona, polityka regionalna prowadzona przez ministra spraw zagranicznych prof. Jacka Czaputowicza przynosi jednak bardzo dobre efekty. Mamy podkreślanie Trójmorza, żywą grupę wyszehradzką, coraz lepiej funkcjonujący format Polska plus państwa bałtyckie, wreszcie uruchomiony niedawno Trójkąt Lubelski (Polska, Litwa, Ukraina). Oczywiście, to wektory działań także prezydenta i rządu, ale fakt jest bezsporny: region mocno odżył, jest realna współpraca.
Kolejny dowód na powodzenie tak pomyślanej aktywności można było dostrzec dzisiaj na Łotwie, gdzie w 100-lecie podpisania Traktatu Pokojowego pomiędzy Łotwą i Rosją Sowiecką, spotkali się ministrowie spraw zagranicznych Łotwy, Estonii, Finlandii i Polski.
W tle oczywiście dominował się i był często poruszany temat wydarzeń na Białorusi.
Ale to już opisaliśmy: Minister Czaputowicz w Rydze: nie spodziewamy się wielkiej liczby uchodźców z Białorusi, ale jeśli zdarzy się najgorsze, nie zostawimy ich bez opieki
Gospodarze pokazali też oryginał dokumentu, podpisany dokładnie wiek temu, także w gmachu ówczesnego MSZ Łotwy - choć wynegocjowany wcześniej w Moskwie, a później ratyfikowany przez parlament łotewski i władze sowieckie.
Delegacje przed gmachem MSZ w Rydze, 11 sierpnia 1920 roku:
I ten sam gmach sto lat później:
Odbyła się tez uroczysta z udziałem ministrów, prezydenta Łotwy Egilsa Levitsa, premiera Łotwy i marszałek Sejmu Łotwy na odbudowanym pieczołowicie po pożarze z 2012 roku Zamku Ryskim:
To, co uderza przybysza do krajów bałtyckich i zetknięcie z elitami, to - mimo wszystkich zastrzeżeń - język troski o państwo, jaki dominuje w dyskursie wewnętrznym, świadomość odpowiedzialności za naród. Tu nie ma żadnego postmodernizmu w tym wymiarze, te sprawy traktowane są bardzo, bardzo serio.
Oczywiście, nie zawsze i nie wszędzie, ale bliskość Rosji, jej agresywne działania wobec Gruzji i Ukrainy, mają swoje konsekwencje. Nie zawsze dobre, bo jednocześnie czyni to kraje bałtyckie bardziej uzależnionymi od Unii i Zachodu, pole manewru wydaje im się jeszcze mniejsze niż nam. Więc często nawet oporu nie próbują.
Wracając do rozmowy z okazji traktatowej rocznicy: wyszedł dzisiaj z Łotwy mocny przekaz przypominający, że niepodległości w naszym regionie nie rozdaje się za darmo, a na pewno nie na zawsze.
Twórcy tego traktatu nie mieli wiedzy o prawie międzynarodowym, nie znali meandrów dyplomacji, ale wypracowali dokument, który do dzisiaj ma tak mocny wpływ na nasze życie, mieli bowiem pasję i oddanie
— mówił prezydent Łotwy Eglis Levits. Podkreślał, że mimo 60 lat sowieckiej okupacji, państwo łotewskie zachowało ciągłość, a podstawą jego istnienia jest i ten dokument.
Minister Czaputowicz przypomniał w swoim wystąpieniu o polskiej walce o niepodległość, także z bolszewizmem, przypomniał o zbliżającej się rocznicy zwycięskiej Bitwy Warszawskiej 1920 roku.
Lekcja jest taka, historia się nie skończyła, geopolityka wciąż dominuje w regionie, wyzwania pozostają. Teraz nie ma już Związku Sowieckiego, ale jest Rosja i Putin. Pojawiają się też próby reinterpretacji historii. Musimy się im solidarnie przeciwstawiać
— stwierdził szef polskiej dyplomacji.
Estoński szef dyplomacji Urmas Reinsalu stwierdził:
Gratuluję Łotyszom, wygraliście, osiągnęliście to, o co walczyliście - swój kraj. Wolność nie została naszym krajom podana na złotym talerzu, musieliśmy o nią walczyć i musimy być też gotowi walczyć o nią cały czas.
Musimy być gotowi na wyzwania przyszłości, umieć walczyć przeciw tym, którzy są gotowi fałszować historię. Oficjalna wersja rosyjska znowu głosi, że kraje bałtyckie dobrowolnie wstąpiły do Związku Sowieckiego. I to nie jest tylko koncepcja akademicka, ale realnie uprawiana polityka, która w tym szuka swojej legitymizacji. Nie ma na to naszej zgody.
Dodał:
Dla małych państw, które nie mają broni atomowej, nasza bronią atomową jest prawo międzynarodowe, jego zasady, w tym nie uznawanie nielegalnej agresji przeciw innym państwom.
Ten wątek często wracał - realnie działające prawo międzynarodowe, całkowite odrzucenie agresji jednego państwa na drugie (podawano przykład Krymu) jako zabezpieczenie pokoju i niepodległości państw w naszym regionie. Ale równie często mówiono o wzmacnianiu obronności. Na przykład Łotysze zapewniali, że bez względu na skutki gospodarcze epidemii, wydatków wojskowych ciąć nie będą.
Warto słyszeć te głosy. Łotwa, Estonia i Litwa lepiej słyszą huk silników czołgowych za horyzontem. Wiedzą, że trzeba zrobić wszystko, by ewentualnemu agresorowi się to nie opłacało. Stąd tam nikt nie ma wątpliwości, jak kluczowe dla bezpieczeństwa całego regionu ma prowadzona przez polskie władze od 2015 roku polityka działań na rzecz wzmacniania wschodniej flanki NATO, także przez ściąganie nad Wisłę amerykańskich żołnierzy.
Warto też dla kontrastu sięgnąć po wywiad-rzekę z jednym z generałów, który za rządów PO-PSL był najważniejszym dowódca polskiej armii. Jego wizja Rosji, która zgniecie nas jak słoń mrówkę, która jest potęgą i której przede wszystkim „nie należy prowokować”, na tle tego wszystkiego po prostu poraża.
Ale to już temat na inny artykuł.
Ten spuentuje opisem losów tych, którzy Traktat Ryski (nie mylić z naszym, późniejszym) podpisali 11 sierpnia 1920 roku. Po stronie bolszewickiej byli to Adolf Joffe, który popełnił samobójstwo w 1927 roku, po przepędzeniu Trockiego przez Stalina oraz Jakov Hanecki, który został rozstrzelany w roku 1937 w ramach stalinowskich czystek.
Po stronie łotewskiej zaś:
— Janis Vesmanis - zginał w sowieckim obozie w 1942 roku.
— Peteris Bergis - zginął w sowieckim obozie w 1942 roku.
— Ansis Busevics - zmarł w Rosji w 1942 roku (mimo przyłączenia się do Sowietów podczas drugiej okupacji).
— Eduard Kalnins — w 1944 roku uciekł z kraju, zmarł w USA.
— Karlis Pauluks - zmarł na Łotwie w 1945 roku.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/historia/513066-mocny-przekaz-z-lotwy-historia-sie-nie-skonczyla