Rosja nie daje o sobie zapomnieć. Niedawne rewelacje historyczne prezydenta Putina o II wojnie światowej nie powinny być dla jako tako wyedukowanych i zorientowanych dzisiaj Polaków zaskoczeniem. Rosja Putina stara się od dłuższego czasu zrekonstruować i zrehabilitować Związek Sowiecki jako imperium niosące światu pokój i wyzwolenie. Chce tego dokonać przy pomocy sowieckiej, w istocie jeszcze stalinowskiej narracji o dziejach XX wieku, w tym o najważniejszej dla nich w czasie II wojny, sowieckiej „wojnie ojczyźnianej”, prowadzonej przeciw Niemcom od 1941 do 1945 roku, ale z wyłączeniem wojny od początku, zaczętej 1 i 17 września 1939, a przygotowanej przez pakt Ribbentrop-Mołotow, czyli Hitler-Stalin. Nadużywane obecnie słowo ‘narracja’, pochodzące z wiedzy o literaturze i oznaczające na poły fikcyjną opowieść, a nie twarde fakty, jest tu akurat na miejscu, bo niewiele ma wspólnego z faktami, oznacza bowiem jakieś fabrykowanie prawdy o całym przebiegu, przyczynach, trwaniu i skutkach tej wojny, trwającej już przecież do 1941 roku, co Sowieci starali się przemilczeć, a nawet temu zaprzeczyć od 1945 roku, ukrywając nie tylko atak na Polskę w 1939 roku razem z Hitlerem, ‘wyzwalanie’ narodów Ukrainy I Białorusi od 17 września, jak głosiła już wtedy propagandowa narracja, ale i ludobójcze eksterminacje w Katyniu i w wielu innych miejscach oraz cztery wielkie deportacje tysięcy Polaków na Wschód. W tej sowieckiej narracji zamiast zwykłej, obiektywnej faktografii wojennej mamy wybiórczo skonstruowaną wersję historii, ukrywająca zbrodnie sowieckie, a eksponującą ofiary i zwycięstwo nad niemieckim, jak już wtedy mówiono, faszyzmem, i w perspektywie wyzwalanie od niego Europy, najpierw tej wschodniej. Ta początkowa część niewygodnej dla Sowietów wojennej historii zostaje usunięta w cień i zrelatywizowana jako wydarzenia wojenne i przedstawiona jako wroga propaganda. Dlatego niemal wszystko można wytłumaczyć odwrotnie: Katyń dla wielu Rosjan do dziś jest zbrodnią niemiecką, Stalin zawsze walczył z Hitlerem, nigdy nie był jego sojusznikiem, zwycięski przemarsz Armii Czerwonej (i NKWD) przez kraje Europy wschodniej był ich wyzwalaniem, a nie (późniejszym) zniewalaniem. Na tym polega obecna wywrotowa ‘polityka historyczna’ Rosji, nie licząca się z faktami i jednak dość powszechną wiedzą, a używana jako broń w aktualnej walce politycznej, tym permanentnym stanie imperialnego zawiadywania rzeczywistością.
Wyzwolenie przez zniewolenie
Nie zdziwiłbym się zbytnio, gdyby prezydent Putin zapoznał się z wcześniejszymi nieco wypowiedziami lidera polskiej lewicy postkomunistycznej, b. towarzysza PZPR Włodzimierza Czarzastego o wyzwalaniu Polski przez Armię Czerwoną (i NKWD). Putin mógł być tylko zadowolony z tego, że jacyś Polacy powtarzają i utrwalają tę wersję sowieckiej narracji. To przecież słynna dialektyka marksistowsko-leninowska w treści, a sowiecka w formie, wyzwolenia przez zniewolenie. Na niej polegało to permanentne ‘wyzwalanie’ narodów i ludów Europy wschodniej od 1920 roku nad Wisłą, 17 września 1939 na polskich Kresach, od 1945 roku całej Europy wschodniej, w 1956 Budapesztu, w 1968 Pragi (już z udziałem m.in. gen. Jaruzelskiego na czele LWP i wojsk Układu Warszawskiego). Prezydent Putin może być nawet przekonany, że ta narracja nie jest wcale chybiona i absurdalna, może się nawet zdziwić, że tak łatwo trafia nie tylko do swoich obywateli, ale i do niektórych polskich polityków, a w każdym razie gdzieś krąży i zapada w umysły. Prezydent Rosji, mającej nadal pretensje do bycia imperium, nie będzie przecież przejmować się lokalną prawdą historyczną i użyje wszelkich środków do podtrzymania podupadającego kraju, a nadal pożyteczni poputczycy mogą liczyć na jego wdzięczność. B. towarzysz Czarzasty już w zasadzie odrzucił pojawiające się zarzuty i nie tylko nie wycofał się z poprzednich stwierdzeń, ale jeszcze dodał, broniąc zasług Związku Sowieckiego, że był on aliantem Zachodu w walce z Niemcami, nie dodał tylko, że najpierw był aliantem Hitlera, co doprowadziło do wybuchu wojny. To jest przecież wiernie putinowska, rewizjonistyczna wykładnia dziejów wojny, dokonywana z aktualnego stanowiska sowieckiego. Ktoś już zauważył, że Armia Czerwona z NKWD wyzwalała więźniów z obozu Auschwitz, Żydów, bo nie groził im już holocaust, i członków PPR, resztę zniewalała.
Powojenna historia Polski jest dość prosta i jasna, powinna być już raz na zawsze ustalona i przyjęta: to systematyczne wprowadzanie sowieckiego systemu komunistycznego w Polsce, nie żadna wojna domowa, ani rewolucja (‘prześniona rewolucja’ jak chcą wynalazczy rewelatorzy) tylko agenturalne państwo sowieckie wprowadzane na bagnetach Armii Czerwonej i służb NKWD, tyle że stopniowo, z zachowaniem licznych pozorów, bo przecież trzeba było stworzyć własne wierne służby i resorty siłowe. Retoryka o wyzwalaniu oznacza przyjęcie stanowiska sowieckiego. Pan Czarzasty może uparcie powtarzać, że wyzwoliła go Armia Czerwona, ale ważna jest faktyczna treść tego twierdzenia, używanego wcześniej propagandowo w sytuacji wojny. To ‘wyzwolenie’ oznaczało tylko wyparcie wroga, czyli Niemców i zajęcie zdobytego terenu, na którym wprowadzono od sierpnia 1944 roku sowieckie prawo wojenne jako prawo bezwzględnych zdobywców, bo stosowane już nie tylko wobec wrogów wojennych, ale wobec wszystkich. Ważne jest to, jak objawiało się to ‘wyzwolenie’, jak dalej przebiegało, jakie fakty i skutki dla ludzi i kraju nastąpiły później, jaki był pokój po tej wojnie. Załóżmy nawet przez chwilę, że to było wyzwolenie p. Czarzastego. Wystarczy prześledzić dalsze wydarzenia, by przekonać się, co ono przyniosło: jeszcze przed zakończeniem wojny, w marcu 1945 roku nastąpiło wydarzenie bezprecedensowe w stosunkach międzynarodowych, porwanie 16 przywódców Polskiego Państwa Podziemnego i wywiezienie ich do Moskwy, gdzie urządzono im (jeszcze przecież aliantom!) całkiem sfabrykowany, pokazowy proces polityczny. Wielu z nich nigdy nie wróciło. W lipcu 1945, a więc już po wojnie, w czasie pokoju, Obława Augustowska dokonana przez NKWD, w której zginęło bez śladu od 600 do 2000 tamtejszych, cywilnych mieszkańców, dalej metodyczna likwidacja przeciwników politycznych i stopniowa eksterminacja podziemia niepodległościowego, wreszcie sfałszowanie referendum i późniejszych wyborów i przejęcie władzy całkowitej przez partię komunistyczną, zwaną dla niepoznaki robotniczą, do tego władza totalna służby tzw. bezpieczeństwa, zdominowanej przez siły sowieckie. Ciekawe, czy p. Czarzasty zna to powiedzenie rotmistrza Witolda Pileckego, że Auschwitz był niczym w porównaniu z więzieniem na Rakowieckiej w Warszawie. To jest skrót zasadniczych wydarzeń, które zadecydowały do dzisiaj, jak się okazuje, o losach Polski już po wojnie, w czasach pokoju. Czy można to nazwać wyzwoleniem i byciem suwerennym krajem?
Zapewne pan Czarzasty ze swoimi towarzyszami będzie obchodził ‘wyzwolenie’ Warszawy 17 czy 18 stycznia. Jakie to było wyzwolenie? Armia Czerwona wkroczyła wtedy na ruiny Warszawy i nikogo nie wyzwalała, prócz paru tzw. Robinsonów, którzy przetrwali w ruinach wyburzonej przez Niemców po Powstaniu stolicy. Owszem, wyzwoliła już na swój sposób Pragę, którą zajęła w lecie 1944 roku, ale jakoś wtedy nie chciała wyzwalać reszty stolicy ogarniętej Powstaniem, wyzwalała u siebie na Pradze, zwłaszcza w więzieniu NKWD przy ulicy Strzeleckiej i w obozie w Rembertowie (był taki obóz, o czym może członkowie SLD i młodsza lewica jeszcze nie wiedzą).
Legendy wojennej walki i prawda konfabulacji
To wszystko jest już znane, oczywiste i bezdyskusyjne, inna może być tylko legenda i narracja sowiecka. Dziwne, że jest to nieoczywiste tylko dla tzw. polskiej lewicy, zarówno tej starej, postkomunistycznej, jak i tej młodej, co świadczy o jej dalszym uzależnieniu przynajmniej mentalnym, o tym że nadal są poniekąd zakładnikami polityki sowieckiej. Tow. Czarzasty skorzystał z przemiany ustrojowej w 1989 roku, z przywilejów postkomunistycznych i założył wydawnictwo, został wydawcą książek. Książek o tej powojennych losach Polski nie wydaje. Czy ich nie zna, czy po prostu odrzuca, sądząc po wyrażanych poglądach, wszystko jedno. Tow. Czarzasty zapewne nie zna, a już na pewno nie wyda książki polskiego dziennikarza emigracyjnego Aleksandra Bregmana pt. „Najlepszy sojusznik Hitlera. Studium o współpracy niemiecko-sowieckiej (1939-1941)”, wydanej już w 1958 roku (ostatnie wydanie Fronda 2009), której tytuł mówi wszystko. Wystarczy przejrzeć, by nie wyjść na pożytecznego zwolennika.
Oczywiście prezydent Putin dokonuje prowokacji historycznej, dorzucając jeszcze nieodzowne w takich wypadkach oskarżenie o antysemityzm w Polsce, by wywołać awanturę polityczną. Sprawia tym jednak pewien kłopot posłom (i posłankom) SLD i podobnej lewicy, a także różnym spadkobiercom i beneficjentom PRL, uzależnionym jakoś nadal od idei sowieckich, a także różnym naszym publicystom, którzy dokonują chętnie rewizji niedawnej polskiej historii. Na różne pytania, jak to właściwie było z tą wojną, czy zaczęła się 1 i 17 września 39, czy dopiero w czerwcu 1941 i czym się skończyła dla Polski, nie umieją oni jasno odpowiedzieć, zająć już oczywistego stanowiska. Przewodniczący SLD też nie daje wyraźnego przykładu, nie wiadomo której instrukcji się trzymać, skoro narracja postkomunistyczna nie została ostatecznie odwołana. Dobrą stroną prowokacji prezydenta Putina może być to, że zmusi niektórych do zdobycia prawdziwej wiedzy historycznej, nawróci na choćby podręcznikową prawdę o II wojnie i jej skutkach. 30 lat nie wystarczyło na nadrobienie rzetelnej edukacji historycznej, potrzebny więc będzie przyspieszony kurs wiedzy elementarnej.
Wystarczy przejrzeć parę książek, najlepiej historyków zachodnich, bo tym najszybciej uwierzą ludzie tzw. lewicy, a nie polskim autorom, bo ci będą automatycznie zbyt stronniczy i narodowi. Więc np. Normana Davisa o historii Polski XX wieku czy Rogera Moorhouse’a, („Polska 1939”), który pisał ostatnio o pakcie Ribbentrop-Mołotow, lub Richarda Lukasa „Zapomniany Holokaust” (nie o historii żydowskiej, lecz polskiej). Do tego francuską „Czarną księgę komunizmu”, która narobiła sporo szumu na Zachodzie, bo wyliczyła, że ofiar komunizmu było więcej niż ofiar nazizmu, a dla odmiany książki rosyjskiego historyka Mikołaja Iwanowa „Pierwszy naród ukarany” (to o Polakach w ZSRS w latach 20. i 30) czy „Ludobójstwo na Polakach” o ‘Operacji Polskiej NKWD 1937-1938’. O tym samym bardziej patriotycznie nastawieni ludzie lewicy mogą znaleźć pełną wiedzę w książkach polskich autorów, Tomasza Sommera „Operacja Antypolska NKWD 1937-1938” i Anny Zechenter „Zagłada Polaków w Związku Sowieckim. Od przewrotu bolszewickiego do ‘operacji polskiej’” (IPN 2019).
Reaktywacja imperium Rosji
To byłyby dopiero książki ogólne i wstępne. O całych dziejach II wojny i jej politycznych konsekwencjach w postaci państwa PRL jest tyle różnych publikacji , że trudno je wyliczyć. Najpoważniejsze, źródłowe, oparte na materiałach archiwalnych wydaje głównie IPN, który tak wielu chciałoby zlikwidować. W każdym razie dzięki podobnym pracom mamy nie tylko pełny obraz dziejów wojny i okresu powojennego, ale i zapis niszczenia Polski przez dwa totalitaryzmy, niemiecki i sowiecki, najpierw wspólnie, a później osobno przez zwycięski komunizm sowiecki. Mamy też obraz różnych, ale porównywalnych typów ludobójstwa niemieckiego i sowieckiego oraz zapis powojennego oporu i walki zbrojnej Polaków przeciw systemowi sowieckiemu w Polsce.
To wszystko można łatwo poznać dzięki podstawowym pracom historycznym typu podręcznikowego. Nadal większy opór, sprzeciw czy niedowierzanie budzi wpływ sowieckiego komunizmu, jego rozprzestrzeniania się po wojnie i praktycznych skutków politycznych w całej Europie wschodniej. Ta historia nie została przerwana tak jak wojenna historia niemiecka, lecz jej wpływy trwają, jak widać po obecnych rosyjskich, a z ducha sowieckich, wywrotowych wersjach przeszłości wojennej, zdawałoby się zamkniętej, a jednak służącej Rosji do agresywnej polityki przy użyciu przewrotnych argumentów z frontu walki i wojny. Całą już historię rosyjską można jednak też łatwo poznać dzięki licznym pracom także polskich historyków, w szczególności dzieje XIX i XX wieku. Nie będę namawiał przedstawicieli tzw. lewicy do lektury takich dzieł jak Jana Kucharzewskiego „Od białego do czerwonego caratu” (niegdyś surowo wzbronione), bo to 8 tomów, ale pojedyncze książki Mariana Zdziechowskigo, Feliksa Konecznego (też autora „Dziejów Rosji”), Wacława Lednickiego, czy z nowszych Andrzeja Walickiego. Wystarczyłoby oprzeć się na najnowszych pracach profesorów Andrzeja Nowaka i Andrzeja Andrusiewicza, by zorientować się w pełni w dziejach Rosji. Ich całości poświęcona jest 3-tomowa „Cywilizacja rosyjska” Andrusiewicza, napisana bardziej eseistyczno niż naukowo i akademicko. Ostatnie zaś jej dzieje, powstawanie imperium rosyjskiego od XVIII do XX wieku omawiają książki Andrzeja Nowaka (ostatnio wydane „Metamorfozy imperium rosyjskiego 1721-1921”, Wydawnictwo Literackie 2019) oraz Andrusiewicza „Złoty sen. Rosja XIX-XX wieku. Sprawy i ludzie” (WL 2016) i „Trzeci Rzym. Z dziejów rosyjskiego nacjonalizmu” (WL 2019).
Obecna polityka Rosji to ‘złoty sen’ o powrocie imperium rosyjskiego i zwieńczeniu w przyszłości wszystkich tradycji wielkoruskich i samodzierżawnych z niedawnym sowieckim komunizmem włącznie. Czy jednak da się to osiągnąć przy pomocy takich chwytów politycznych, jakimi posłużył się prezydent Putin wobec Polski i pośrednio Zachodu w swych ostatnich wojennych rozważaniach.
Przypowieści o antysemityzmie
W kolejnych wystąpieniach prezydenta Putina pojawił się element nieodzowny w podobnych przypadkach, standardowy już wątek odwiecznego polskiego antysemityzmu. Byłoby nawet dziwne, gdyby prez. Putin tego nie dodał. Tu nie zdziwiłbym się, gdyby znał on, nawet za pośrednictwem swych doradców, publikacje na ten temat całej falangi polskich badaczy, takich jak Jan T. Gross, Jan Grabowski, Barbara Engelking i cały legion pomniejszych (granty na te tematy bardzo w cenie), którzy pracowicie wykuwają (przeważnie dla Zachodu) narrację (właśnie ‘narrację’) o współodpowiedzialności Polaków za żydowski holocaust. Zapewne niedługo prez. Putin wykorzysta tę narrację w Izraelu na obchodach rocznicy wyzwolenia obozu Auschwitz. Zapewne sprawi tym znów kłopot naszej starszej, młodszej i liberalnej lewicy, która znów nie będzie wiedziała, w co wierzyć i co powtarzać. Czy pójdzie za Putinem i za wspomnianymi publikacjami, czy uwierzy ‘sprawiedliwym wśród narodów świata’, krytycznym publikacjom IPN o tamtych pracach, książkom profesorów Marka Chodakiewicza i Bogdana Musiała (ostatnio wydane „Kto pomoże Żydowi…”), Ewy Kurek czy Wojciecha Sumlińskiego („Powrót do Jedwabnego”).
Redaktor oskarża: ‘j’accuse!’
Przy okazji wypowiedzi prezydenta Putina zabrał też głos redaktor Adam Michnik. Doradcy Putina na pewno przeczytali z uwagą jego wywiad dla rosyjskiej gazety. W swych typowych już wynurzeniach na temat kraju, w którym musi żyć, zasłużony redaktor zechciał też ocenić klimat i atmosferę ‘tego kraju’, jak go nazywa bardziej europejska część naszego społeczeństwa. Nie podobały mu się uroczystości odzyskania niepodległości, a zwłaszcza zbyt liczne marsze 11 listopada, które nazwał ‘czarnymi sotniami’, a kraj, który tak demonstruje, ‘czarnosecinnym’. Te miażdżące w przekonaniu autora epitety nie dla każdego są jednak jasne i zrozumiałe jak dla jego zwolenników. Miały one chyba oznaczać, że te tłumy świętujące odzyskanie niepodległości w 1918 roku, te ‘czarne sotnie’, są gotowe do pogromów żydowskich, do wybijania szyb w sklepach (czyich?) i do ataków na synagogi. Ale to chyba taka wirtualna konfabulacja w stylu epoki, jakby reaktywacja skutków odzyskania niepodległości i wizja endeckiej niemal ‘Kristalnacht’, ale z czasów mitycznej dziś sanacji. Trzeba jednak dużego mniemania o sobie i swym kręgu zwolenników, a do tego pogardy dla innych i oderwania od rzeczywistości, by w każdym zgromadzeniu podnoszącym patriotyczne hasła widzieć ‘czarne sotnie’ i groźbę żydowskich pogromów, a w marszu niepodległościowym antysemityzm.
Nadużywanie epitetów, inwektyw i zwodniczych porównań historycznych to już plaga. Gdyby red. Michnik zajrzał do książki prof. Andrusiewicza o Rosji pt. „Złoty sen” i tam przeczytał, czym były te mityczne już ‘czarne sotnie’, to być może nie zapuszczał się w te porównania w poszukiwaniu coraz to nowych i ostrzejszych oskarżeń. Dowiedziałby się, że stały one za największymi pogromami żydowskimi w Rosji na początku XX wieku w Kiszyniowie, Kijowie, Odessie i wielu innych miastach, ale ich historia była dość skomplikowana, były popierane przez ówczesną partię monarchistyczną i tolerowane przez władze rosyjskie. W zamieszkach i rabunkach żydowskich sklepów brał już udział wielkomiejski motłoch, zarówno ‘czarne sotnie’, jak i ‘czerwone sotnie’, które gdy zwyciężyły w 1917 roku wymordowały ‘czarne sotnie’. Wcześniej, w tej rewolucyjnej już atmosferze miał miejsce w 1911 roku proces Bejlisa, oskarżonego o mord rytualny, drugi po procesie Dreyfusa, tak wielki proces o tle antysemickim. No, ale to wszystko ma się nijak do epitetów i inwektyw red. Michnika, który chce zwalczać nie tylko obecne władze, ale i oskarżać całe polskie społeczeństwo. Jego totalne ‘oskarżam!’ miało zapewne zabrzmieć tak głośno jak słynne ‘j’accuse!’ pisarza Emila Zoli w obronie Dreyfusa, ale trafiło raczej kulą w płot.
Dalej wszystko jest przewidywalne, bo to przecież tylko wirtualna wojna medialna o to, która ‘opowieść’ zwycięży globalnie, a też w ten sposób o to, kto kogo, choć na moment do następnej ‘opowieści’, pogrąży politycznie, osłabi konkurencyjne siły, podważy słabsze państwa. W kwestiach żydowskich zaś, to raczej nowa odsłona ‘przemysłu Holocaustu’, jak to nazwał Norman Finkelstein, a nie dociekanie prawdy historycznej czy uczczenie pamięci ofiar. Często przeciwnie, prowadzi się tę wojnę kosztem ofiar, wykorzystując je medialnie, politycznie, a może i finansowo, a więc poniekąd uwłaczając im, bezczeszcząc je. Na tym nie można nic zbudować, ani się porozumieć.
Zatem to, co powie prez. Putin jest dość przewidywalne: wszystkiemu winna Polska, Polska jest współwinna temu, że wybuchła II wojna światowa, która pochłonęła miliony ofiar, również rosyjskich, Polska jest współwinna za żydowski holocaust, bo nie uratowała milionów Żydów, gdyż była antysemicka. Tu koło się zamyka i nie ma wyjścia z tej matni czystej, nieskażonej faktami dialektyki sowieckiej, którą jednak może obalić prosta jak cep myśl, że gdyby nie zmowa Hitlera i Stalina w 1939 roku, to nie byłoby wojny i holocaustu. Co z tego, kiedy u nas to wszystko wprowadzi znów pewną konsternację, bo cała liberalna lewica będzie krzyczeć, że dopuściliśmy do kompromitacji Polski, nie podejmując gry, w którą wciąga przeciwnik. Ta nowa wirtualna ‘operacja polska’ może mieć jednak i lepszą stronę, bo zmusi naszych lewicowców do decyzji, zajęcia stanowiska, kogo popierać, komu wierzyć: ‘credo, quia absurdum’?
Złoty sen o Trzecim Rzymie
Może się jednak zdarzyć, że będzie to niewypał w nowej, wybuchowej sytuacji na Bliskim Wschodzie i skończy się tym, że będzie to tylko kolejna próba wirtualnej reaktywacji rosyjskiego imperium. Wirtualnej, bo to przy pomocy medialnej propagandy będzie się wmawiać, że to Rosja, ponosząc największe ofiary, uratowała świat, a przynajmniej Europę przed nazistowską zagładą. Profesorowie Nowak i Andrusiewicz wspominają w swych książkach o idei Rosji jako Trzeciego Rzymu, którą wyraził jako przepowiednię prawosławny mnich Filoteusz w XVI wieku. Rosja ma być ostatnim imperium na świecie po Rzymie i Bizancjum, bo czwartego, według przepowiedni, już nie będzie. Ta idea powraca co jakiś czas, w sowieckim komunizmie była oczywiście zaniechana jako idea prawosławna, ale kto wie, może teraz zostanie przypomniana i wcielona w życie. To przecież może być zbawcza misja prawosławnej ‘świętej Rusi’ jako Trzeciego Rzymu, który na powrót ogarnia i ratuje duchowo podupadającą Europę, a i resztę Zachodu (bo globalizm). Byłby to naprawdę piękny i kuszący ‘złoty sen’: blask złocistych kopuł cerkiewnych Trzeciego Rzymu rozsiewany nad minaretami metropolii Zachodu, pogrążonymi w coraz większym w mroku …
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/historia/481495-exlibris-z-rosja-w-tle-wyzwolenie-przez-zniewolenie
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.