Kazimierz Górski nie nauczył się trenerskiego fachu we Lwowie, ale bez tego miasta rozwój piłki nożnej na ziemiach polskich byłby zapewne znacznie wolniejszy. To tam przecież powstałe pierwsze kluby piłkarskie, rozgrywano pierwsze mecze i nawiązywano kontakty międzynarodowe
— mówi portalowi wPolityce.pl Sławomir Koper, współautor z Tomaszem Stańczykiem książki „Ostatnie lata polskiego Lwowa”.
wPolityce.pl: Co Polska straciła, kiedy wielkie mocarstwa odebrały nam Lwów? „Jedynie” ziemię i groby?
Sławomir Koper: Straciła miasto, w którym przez sześć wieków rozwijała się polska kultura. Miast, symbol polskości, do którego byli przywiązani wszyscy Polacy bez względu na pochodzenie czy miejsce zamieszkania. Nie na darmo Lwów nazywano najbardziej polskim z miast.
Lwów, obok Warszawy i Krakowa to najważniejsze polskie miasto II RP. Ale to wiedza, o której znaczna część młodego pokolenia Polaków nie ma pojęcia. Jak im to tłumaczyć? Jak o tym rozmawiać? A poza tym, czy ta wiedza jest im w ogóle potrzebna?
Młodych Polaków należy wysłać do Lwowa. Niech pochodzą po starówce, zobaczą stare polskie napisy i zachłysną się niepowtarzalną atmosferą miasta. Chociaż obecnie należy do Ukrainy, dalej widać ślady polskości, jestem przekonany, że po jednym dniu będą zakochani w grodzie nad Pełtwią.
Pamięć o polskim Lwowie to dla nas, współczesnych dziedzictwo czy obciążenie?
Żadne obciążenie, straciliśmy Lwów, gdyż takie były wyroki mocarstw. W zamian dostaliśmy niemieckie: Szczecin i Wrocław, który obecnie są już polskie. Ale mam wrażenie, że więcej w dzisiejszym Lwowie jest Polski, niż Niemiec w Szczecinie czy Wrocławiu. Lwów jest dla nas dziedzictwem, czymś bardzo ważnym, pięknym, ale już utraconym. Można tylko wspominać, odwiedzać i kultywować pamięć.
Czy Lwów w obecnych polskich granicach byłby dobrym rozwiązaniem? W II RP ukraińskie organizacje terrorystyczne działające przeciwko państwo polskiemu były dużym problemem. Czy ta historia by się nie powtórzyła?
Historia wydała wyrok i nie ma od niego odwrotu. I co, mielibyśmy poszukiwać potomków dawnych lwowiaków i namawiać ich do powrotu nad Pełtew? A co z Ukraińcami, co mieszkają we Lwowie? Wysiedlić ich? Gdzie? Inna sprawa, że sporo z nich i tak pracuje w Polsce. Ale tak na poważnie, to nie ma tematu powrotu Lwowa w granice Polski.
Bez Lwowa byłyby możliwe sukcesy polskiej piłki nożnej? Wychowankiem lwowskiej szkoły futbolowej był Trener Tysiąclecia Kazimierz Górski.
Był zawodnikiem jednego z klubów, nie myślał jeszcze wtedy o karierze trenerskiej. Zresztą już po wojnie jego jedyny mecz w kadrze Polski, to była kompromitacja. Przegraliśmy z Danią 0-8…. Kazimierz Górski nie nauczył się trenerskiego fachu we Lwowie, ale bez tego miasta rozwój piłki nożnej na ziemiach polskich byłby zapewne znacznie wolniejszy. To tam przecież powstałe pierwsze kluby piłkarskie, rozgrywano pierwsze mecze i nawiązywano kontakty międzynarodowe. Inna sprawa, że początki były raczej trudne. W 1909 r. Pogoń Lwow zmierzyła się w dwumeczu z Kassai Atlétikai Club z Koszyc w węgierskiej części monarchii Habsburgów. Na wyjeździe poniosła porażkę 0–5, by kilka miesięcy później w rewanżu we Lwowie przegrać 1–4. Czyli tradycja obowiązuje do dnia dzisiejszego, obecnie podobne wyniki notują nasze drużyny w europejskich pucharach…
Rozmawiał Tomasz Plaskota
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/historia/472246-nasz-wywiad-koper-mlodych-polakow-nalezy-wyslac-do-lwowa