W Dzień Wszystkich Świętych trzeba wspomnieć również tych, którym nie można zapalić znicza, bo nie mają swoich grobów. To pomordowani i spaleni w niemieckich obozach koncentracyjnych.
Muszę się jednak chwilę zatrzymać nad grupą młodych chłopców przywiezionych do Oświęcimia po pacyfikacji Zamojszczyzny i skazanych na śmierć przez zaszpilowanie. Chłopcy w wieku od lat siedmiu do czternastu w liczbie około stu
— pisze Stanisław Głowa w książce zatytułowanej „Mrok i mgła nad Auschwitz Wspomnienia więźnia nr 20017”, wydawnictwo Replika, Poznań 2019.
Pewnego dnia rankiem po apelu Rapportführer Palitsch z grupą SS-manów prowadzili tych chłopców na blok 11. Nie wiem, z jakich przyczyn nie doszło do ich rozstrzelania, prawdopodobnie z uwagi na dużą ich liczbę. Wszyscy byli już więźniami politycznymi, bo posiadali numerację obozową.
Po jakiejś godzinie całą tę grupę przeprowadzono na blok 20., polecono chłopcom rozebrać się i ulokowano ich w Waschraumie rzekomo do kąpieli.
(…)
Było mi już wszystko jedno, a słowa moje, podobnie jak innych kolegów, którzy przeciw niemu występowali, poskutkowały. Miecio gdzieś zniknął, schował się, zarył pod ziemię. Nastąpiła kilkugodzinna zwłoka w egzekucji. Ja tymczasem zająłem się dziećmi, które wszystkiego się domyślały.
W Waschraumie jeden płacz. Pocieszałem i tuliłem jak mogłem do serca te polskie płowe czupryny. Pamiętam, że pierwsi, którzy się opanowali, byli chłopcy o nazwiskach Rycak i Rycaj (nr 86910, 86911), bardzo podobne polskie nazwiska. Obaj byli starsi, nie przekroczyli jednak czternastego roku życia.
Atmosferę polepszył nieco kocioł gorącej zupy, którą zorganizowaliśmy i którą wniesiono do sali. Wszyscy byli głodni. Zacząłem wydawać zupę i dolewki. Po posiłku języki dzieci rozwiązały się. Adwokat Weber z Krakowa śpiewał dzieciom przeróżne piosenki. Mówili cudnie, mówili prosto, mówili o rodzicach, o wsi rodzinnej i o tym, jak strasznie dziecięcymi serduszkami kochają swoją Ojczyznę.
Byłem twardym i zahartowanym już więźniem, ale tego wytrzymać nie mogłem. Łzy ciekły same wbrew mej woli. Widziałem całą umęczoną Polskę, widziałem wówczas morze krwi i ofiar. Widząc to, Rycaj mówi do mnie:
– Pan płacze? To my zapewne wszyscy pójdziemy na śmierć. Niech nam pan powie prawdę. Egzekucja zaczęła się z kilkugodzinnym opóźnieniem.
(…)
Zaczęła się Golgota. Mordowanie dzieci wśród ogromnego płaczu, wrzasku i jęków. Może oprawcy nie rozumieli polskiej mowy, ale do ich świadomości musiały dotrzeć okrzyki: – Za co nas pan zabija, czy pan nie ma dzieci? – Czy pan nigdy nie był ojcem? – Jezus Maria, za co my musimy umierać? – Mamusiu, tatusiu, ratujcie mnie, ginę niewinny!
O was, dzieci Zamojszczyzny, ani ja, ani my wszyscy nie zapomnimy nigdy. Wasze buzie mam stale przed oczyma
Stanisław Głowa, MROK I MGŁA NAD AUSCHWITZ. Wspomnienia więźnia nr 20017, Wyd. Replika, Poznań 2019.
Cztery lata piekła w relacji naocznego świadka.
Wydaje się, że o Auschwitz powiedziano już dość. Jednak wspomnienia Stanisława Głowy dowodzą, iż jest to temat, który, zgłębiany choćby wielokrotnie, nigdy nie przestanie zadziwiać i przerażać.
Głowa przeżył w KL Auschwitz blisko cztery lata i zrobił tam swoistą „karierę”. Dzięki umiejętnościom, obrotności, sprzyjającym okolicznościom oraz ludziom – czasem nawet wbrew sobie – „awansował” na kolejne stanowiska. Na nich nie tylko mógł przetrwać we względnie lepszych warunkach, ale także konspirować i obserwować, a w końcu opisać funkcjonowanie różnych członów obozu, przeplatając swą relację obrazami z życia codziennego.
Charakteryzuje więc szczegółowo rozkład dnia, tamtejsze praktyki, obozowych strażników – sadystów i sprzyjających więźniom. Nie waha się przed wskazywaniem wszelkich przejawów tchórzostwa, ale i bohaterstwa, jakie napotkał. Stąd też obraz, który rysuje, nie jest czarno-biały.
Dostaje się tym, którzy utracili swe człowieczeństwo, na hołd zasługują ci, którzy hart ducha zachowali. Bezimienna większość w tle tworzy ludzką masę, podlegającą mechanizmowi wyniszczającej pracy w fabryce śmierci.
Autor nie oddaje oczywiście całości obozowego życia, ale jego opis jest bardzo szeroki, a nadto rzeczowy, treściwy i bezpośredni. Nie obawia się nazywać spraw i sprawców po imieniu. Dzięki temu właśnie jego wspomnienia wywierają ogromne wrażenie.
ems/replika.eu
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/historia/471093-ofiary-niemieckich-obozow-nie-maja-swoich-grobow