Nieoczekiwany punkt kulminacyjny debaty krakowskich „Arcanów” na temat upadku komunizmu, znalazł swe miejsce w wypowiedzi Jana Marii Rokity, który inaczej ocenił przyczyny rozpadu ZSRS niż jego czterej rozmówcy: prof. Andrzej Nowak, dr hab. Filip Musiał dr hab. Henryk Głębocki i dr Łukasz Kamiński. Rokita stwierdził, że intencje i zamiary Kremla w demontażu czy też transformacji komunizmu są przez historyków przeceniane a jako największe kuriozum uznał tezy prof. Jadwigi Staniszkis:
To Jadwiga Staniszkis zaczęła w Polsce te wszystkie spekulacje o tym, jak to w Moskwie wymyślano niesłychane przemyślne plany. Dwie książki o tym napisała, zresztą okropne, pozbawione jakiegokolwiek zaplecza merytorycznego, odwołujące się do mitologii i fantastyki – Lem, polityczny Lem! Ona to zaczęła, a za nią poszli historycy, którzy w tych faktach, że Sowieci nie stawiali oporu, koniecznie szukają potwierdzenia tezy, że oni stawiali opór, tylko w niezwykle zmyślny sposób, którego w ogóle nie jesteśmy w stanie rozszyfrować. Mieli ponoć niesamowity plan i może nawet udało im się ten plan w jakimś stopniu gdzieś tam zrealizować… Przecież to bzdura kompletna. Każde dziecko to widzi.
Sama dyskusja oscylowała wokół oceny czynników, które zakończyły komunistyczny eksperyment. W debacie „Wielka Dekada Polaków 1979-1989” – o roli Polaków w upadku komunizmu i imperium sowieckiego rozmówcy wspominają o faktach i dokumentach świadczących o pogodzeniu się Kremla z perspektywą utraty kontroli gospodarczej i – w pewnym stopniu – politycznej w imperium zewnętrznym, m.in. Polski.
Dr Łukasz Kamiński stwierdził, że to nie kryzys gospodarki PRL był przyczyną upadku reżimu, podając za model przetrwania nomenklatury w takich krajach jak Chiny, Wietnam czy Laos, gdzie
zmiany ekonomiczne nie naruszyły władzy dyktatury komunistycznej czy jej ideologii. Widać to chociażby na przykładzie zaciętości, z jaką Chińska Republika Ludowa nadal zwalcza religie – nie tylko chrześcijaństwo. Tak więc kryzys gospodarczy był ważny, ale nie możemy go traktować jako czynnika determinującego.
Profesor Andrzej Nowak, wskazując na niezgodność systemu komunistycznego z naturą ludzką, nakreślił obraz ówczesnej Polski w oczach Kremla:
Pojawiło się zezwolenie, coraz wyraźniejsze za Gorbaczowa, by traktować Polskę jako pole eksperymentalne do zmian w samym Związku Sowieckim i całym obozie. Jak zabezpieczyć władzę w sytuacji pozornego - taka była nadzieja, ona okaże się fałszywa - podzielenia się władzą ze społeczeństwem w sytuacji kryzysu wywołanego ekonomią. A więc ekonomia jest tutaj u podstaw. Trzeba było się dzielić tą władzą, w pozorowany sposób, bo trzeba się było dzielić odpowiedzialnością za kryzys gospodarczy i za ciężar wychodzenia z kryzysu.
Historycy przekonywali, że demontaż systemu był zamierzony i dr hab. Henryk Głębocki wskazał na
dokumenty potwierdzające gotowość dopuszczenia do daleko idących zmian politycznych i ekonomicznych w „imperium zewnętrznym” przynajmniej od 1988 r. Dowodzą tego m.in. znane nam trzy notatki czy raczej memoriały, sowieckich ośrodków analitycznych opracowane w okresie rozpoczynających się obrad Okrągłego Stołu, to jest w lutym 1989 r. Przygotowały je Wydział Zagraniczny KC KPZS, Instytut Gospodarki Krajów Socjalistycznych w Sowieckiej Akademii Nauk oraz MSZ ZSRR. Wprost postulowano w nich, nie tylko w Polsce, ale w całym bloku sowieckich satelitów, w Europie środkowo-wschodniej, wciągnięcie opozycji do rządów. Potrzebna była do uwiarygodnienia przede wszystkim transformacji gospodarczej.
Kolejną ciekawą linię sporu ponownie zarysował Jan Maria Rokita, stosunkowo nisko oceniając rolę aktywności społecznej pod koniec lat 80-tych, powołując się na dokumenty w resorcie gen. Kiszczaka:
Z notatki wynika, że wytypowano siedem czy osiem osób i przeprowadzono z nimi rozmowy ostrzegawcze. I ten szef krakowskiego WUSW zapewnia gen. Kiszczaka, że innych „ruszających się” opozycjonistów już nie ma. To tylko przyczynek do tezy o masowości ruchu ,,Solidarności” w momencie odzyskiwania niepodległości…
Tę wizję wyraźnie skorygował dr hab. Filip Musiał, przywołując inne dokumenty:
Dane MSW z połowy roku 1988 mówiły o mniej więcej 20 tys. osób w skali całego PRL-u, aktywnie uczestniczących w działalności opozycyjnej. Z końcem tego samego roku w raportach podawano już wspomnianą cyfrę 55 tys. osób. Moim zdaniem, jeśli będziemy traktować raporty bezpieki jako swoisty PRL-owski CBOS, bo trudno mówić o innych wiarygodnych badaniach socjologicznych, to chyba możemy postawić tezę, że obrady Okrągłego Stołu nie wzbudzały jeszcze jakichś znaczących emocji społecznych. Przebudzenie nastąpiło dopiero potem. I to, co się działo po zakończeniu obrad, w czasie kampanii wyborczej, przed 4 czerwca 1989 roku, jak mi się wydaje, było to przebudzenie wspólnoty, porównywalne z tym, co działo się właśnie w roku 1979, na Błoniach jasnogórskich oraz na Błoniach krakowskich.
Rozmówcy nakreślają proces polityczny końca lat 80-tych bez mitologii spod znaku bohaterstwa Lecha Wałęsy czy mądrości kompromisów a la Okrągły Stół. Wśród tez o przyczynach zakończenia komunistycznego projektu pojawia się zarówno kwestia natury ludzkiej, siły politycznej i duchowej Polaków jak i małość i miałkość sowieckiego Politbiura. Choć dyskusja poświęcona jest „Wielkiej Dekadzie Polaków 1979-1989”, to jednocześnie wprowadza nas w dekadę wielkiego upadku Rosji w latach 90-tych, jako okresu przejściowego, po którym KGB odzyskało pełnię władzy.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/historia/471702-rokita-w-dyskusji-arcanow-staniszkis-to-polityczny-lem