W październiku 2007 roku złożyłem w warszawskiej Prokuraturze Okręgowej zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa.
Przytaczam tekst oświadczenia:
W październiku 2005 roku spotkałem się w Arizonie z człowiekiem utrzymującym, że z polecenia generała Wojciecha Jaruzelskiego zamordował byłego premiera PRL-u Piotra Jaroszewicza. W ręce prokuratury oddaje materiał mogący stanowić podstawę do wszczęcia śledztwa w tej sprawie. Rozumiem, że zadaniem prokuratury będzie ustalenie wiarygodności tego materiału.
Poniżej czytelny podpis. W lewym górnym rogu adres zamieszkania w USA. I co? Mija rok. Lata.
W roku 2009 ukazuje się nakładem krakowskiego wydawnictwa ARCANA książka “Jak zabiłem Piotra Jaroszewicza”.
Antoni Macierewicz pisze zdanie wprowadzające:
Wyjaśnienie zagadki śmierci Piotra Jaroszewicza powinno stać się częścią polskiej racji stanu.
W obecnej sytuacji zdanie to nabiera szczególnej mocy. Media głównego nurtu książki nie zauważają. Nie ma jej. Prokuratura milczy, choć kopia oświadczenia dołączona jest do tekstu i może się z nim zapoznać czytelnik książki. W międzyczasie dowiaduje się, że złożone w prokuraturze materiały zaginęły.
W roku 2011 nakładem poznańskiego wydawnictwa Zysk i S-KA ukazuje się wielotysięczne wydanie książki, zgodnie z sugestią wydawcy, pod lekko zmienionym tytułem “Zabiłem Piotra Jaroszewicza”. I co? Nic, choć kopia złożonego w prokuraturze oświadczenia znajduje się w każdym egzemplarzu książki. Książka jest też drukowana w odcinkach w Australii. Także w portalu Macieja Rysiewicza. Wcześniej wstępny rozdział książki przedrukowuje w “Odrze” redaktor naczelny Mieczysław Orski. Rok 2018. Książka w niezmienionej wersji i z tym samym wstępem profesora Marka Jana Chodakiewicza ukazuje się nakładem warszawskiego wydawnictwa Bollinari.
Wiadomość o zatrzymaniu sprawców zabójstwa dociera nomen omen, kiedy jestem w Kalifornii i robię wypad do Arizony. Sprawa będzie wyjaśniona. Ale po powrocie do Chicago widzę, że coś znowu jest nie tak. Nie zgodzę się na tezę, że był to mord rabunkowy. Może ktoś z prokuraturze ustali, czy zabójcy odwiedzali, osobno, czy razem po roku 2004 Stany Zjednoczone. Nie muszę tłumaczyć dlaczego. Inaczej jeśli przyjmiemy wariant mordu na tle rabunkowym, to na lata do przodu znajdziemy się w tym samym miejscu, gdzie w statystyce znalazło się auto wiozące w 1960 Alberta Camus. Czyli nikt i nigdy nie będzie w stanie czegokolwiek udowodnić.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: NASZ WYWIAD. Andrzej Jaroszewicz o kulisach sprawy zabójstwa jego ojca: „Wiążę duże nadzieje ze śledztwem prokuratury”
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/historia/447250-jaroszewicze-byli-ofiarami-mordu-na-zlecenie