Niby wszystko było, jak należy. Asysta wojskowa, orkiestra, salwa honorowa. Pogrzeb godny żołnierzy, bo żołnierzy wszak dzisiaj żegnaliśmy.
CZYTAJ TAKŻE: Na Łączce pochowano żołnierzy „wyklętych przez komunizm”. Prezes IPN: „Stoimy na miejscu świętym”
Czegoś mi jednak zabrakło. Często zapewniam moich rozmówców, że zasadniczo się w Polsce zmienił klimat dla Żołnierzy Wyklętych. Że uznanie dla ich bohaterstwa i słuszności powojennego oporu jest oczywistością. Także dzięki władzy po 2015 roku, która ma w tej kwestii właściwą hierarchię.
Jest jednak taki moment, w którym można w to wszystko zwątpić. To czas kampanii wyborczej, gdy politycy mają na radarze zupełnie inne rzeczy. Raczej wybiorą dożynki, niż pogrzeb ofiar zbrodni komunistycznych jak ten dzisiejszy na Powązkach w Warszawie. Dziś reprezentacja polityków była - delikatnie mówiąc - skromna. Wymagając od naszych reprezentantów szczerości należy zapytać, czy skoro w kampanii to nie jest priorytet, to dlaczego mam uważać, że poza nią ten temat szczerze ich zajmuje? Nie mogę tego nie odnotować, to spore rozczarowanie.
Sama uroczystość była piękna. 22 bohaterów znalazło swoje miejsce w panteonie (o nim za chwilę) na Łączce. Domknęły się historie rodzin, które okaleczone komunizmem miały bolesne białe plamy. Niby o dzisiejszym pogrzebie można powiedzieć, że to już kolejny raz, że jeszcze takie uroczystości będą, ale rozpatrując każdą historię pochowanego dziś człowieka indywidualnie, dochodzę do wniosku, że byłem (znów) świadkiem czegoś wyjątkowego.
Kto przychodził na Łączkę jeszcze przed rozpoczęciem prac w 2012 roku wie, że był tutaj charakterystyczny pomnik - mur i blisko niego samotna mogiła por. Tadeusza Leśnikowskiego. On był jak drogowskaz, wiadomo było, że oni wszyscy tutaj gdzieś w ziemi są, ale tylko jednemu, dzięki uporowi rodziny, udało się postawić symboliczny krzyż. Od dzisiaj por. Tadeusz Leśnikowski, ps. „Desant” ma już swój grób, nie symboliczny. To konkretne miejsce, w które rodzina może przyjść, jak przychodzi się do zmarłych najbliższych.
Dla mnie to jest domknięcie historii Łączki, choć przecież identyfikacje jeszcze będą (zapewne wszystkich się nie uda) i kolejnych będziemy chowali w… no właśnie, gdzie? Mam nadzieje, że dziś powtórzone głośno zapewnienie kierownictwa IPN, że myślą poważnie o przebudowie obecnego panteonu zostanie zrealizowane.
To ma być miejsce na miarę panteonu, jaki znamy z cmentarza Orląt we Lwowie. Dumne, majestatyczne, z grobami w ziemi, a nie ma półkach, które budzą makabryczne skojarzenia z dworcowymi skrytkami. Jesteśmy im to winni. Do dzieła.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/historia/464970-niech-na-laczce-stanie-wreszcie-wielki-panteon-bohaterow