Przez kilkadziesiąt lat Polska nie występowała na arenie międzynarodowej w obronie swojej godności i honoru
— mówi prof. Piotr Witakowski w rozmowie z portalem wPolityce.pl.
wPolityce.pl: W swoim teście nt. konferencji naukowej pt. „Osądzić Rzeź Woli” pisze Pan o „wyjątkowym” charakterze tego wydarzenia. Na czym ta „wyjątkowość” polega?
Prof. Piotr Witakowski: Skala mordu dokonanego przez Niemców na warszawskiej Woli w sierpniu 1944 roku jest zupełnie niezwykła. Pamiętamy o zbrodni katyńskiej, ale na Woli Niemcy wymordowali więcej Polaków niż zrobili to potajemnie sowieci. Na Woli rzeź przeprowadziły regularne oddziały armii niemieckiej. Była to zbrodnia ludobójstwa - największa jakiej dokonano w ramach działalności Wermachtu. Wielu zbrodni Wermacht dopuścił się chociażby we Francji czy na terenie Czechosłowacji. Dokonano ich w zemście za działalność ruchu oporu lub zamordowanie Niemca. Dochodziło do mordów na kilkuset mieszkańcach miejscowości. Na Woli zamordowano ok. 50 tysięcy cywilów.
Kobiet, dzieci, starców…
Nie miały znaczenia różnice płci czy wieku. Rozkaz, który wydało dowództwo armii niemieckiej miał na celu zamordowanie każdego mieszkańca Warszawy. Zbrodnia została dokonana w biały dzień. Na ulicach stolicy europejskiego kraju. Niemcy nie starali się tego ukryć. Traktowali to jako przykład zemsty za opór wobec ich okupacji.
Ci sami Niemcy Heinza Reinefartha nie osądzili. Żył spokojnie w powojennych Niemczech.
Żaden ze sprawców tej zbrodni nie odczuł skutków działania wymiaru sprawiedliwości. Reinefarth był przez chwilę oskarżony, ale sąd oczyścił go z zarzutów. Nie doszło nawet do sprawy sądowej. Po wojnie był szanowanym obywatelem, który prowadził kancelarię adwokacką. Został nawet posłem do Landtagu i burmistrzem miasta Westerland. Strona polska teoretycznie występowała o sprawiedliwość w tej sprawie. Postulaty polskie jednak nie przyjęły jednak formy na tyle poważnej, by postawić je przed sądem. Okazano bezsilność albo brak zainteresowania w odniesieniu do sprawców Rzezi Woli.
Dlaczego tak się stało?
Stało się tak, bo niewygodnym było przypominanie o wszystkich wydarzeniach, które świadczyłyby o niezwykłej martyrologii narodu polskiego. Chodziło o to, by Polska jako kraj i Polacy jako naród nie podnosili na forum międzynarodowym sprawy swoich krzywd i nie sprawiali kłopotów w stosunkach układanych między możnymi tego świata. Chodziło o to, by najbardziej poszkodowani nie mieli na to żadnego wpływu. Krzywda, która spotkała Polaków podczas II wojny światowej jest nie do porównania z krzywdami, które spotkały inne narody. Zginęło ok. 20 proc. obywateli przedwojennej Polski. Niemcy i sowieci prowadzili akcję, która prowadziła do wymordowania tych, którzy mogliby stworzyć warstwy przywódcze.
Z czego bierze się fakt, że pomimo faktów historycznych, jesteśmy przedstawiani jako współsprawcy Holocaustu?
Przez kilkadziesiąt lat Polska nie występowała na arenie międzynarodowej w obronie swojej godności i honoru, nie starała się o zadośćuczynienie zbrodniom. Głos Polaków był niesłyszalny. W wielu sprawach Polska była „reprezentowana” przez Związek Radziecki, któremu przecież zależało na unicestwieniu Polski i Polaków, przywróceniu stanu, w którym Polska miała być tylko ich prowincją. Polska pozbawiona była rzetelnego przedstawicielstwa na forum międzynarodowym.
Czego jako organizatorzy konferencji „Osądzić Rzeź Woli” oczekujecie do państwa polskiego?
Oczekujemy, że Rzeź Woli zostanie ujawniona w pełni przed opinią publiczną. Te wydarzenia do tej pory znane były przede wszystkim Polakom, którzy stracili wtedy swoich bliskich i tym, którzy są związani z tą dzielnicą. O tych wydarzeniach nie uczy się jednak w szkole. Świadomość Rzezi Woli, największej zbrodni w historii Wermachtu, nie istnieje w świadomości większości Polaków. Tym bardziej nie istnieje w świadomości tych, którzy mieszkają poza Polską.
Rozmawiał Tomasz Karpowicz
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/historia/478599-prof-witakowski-niemcy-dokonali-zbrodni-w-bialy-dzien