Gen. Maczek nie przegrał żadnej bitwy. Potrafił się bić i nie unikał starć. Stosował metodę: uderz i odskocz, tak, żeby nie dać się znokautować
— mówi portalowi wPolityce.pl Wojciech Kalwat, kurator wystawy „Generał Stanisław Maczek i jego żołnierze”, pracownik Muzeum Historii Polski.
Wystawę plenerową „Generał Stanisław Maczek i jego żołnierze” można oglądać do 28 września na Krakowskim Przedmieściu, obok placu Zamkowego w Warszawie. Ekspozycję przygotowało Muzeum Historii Polski we współpracy z Muzeum Generała Maczka w Bredzie. Patronem medialnym wystawy jest m. in. tygodnik Sieci oraz miesięcznik wSieci Historii.
wPolityce.pl: Co ma pokazać przekazać współczesnym ludziom wystawa poświęcona gen. Stanisławowi Maczkowi (1892-1994) i żołnierzom 1. Dywizji Pancernej?
Wojciech Kalwat: Ideę, że nawet w beznadziejnej sytuacji trzeba i należy bić się do końca. Czasem ten koniec jest nieoczywisty, bo dla żołnierzy gen. Maczka zwycięstwo było bardzo gorzkie, naznaczone tym, że duża część z nich nie mogła wrócić do kraju. Często nie mieli też gdzie wracać. Tak jak gen. Maczek. Pochodził z okolic Lwowa, który znalazł się w granicach Ukraińskiej Socjalistycznej Republice Radzieckiej. Żołnierze 1. Dywizji Pancernej z goryczą przyjęli decyzję o braku polskiej reprezentacji na defiladzie zwycięzców w Londynie. Podobnie jak to, że mieli wrócić nie do takiej Polski, o jaką walczyli. Gen. Maczek powiedział kiedyś, że każdy ma dwie ojczyzny, wielką i małą w sercu. Jego wielką ojczyzną była Polska, małą Lwów. Gen. Maczek był człowiekiem nieszablonowym. Działał w sposób niespotykany jak na tamte realia. Dowodził najlepszym polskim oddziałem w czasie II wojny światowej.
Emigracyjne losy generała i jego żołnierzy były trudne. On pracował m.in. jako barman.
Także jako stróż na stadionie. Nie bał się pracy fizycznej poniżej swoich kompetencji i umiejętności. Musiał utrzymać żonę i trójkę dzieci. Miał przynajmniej to szczęście, że jego rodzina wyjechała wraz z nim z Polski do Wielkiej Brytanii przez Węgry i Francję.
Gen. Maczek utrzymywał na emigracji bliskie kontakty ze swoimi żołnierzami.
Nawet otwarcie wystawy dowodzi, że te kontakty są nadal silne. Trzymali się razem z kilku powodów. Sprawił to duch walki, przywiązanie do dowódcy i życie w zupełnie obcym środowisku. Skład 1. Dywizji Pancernej w czasie wojny zmieniał się. Ci, którzy byli z terenów wschodnich Rzeczypospolitej nie mieli gdzie wracać. Niektórzy mieli bardzo dziwną historię wojenną. Mówię o żołnierzach, którzy trafili do Maczka latem czy jesienią 1944 r. To byli Polacy z Wehrmachtu, którzy zdezerterowali z niemieckiego wojska albo zostali wzięci do niewoli jako jeńcami i wtedy zaciągnęli się do polskich szeregów. Pochodzili głównie z Wielkopolski, z Kaszub czy ze Śląska. Oni przeważnie wracali do kraju, bo mieli gdzie wracać, czekały na nich rodziny. Gen. Maczek miał pupila i przyjaciela, Franciszka Skibińskiego (1899-1991), znakomitego dowódcę i szefa sztabu. Rozegrała się między nimi dramatyczna rozmowa na temat tego, czy wracać do kraju. Skibiński powiedział, że trzeba zmienić poglądy, bo tylko krowa ich nie zmienia. Wówczas generał powiedział: a świnia zawsze. Skibiński wrócił. Zapłacił za to wysoką cenę.
Jaki były jego losy?
Od 1947 do 1951 r. służył w Wojsku Polskim. W kwietniu 1951 r. został aresztowany pod pozorem współpracy z wywiadem brytyjskim i amerykańskim. Przeszedł tortury. Skazano go na karę śmierci. Znalazł się jednak w grupie, która miała składać dodatkowe zeznania. I to najprawdopodobniej uratowało go przed wykonaniem wyroku. Został wypuszczony z więzienia i zrehabilitowany. Wrócił do wojska, gdzie zajmował ważne stanowiska, zajął się pisarstwem historycznym, wykładał w akademii wojskowej.
Niesamowita była epopeja żołnierzy Maczka we wrześniu 1939 r. Nie przegrali żadnej bitwy.
Tak, to niesamowita historia. Pułkownik, bo taki wówczas Maczek miał stopień i jego żołnierze bili się niemal codziennie od 1 do 17 września 1939 r. Przez siedemnaście dni nie dali się pobić przeważającym siłom wroga. Bardzo lubimy porównania, więc przedstawie dane. 1 września generał Maczek miał do dyspozycji 7 tysięcy żołnierzy oraz ponad czterdzieści czołgów i tankietek. Walczył z 40 tysiącami niemieckich żołnierzy, którzy mieli 500 pojazdów opancerzonych. Mimo kolosalnej przewagi wroga gen. Maczek nie dał się pobić przez siedemnaście dni. Najwyższy współczynnik strat we wrześniu 1939 r. miały niemieckie oddziały, które walczyły z siłami gen. Maczka. Gen. Maczek nie przegrał żadnej bitwy. Potrafił się bić i nie unikał starć. Stosował metodę: uderz i odskocz, tak, żeby nie dać się znokautować. 17 września w okolicach Lwowa jego siły okrążyły żołnierzy niemieckich. Było wiadomo, że na drugi dzień Niemcy padną pod naporem Polaków, ale przyszedł rozkaz: przerwać walkę, wycofać się do Rumunii lub na Węgry. „Maczkowcy” wycofali się na Węgry. Był to jedyny niepokonany zwarty oddział Wojska Polskiego w kampanii 1939 r., który z całym sprzętem przekroczył granicę. Z wielkim rozgoryczeniem złożyli broń na Węgrzech.
Internowanie na Węgrzech jest bardzo ciekawą historią.
Maczek wyjechał z Węgier już miesiąc po rozpoczęciu internowania. Opuścił kraj bratanków na paszporcie wystawionym na swojsko brzmiące nazwisko „Tłumaczek” i wraz z rodziną przedostał się do Francji. W zasadzie wszyscy jego żołnierze uciekli z internowania. Ucieczki były spektakularne. Pewnej niedzieli obóz jeniecki opuściło 128 żołnierzy. Węgrzy udawali, że nic nie widzą. Jeden z komendantów obozu jenieckiego tłumaczył się specjalnej komisji, która wyjaśniała ucieczki, że wydawał przepustki, ale nie interesowało go, gdzie Polacy idą, kiedy wracają i czy w ogóle wracają.
„Typowe” zachowanie w wojsku.
Tak (śmiech). Widać w tym niesamowicie przyjazne podejście Węgrów do Polaków.
Gen. Maczek cieszy się zasłużoną sławą jako dowódca oddziału pancernego. Był też zdolnym funkcjonariuszem wywiadu i kierownikiem Ekspozytury Nr 5 we Lwowie.
Szefowie podkreślali jego zasługi na tym polu. Był ze Lwowa, znał teren, wiedział czym jest komunizm. Właśnie m.in. dlatego postanowił nie wracać po wojnie do kraju. Los oficerów przedwojennego wywiadu w Polsce Ludowej był raczej tragiczny.
Chorwackie korzenie gen. Maczka to prawda czy mit?
Jego ojciec był z pochodzenia Chorwatem. W XIX i na początku XX wieku tereny Galicji, gdzie leżał Lwów i Chorwacja wchodziły w skład monarchii austro-węgierskiej.
Rozmawiał Tomasz Plaskota
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/historia/462921-kalwat-maczek-nie-przegral-zadnej-bitwy-potrafil-sie-bic
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.