Czy Prezydent Stanów Zjednoczonych przyjmie, nie wykorzystane obecnie z powodu huraganu Dorian, zaproszenie na uroczystości 100-tej rocznicy zwycięstwa 15-go sierpnia 1920 roku z nawałą bolszewicką?
Wiele na to wskazuje. Do tego czasu Polska musi wykorzystać i politycznie rozegrać 80-tą rocznicę, katastrofalnej dla nas w skutkach wojny, rozpoczętej przez hitlerowskie Niemcy. Pierwszym mówcą na uroczystościach będzie wiceprezydent Stanów Zjednoczonych Mike Pence. Przybywa kanclerz Niemiec Angela Merkel. Nie pojawiła się ona na pogrzebie Lecha Kaczyńskiego, choć pomiędzy Berlinem, a Krakowem nie było erupcji wulkanu i podróż tą można było odbyć z łatwością. Ale sygnał prezydenta Obamy był czytelny. Nie dopuścić do legitymizacji napięcia spowodowanego katastrofą smoleńską, od której mija blisko 10 lat, a Polska wciąż nie odzyskała wraku samolotu na pokładzie którego był Prezydent RP i generałowie NATO.
Opinia publiczna w Europie i w Ameryce nie zdawała sobie sprawy, że Niemcy nie wywiązują się z finansowych zobowiązań wobec Sojuszu Atlantyckiego. Stąd ten strach w niemieckich mediach, czy Donald Trump nie skoryguje doktryny militarnej, przez tyle lat chroniącej wydobywających się z hitleryzmu Niemców. Zmieniła się też pozycja Polski w polityce międzynarodowej. Polska stała się najważniejszym sojusznikiem Stanów Zjednoczonych na kontynencie europejskim. Po raz pierwszy w powojennej historii Amerykanie opowiedzieli się po stronie Polski w sporze z Izraelem, spór ten jednocześnie łagodząc. Na Bliskim Wschodzie to Izrael jest tym, czym obecnie Polska w Europie. Dwa kraje lotniskowce, nie koniecznie znajdujące się w przyjaznym im otoczeniu.
Jednym z ważniejszych pociągnięć obecnej amerykańskiej administracji współpracującej z polskim rządem jest zasadnicze wzmocnienie obronności Polski. Ma to wymiar wobec historii uzupełniający i rzeczywisty. Rosja po wojnie z Gruzją, zajęciu Kaukazu i prowadzonej wojnie na Ukrainie, stała się zagrożeniem dla światowego ładu spowodowanego rozpadem Związku Radzieckiego w roku 1991. Działania Amerykanów nawiązują obecnie znacząco do udziału amerykańskich pilotów ochotników biorących udział w wojnie polsko-bolszewickiej 1919-1920 roku. Stąd zaproszenie Donalda Trumpa w sierpniu 2020 roku byłoby możliwością pokazania światu losów bitwy, która w w przypadku przegranej, miałaby Europę zjednoczoną inaczej, wcześniej o blisko 30 lat.
Znaczące jest nie zapraszanie na obecne uroczystości Rosjan. Historia dziejów świata musi pogodzić się z faktem, Polska została napadnięta z obu stron. Że była to poetyka, kolejnego rozbioru. Putin może dniami leżeć krzyżem w cerkwi, przysięgając na surdut Iwana Groźnego, że nie takiej historii uczono go w szkołach. Rosyjska narracja, dotycząca września 1939 roku, stała się od dzisiaj poletkiem, które nie obrodziło.
Nie możemy dopuścić, żeby narracja polskich dziejów była narracją syna komunistycznego zbrodniarza Maksymiliana Schnepfa, innych byłych ministrów Spraw Zagranicznych okresu postkomunizmu, czy wywodzącej się z komunistycznych komisarzy amerykańskiej kongreswomen Diany Feinstein. Przemówienie Mike’a Pence’a powinno początkować budowę mostu zmierzającego do powstania w Warszawie i odsłonięcia Łuku Triumfalnego upamiętniającego chwałę polskiego oręża. Z jego ducha powstanie największe, na terenach okupowanych przez Niemców, państwo podziemne. Jego ostatnim akordem było powstanie warszawskie 1944 roku. Hitler nakazał zniszczyć miasto do trzewi pobudowując wcześniej dziesiątki obozów zagłady. Nie udało się, bo udać się nie mogło. Polska stała się krajem praworządności. Strażnikiem europejskiego ładu i tradycji, której częścią pamięć o moim dziadku Antonim, członku Podstawowej Organizacji Wojskowej, który po walkach z Niemcami o Dworzec Gdański, wstępował jako ochotnik dołączając do ruszających za Wisłę, żeby w roku 1920 pogonić szczura.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/historia/461689-trump-przyjmie-zaproszenie-na-100-lecie-zwyciestwa-w-1920