Wojsko Polskie walczyło przeciwko Sowietom aż do końca czerwca 1940 roku. Najdłużej przetrwało ugrupowanie mające swoją siedzibę w uroczysku Kobielno, nad Biebrzą, nieopodal Jedwabnego
— mówi portalowi wPolityce.pl Sławomir Koper, pisarz, autor książek historycznych.
Portal wPolityce.pl: Czy 6 października 1939 r. to faktycznie data zakończenia kampanii polskiej, czy też jeden z fałszywych stereotypów, o których pisze pan wspólnie z Tymoteuszem Pawłowskim w książce pt. „Mity polskiego września 1939”?
Sławomir Koper: Kolejny mit, przecież za zakończenie wojny w Polsce powinniśmy uznać przerwanie walk przez zorganizowane i umundurowane oddziały. To nie nastąpiło, wszyscy oczywiście znają postać majora Hubala, ale zapewne tylko dlatego, że walczył z Niemcami. O polskich żołnierzach kontynuujących opór, ale walczących przeciwko Sowietom, wiadomo bardzo niewiele. Pamięć o nich została skutecznie zatarta przez rosyjskie NKWD, które wymordowało wszystkich walczących oraz polską Służbę Bezpieczeństwa, która pilnowała, by nikt ich nie wspominał.
A przecież wiemy, że Wojsko Polskie walczyło przeciwko Sowietom aż do końca czerwca 1940 roku. Najdłużej przetrwało ugrupowanie mające swoją siedzibę w uroczysku Kobielno, nad Biebrzą, nieopodal Jedwabnego. Nie wiemy nawet, kim był dowódca tego kilkusetosobowego oddziału, podpisujący się jako „major Burski”. A takich było wielu. Podobne oddziały były nad Wizną, a najprawdopodobniej i dalej na wschód, tam gdzie potem przez wiele lat istniał Związek Sowiecki.
Gdyby nie sowiecki cios w plecy mogliśmy się obronić przed Niemcami? Ich przewaga była ogromna, mieli trzy razy więcej czołgów i artylerii. Przewaga w powietrzu była jeszcze większa, wynosiła 5:1.
Nikt z polskich sztabowców nie zakładał, że sami zdołamy się obronić przed Niemcami. Mieliśmy prowadzić wojnę koalicyjną, wiążąc Wehrmacht walką i zadając mu straty, cofać się na Przedmoście Rumuńskie, by doczekać ofensywy z Zachodu. Jednocześnie przez Rumunię miało płynąć do nas zaopatrzenie. I cel ten osiągnięto, w polskim Sztabie Naczelnego Wodza w Kołomyi 16 września pękały butelki z szampanem. Ale następny dzień przewrócił wszystko…
Jakie są największe mity polskiego września 1939 r.?
Długo by wymieniać, nie ma chyba bardziej zakłamanego okresu historii Polski. Ale najważniejsze to chyba te, że zawiodło dowództwo i pozostawiło na pastwę walczących bohatersko żołnierzy. Oczywiście żołnierze walczyli bohatersko, ale dowódcy z nielicznymi wyjątkami stanęli na wysokości zadania. Co dziwniejsze, dzisiaj za bohaterów uchodzą raczej ci, którzy nie wykonywali rozkazów Naczelnego Wodza. Kolejny absurdalny mit opisuje jakoby Śmigły – Rydz porzucił armię i uciekł do Rumunii. A przecież zachował się w jedyny możliwy sposób, by kontynuować wojnę u boku aliantów. W 1915 r. armia serbska opuściła kraj wraz ze swoimi dowódcami, by trzy lata później powrócić i go wyzwolić u boku sojuszników. Tylko u nas pokutuje dogmat, ze Naczelny Wódz powinien polec po porażce na polu bitwy, a do tego walczyć w pierwszym szeregu. Pod Grunwaldem zrobił to Ulrich von Jungingen, a Jagiełło stał pod silną strażą na wzgórzu. I jak się skończyło?
Weźmy jeszcze mit, że rzekomo z niewiadomych powodów nie wypowiedzieliśmy Sowietom wojny 17 września. A czy wypowiedzieliśmy ją Niemcom 1 września? Zgodnie z prawem międzynarodowym zaatakowane państwo nie wypowiada wojny.
Szokuje mnie to, że Polacy optymistycznie podchodzili do wojny, liczyli na szybkie zwycięstwo. Z czego wynikało to fałszywe przekonanie? To tylko efekt medialnej propagandy?
A zna pan kraj, gdzie w chwili zagrożenia władze mówią swoim obywatelom, że zapowiada się klęska? To przecież absurd. Ale liderzy II RP mieli powody do optymizmu. Po wycofaniu się na Przedmoście Rumuńskie i ataku aliantów na zachodzie Wojsko Polskie miało przystąpić do wyzwalania kraju. Poza tym pamiętajmy, że Polska miała czwartą lub piątą armię w Europie. Tym, którzy w to powątpiewają, wyjaśniam: Sowieci, Francuzi, Niemcy, a potem Włosi lub my.
Ilu było agresorów we wrześniu 1939 r.? Tylko Niemcy i Sowieci napadli na Polskę?
Do tego grona należy jeszcze zaliczyć Słowaków i Litwinów. Pierwsi wkroczyli razem z Wehrmachtem, a drudzy wzięli udział w rozbiorze Polski zajmując Wileńszczyznę. Zresztą Słowacy też dostali swój udział w zdobyczy, niecałe 800 km kwadratowych na południu. Ale trzeba przyznać, że jako okupanci zachowywali się bardziej niż przyzwoicie. Warto też wspomnieć, że jeden z kierunków uderzenia Wehrmachtu na Polskę wyprowadzono z terytorium Protektoratu Czech i Moraw. Niemcy korzystali z czeskich dróg i kolei, niemieckie bombowce startowały na Polskę z czeskich lotnisk. Czeska policja i żandarmeria pomagały w utrzymaniu porządku na zapleczu niemieckich wojsk, a czeski rząd dbał o przejezdność szlaków drogowych i kolejowych.
Czy we wrześniu 1939 r. Francja i Wielka Brytania mogły realnie pomóc Polsce zaatakowanej przez Niemcy i Sowiety? Wojska francuskie 7 września wkroczyły do Zagłębia Saary na terenie Niemiec, a pięć dni później francusko-brytyjska konferencja w Abbeville zdecydowało o niepodejmowaniu działań militarnych wobec III Rzeszy, co było złamaniem porozumień z Polską.
Kolejny mit, albo lepiej, propagandowa bzdura. Zachowały się bowiem oba – angielski i francuski – protokoły ze spotkania w Abbeville, które dawno temu opublikowano zarówno we Francji, jak i Wielkiej Brytanii. Polacy jednak uparli się, żeby ich nie znać, chociaż niedawno zostały wydane w naszym języku. W efekcie, czy to w publicystyce, czy to w hasłach encyklopedycznych, czy nawet w artykułach naukowych, nie odwoływano się do faktycznego przebiegu rozmów, ale do plotek na ich temat. Faktycznie ustalono tam, że wspólna ofensywa francusko – angielska na Niemcy zostanie przeprowadzone na wiosnę 1940 r., ale tylko w wypadku, gdy nie powiedzie się wcześniejsze uderzenie francuskie. Anglicy zresztą nie mieli czym uderzać, podczas pokoju ich armia lądowa liczyła zaledwie 6 dywizji i potrzebowali kilku miesięcy, by zorganizować swój Korpus Ekspedycyjny. Natomiast Francuzi podjęli działania zgodnie z sojuszem z Polakami, zaplanowali generalne uderzenie na 17 września. Z powodu fatalnych warunków atmosferycznych ofensywa musiała zostać przełożona, a w tym czasie wkroczenie Sowietów całkowicie zmieniło sytuację. Armia Śmigłego przestała się liczyć jako siła zbrojna w Polsce, a atak na Niemcy mógł w konsekwencji spowodować także wojnę z ZSRS. Należało zastanowić się nad sytuacją….
Dlaczego alianci nie poinformowali Polaków o planowanym przez Sowietów ataku na Polskę? Wiedzieli o tajnym protokole paktu Ribbentrop-Mołotow już w dniu podpisania, 23 sierpnia 1939 r., informację o treści dokumentu przekazał niemiecki dyplomata w Moskwie Hans von Herwarth. Beck i Rydz-Śmigły łudzili się, że informacje o ewentualnym ataku na Polskę wymyślono, żeby osłabić naszą wolę obrony.
Naprawdę Pan w to wierzy? Z protokołów konferencji w Abbeville wcale to nie wynika. Zresztą bądźmy realistami, czy nawet gdyby się tak stało, to co innego traktat, a co innego realne działania. Ile sojuszniczych uzgodnień zostało złamanych? Ponadto gdyby Niemcy byli tak pewni słowa Stalina, to czy jeszcze przed 17 września odwoływaliby swoje dywizje z Polski na front zachodni? Tam, gdzie rzekomo trwała „śmieszna wojna”?
Rozmawiał Tomasz Plaskota
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/historia/468018-koperw-39agresorami-byli-niemcy-sowieci-slowacy-i-litwini