Pisząc o polskich robotnikach przymusowych w Niemczech przedstawiliśmy historię dziewczynki, która w wieku 12 lat została wywieziona do Rzeszy i pracowała u bauera w zachodniej części Niemiec w miejscowości Frixheim koło Grevenbroich. Owa dziewczynka harowała od rana do nocy, była bita i głodzona przez niemieckich gospodarzy. Żeby przeżyć po kryjomu piła mleko krów, które doiła. Na piciu mleka przyłapał ją bauer, brutalnie pobił i zmusił do wypicia gnojówki. Takie przykłady pokazują, że przeciętni Niemcy też byli zbrodniarzami
— mówi portalowi wPolityce.pl prof. Wojciech Polak, który wspólnie z dr Sylwia Galij-Skarbińska napisał książkę zatytułowaną „Zbrodnia i grabież. Jak Niemcy tuszują prawdę o sobie”.
wPolityce.pl: Ile Niemcy są winni Polsce za zniszczenia, grabieże i miliony zamordowanych?
Prof. Wojciech Polak: Można oszacować niszczenia materialne można oszacować, zniszczenie Warszawy, rabunek mienia prowadzony na ogromną skalę czy okupacyjną eksploatacją kraju. Można również oszacować niewolniczą pracę polskich robotników przymusowych, których wywieziono do Rzeszy niemieckiej 1,7 miliona. Ale niepoliczalna jest wartość życia ludzkiego, ponieważ jest to coś niemierzalnego. Nie oznacza to jednak, że za zbrodnie ludobójstwa czy za uczynienie ludzi kalekami także nie należy się rekompensata finansowa. Trudny do oszacowania jest również rabunek dzieł sztuki. Ponad 500 tysięcy dzieł sztuki zostało z Polski skradzionych przez Niemców. Nawet gdybyśmy je oszacowali materialnie są to straty bezcenne. Doprowadziło to do ogromnego zubożenia polskiej kultury. Zupełnie nie da się oszacować spalonych archiwów i bibliotek. 75 lat temu Niemcy celowo spalili Bibliotekę Narodową, spalili również w 90% nasze najważniejsze stare dokumenty zgromadzone w Archiwum Głównym Akt Dawnych. Parlamentarny zespół podjął pewne ustalenia dotyczące należnej nam kwoty od Niemców. Czasami mówi się o 800 miliardach, a nawet o większych sumach, o bilionie dolarów. Gdyby Niemcy wypłacili nam reparacje wojenne byłaby to w pewnym stopniu słuszna rekompensata. Oczywiście nie byłaby to rekompensata w całości, ale w jakiejś przyzwoitej części.
Niemieckie mordy, grabieże i bombardowania np. Warszawy były szczegółowo zaplanowane.
I były to działania łamiące konwencje o prowadzeniu działań wojennych, które np. zabrania atakowania obiektów cywilnych. Niemcy zupełni to lekceważyli. Jest w Polsce miasteczko Frampol, które ma budowę geometryczną, w środku jest ratusz, od którego rozchodzą się koncentrycznie rozmieszczone kwartały. Niemcy potraktowali układ przestrzenny Frampola jako tarczę strzelniczą, na której ćwiczyli celność bombardowania z samolotów miasta, w którym żyli i mieszkali ludzie. Tego rodzaju przykładów można podać więcej. Nie jest prawdą, że Wehrmacht prowadził standardowe działania wojenne. Prowadził działania zbrodnicze i łamał prawo międzynarodowe. Jego akcje były obliczone na eksterminację obywateli polskich i rabowanie oraz niszczenie polskiego mienia.
Często umyka jedna rzecz, że Niemcy dopuszczali się na Polakach zbrodni ludobójstwa.
Niemcy dopuszczali się zbrodni wojennych i zbrodni ludobójstwa na ogromną skalę. Mordowali jeńców wojennych nie tylko we wrześniu 1939 r., ale przez całą okupację. Organizowali masowe egzekucje ludności cywilnej. Stworzyli machinę zaplanowanego ludobójstwa w postaci sieci obozów koncentracyjnych. Mordowali polską inteligencję, szczególnym przykładem są działania prowadzone przez najeźdźców jesienią 1939 r. na Pomorzu. Zbrodnia pomorska pochłonęła nawet do 50 tysięcy ofiar.
Jej symbolem jest pomorski Katyń, czyli Piaśnica.
Między innymi, ale miejsc egzekucji na Pomorzu było kilkaset. Do tego dochodzą setki obozów koncentracyjnych zakładanych przez Niemców na ziemiach polskich. Auschwitz, Treblinka, Majdanek, Stutthof to najbardziej znane obozy, ale były również mniejsze obozy o podobnym charakterze. Ludobójstwo było prowadzone przez Niemców na olbrzymią skalę. Niemcom zależało na eksterminacji narodu polskiego, początkowo robili to poprzez mordowanie elit, później poprzez zmuszenie do morderczej pracy. Plan Hitlera zakładały, że po wojnie ludność polska zostanie wysiedlona za Ural, gdzie wymrze z głodu, chłodu i ciężkiej pracy. Nie wolno również zapomnieć o niemieckich zbrodniach przeciwko całym grupom etnicznym, popełnionym m.in. także na Żydach i Romach.
Prześledził pan tuszowanie przez Niemców popełnianych przez nich zbrodni w Polsce. Kiedy Niemcy rozpoczęli fałszowanie historii?
Niemcy zaczęli manipulować historią na początku lat 50., zaraz po powstaniu Republiki Federalnej Niemiec. Jednym z pierwszych posunięć RFN było zniesienie kary śmierci, żeby nie można było nią karać niemieckich zbrodniarzy wojennych. Zbrodniarze wojenni, kaci, którzy mieli na sumieniu nawet setki tysięcy ofiar uniknęli odpowiedzialności. Bardzo rzadko zapadały wyroki dożywotniego więzienia. A jeżeli taki wyrok w ogóle zapadł, w praktyce oznaczał wyrok więzienia do 5 lat. Po tym czasie wielokrotny morderca był wypuszczany na wolność ze względu na zły stan zdrowia. Pierwszy komendant obozu koncentracyjnego Stutthof Max Pauly został osądzony i powieszony przez Anglików w 1946 r. Drugi komendant Stutthofu Paul Werner Hoppe, który miał na sumieniu jeszcze gorsze zbrodnie niż jego poprzednik, m.in. odpowiadał za masowe mordowanie więźniów w komorach gazowych, otrzymał w RFN w 1957 r. wyrok zaledwie 9 lat więzienia. Zmarł w 1974 r. na wolności. Wymierzanie sprawiedliwości zbrodniarzom odbywało się bardzo wolno albo RFN robiła wszystko, żeby do niego nie dochodziło. Państwo niemieckie broniło zbrodniarzy wojennych i dbało o ich spokój. Trzeba też pokreślić, że elity RFN były wcześniej zaangażowane w tworzenie systemu nazistowskiego. Większość z członków owych elit była w NSDAP a niekiedy pełniła w partii nazistowskiej wysokie funkcje. Kanclerzem Niemiec w latach 1966-69 był dawny aktywny działacz NSDAP Kurt Kiesinger. Większość lekarzy niemieckich, która brała udział w eksperymentach pseudomedycznych na więźniach obozów, nie odpowiedziała za swoje czyny. Nie były np. w praktyce karane pielęgniarki niemieckie, które w Międzyrzeczu kierowały chorych psychicznie do komór gazowych. Prawnicy niemieccy to już w ogóle horror. Wielu sędziów niemieckich, którzy odpowiadali za setki zbrodniczych wyroków śmierci na Polaków uniknęło odpowiedzialności i pełniło w wymiarze sprawiedliwości RFN wysokie funkcje. Np. Kurt Bode, sędzia, który skazał na śmierć obrońców Poczty Polskiej w Gdańsku po wojnie był wiceprezesem Wyższego Hanzeatyckiego Sądu miasta Brema. Nigdy nie został pociągnięty do odpowiedzialności za swoje zbrodnicze decyzje. Armia RFN została stworzona w oparciu o kadrę generałów i oficerów hitlerowskich. Pierwszy generał Bundeswehry, który nie był w przeszłości członkiem NSDAP pojawił się w armii niemieckiej dopiero w 1978 r. Ten fakt mówi sam za siebie.
Niemcy zaczęli przerzucać odpowiedzialność na inne narody korzystając z określenia naziści.
Przekonywali, że zbrodnie popełniali nie Niemcy, ale mityczni naziści, którzy nie mieli narodowości. Początkowo pisano, że to byli Niemcy, ale potem pisano już tylko o nazistach i nie podawano ich narodowości. Współcześni Francuzi i Amerykanie nie mają pojęcia kim byli naziści, ponieważ na Zachodzie Europy czy w Stanach Zjednoczonych praktycznie nikt nie zna historii Europy Środkowo-Wschodniej. Przeciętny Europejczyk czy Amerykanin wiedząc, że obozy koncentracyjne były w Polsce, daje sobie wmówić, że to Polacy byli nazistami. Wydaje się, że o stworzenie takiego wrażenia Niemcom chodziło. Wielu ludzi z Zachodu i USA ten zamęt pojęciowy kupiło. Podobnie, jak przyjęli mit rycerskiego Wehrmachtu, który rzekomo nie popełniał zbrodni. Owe rzekome rycerstwo Wehrmachtu (formacji odpowiedzialnej za niezliczone zbrodnie) pokazywano np. w znanym brytyjskim filmie z 1976 r. pt. „Orzeł wylądował”. Mitologia okazuje się nośna nawet w przekazie kulturowym. Nieprzypadkowo Niemcy używają coraz częściej i coraz bezczelniej absurdalnego określenia „polskie obozy zagłady”. Niemcy wybielają się kosztem innych narodów, szczególnie kosztem Polaków. To wiąże się także z negatywnym stereotypem przeciętnego Polaka obowiązującym w Niemczech, który według wielu naszych sąsiadów, chodzi w butach wypchanych słomą, jeździ furmanką, mieszka w obskurnym baraku i jest antysemitą. W serialu „Nasze matki, nasi ojcowie” jest lansowana kłamliwa teza, że Polacy to urodzeni antysemici, a Niemcy okazywali w czasie wojny Żydom pomoc i szacunek.
Przyjmijmy, że niektórzy twierdzą, iż na gruncie prawnym nie ma podstaw, żeby Polska ubiegała się o reparacje od Niemców. Czy w takim razie można domagać się od naszych zachodnich sąsiadów odszkodowania za zbrodnie i zniszczenia wojenne korzystając z argumentów moralnych i etycznych? Takie argumenty podnosił w wybitny naukowiec prof. Władysław Tatarkiewicz.
Dla Niemców liczy się bardziej prawo, które jednak naginają na swoją korzyść. Jednak korzystne dla Polski argumenty prawne są moim zdaniem bardzo mocne i prawnicy mogą tu wiele osiągnąć. Mordowanie obywateli polskich na ogromną skalę przez Niemców jest faktem, którego nie da się podważyć. Faktami są też inne niemieckie zbrodnie na Polakach: okaleczenia, przeprowadzanie nieludzkich eksperymentów medycznych, wprowadzenie rasistowskich przepisów ustawiających Polaków w pozycji podludzi, porywanie polskich dzieci w celu zniemczenia (ok. 200 tysięcy – większość z nich nie wróciła do Polski), masowe deportacje Polaków do Niemiec i zmuszanie do przymusowej pracy, przeprowadzany na ogromną skalę rabunek polskiego mienia i dzieł sztuki, niszczenie polskich dóbr kultury i obiektów przemysłowych, spalenie wielu naszych miast i wsi łącznie ze stolicą Warszawą, bezprawna eksploatacja polskich kopalin, lasów itd. Te fakty są wstrząsające i robią ogromne wrażenie. W książce „Zbrodnia i grabież”, napisanej przez mnie i prof. Sylwię Galij-Skarbińską, żeby pokazać skalę niemieckich działań umieściliśmy szereg przykładów. Takie przykłady czasem najmocniej przemawiają. Pisząc o polskich robotnikach przymusowych w Niemczech przedstawiliśmy historię dziewczynki, która w wieku 12 lat została wywieziona do Rzeszy i pracowała u bauera w zachodniej części Niemiec w miejscowości Frixheim koło Grevenbroich. Owa dziewczynka harowała od rana do nocy, była bita i głodzona przez niemieckich gospodarzy. Żeby przeżyć po kryjomu piła mleko krów, które doiła. Na piciu mleka przyłapał ją bauer, brutalnie pobił i zmusił do wypicia gnojówki. Takie przykłady pokazują, że przeciętni Niemcy też byli zbrodniarzami. Nie tylko żołnierze Wehrmachtu, SS-mani, funkcjonariusze Gestapo i SD popełniali zbrodnie na Polakach. Zwykli „poczciwi” Niemcy również to robili.
Jeżeli chodzi o sprawy etyczne to Niemcy sięgają po etykę, która jest dla nich wygodna. Do swoich interesów naginali nawet normy chrześcijaństwa. Nie jestem więc optymistą w kwestii wyłącznego stawiania na wymiar moralny w staraniach o reparacje. Ale powinniśmy pamiętać o tym wymiarze i sięgać do niego przedstawiając Niemcom nasze żądania.
Rozmawiał Tomasz Plaskota
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/historia/468115-prof-polak-przecietni-niemcy-tez-byli-zbrodniarzami