Dzieje tej królowej zapisały się w pamięci większości przez pryzmat protestanckiej narracji. Niewielu tak naprawdę zastanawiało się, jaka w rzeczywistości była Maria Tudor i z jakich działała pobudek, a jeszcze mniej starało się ją rzeczywiście zrozumieć. „Dramat królowej” Roberta Hugh Bensona to próba przełamania zmowy milczenia nad postacią władczyni, której tragizm losów odcisnął bolesne piętno na przyszłym panowaniu, relacjach z dworzanami, w końcu zaś na pokrytej zmarszczkami twarzy, zmęczonej i pozbawionej blasku.
Autor z niesamowitą empatią podchodzi do postaci głównej bohaterki, w prostych ale sugestywnych słowach oddając głębię jej wiary, oddania dla Boga i kraju oraz potrzebę miłości, której nigdy nie było dane jej zaznać, a także głód bliskości drugiego człowieka, którego nigdy nie była w stanie zaspokoić.
Zadaje kłam protestanckiej propagandzie
Powieść odkłamuje protestancką propagandę o „krwawej Mary”, ukazując królową w możliwie obiektywnym świetle, eksponując jej zalety, ale i nie ukrywając wad.
Na szczególną uwagę zasługują niezwykle poruszające fragmenty, w których Maria wyznaje swoją wiarę i robiący nie mniejsze wrażenie opis jej agonii i śmierci. Wart odnotowania jest także sposób przeżywania cierpienia przez królową – w Jezusie Chrystusie i z Nim. W tym obszarze powieść jest niezwykle budująca, umacniająca - nie tylko w wierze - i dająca wiele do myślenia nad trudami i sensem ziemskiego pielgrzymowania. Zapewne dlatego książka była przez wiele lat komunizmu w Polsce na liście książek zakazanych, a jej polski przekład mógł się ukazać dopiero po upadku systemu.
Powieść, która kruszy mury
Nie będzie przesadą stwierdzenie, że ta powieść kruszy mury – mur obojętności, niewiary, oderwania od Boga, wyzwalając w czytelniku gwałtowną potrzebę transcendencji. Jedna, krucha, chora i znienawidzona przez wielu kobieta, niszczona systematycznie przez otaczający ją świat znajduje w sobie siłę, aby walczyć o wiarę dla całego narodu – owo poświęcenie, determinacja i konsekwencja w działaniu naprawdę robią wrażenie, pozwalając spojrzeć na trudy naszej zwykłej codzienności w zupełnie innym świetle. Czytelnik w zupełnie innym świetle zaczyna postrzegać również porażki – patrząc na wysiłki Marii Tudor przywrócenia katolicyzmu w Anglii, chwilową wiktorię, która później zostanie zdławiona przez protestantyzm przestaje mieć złudzenia co to tego świata i toczącej się na nim walki. Zdaje sobie jednak sprawę z wygranej, nawet jeżeli po ludzku będzie ona się jawiła jako klęska.
Pozostaje z czytelnikiem na dłużej
„Dramat królowej. Powieść o Marii Tudor” naprawdę daje do myślenia i pozostaje z czytelnikiem na dłużej. Nie jest to zwykła historyczna powieść, ale próba ukazania historii w znacznie szerszym kontekście – metafizycznym. Nie jest to też przeciętna książka, zresztą sam jej autor nie był człowiekiem przeciętnym. Robert Hugh Benson był najmłodszym synem arcybiskupa Canterbury Edwarda White’a Bensona. Po studiach w Kolegium Św. Trójcy na Uniwersytecie Cambridge został duchownym anglikańskim. Poszukując Boga, znalazł Go jednak dopiero w Kościele katolickim i to w nim przyjął święcenia kapłańskie w 1903 roku. Nic zatem dziwnego, że z takim bagażem doświadczeń duchowych łatwiej było mu zgłębić tragizm panowania córki Katarzyny Aragońskiej i Henryka VIII.
Książkę cechuje nieco nieadekwatny do brytyjskiego temperamentu dynamizm, chociaż nie pozbawiona jest ona pewnej typowo wyspiarskiej maniery wyrażania myśli. Jej niewątpliwymi atutami są także barwna narracja i wartka akcja. Naprawdę warto po nią sięgnąć, tym bardziej w długie, zimowe wieczory.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/historia/488647-zakazany-przez-komune-dramat-krolowej