Akta powojennej sprawy karnej żydowskiego policjanta Samuela Frisha to kopalnia wiedzy o losach getta w Bochni. Ich analiza daje ciekawą lekcję metod „pracy naukowej” Centrum Badań nad Zagładą Żydów afiliowanego pod szyldem Polskiej Akademii Nauk. Efekty tych dokonań możemy znaleźć w książce „Dalej jest noc. Losy Żydów w wybranych powiatach okupowanej Polski” pod redakcją Jana Grabowskiego i Barbary Engelking. Szkoda tylko, że to, co można tam przeczytać, nie ma nic wspólnego z prawdą – pisze Piotr Gontarczyk w najnowszym numerze tygodnika „Sieci”.
Polski historyk prezentuje dokumenty i relacje na temat zachowania żydowskich policjantów (Ordnungsdienst, w skrócie OD-manni) podczas okupacji niemieckiej. Samuel Frish był jednym z nich, który działał w getcie w Bochni, który zdaniem świadków zadenuncjował kilka bunkrów swoich rodaków.
Uszer Weinfeld opisał Frisha jako „zbrodniarza najgorszego gatunku”, mającego na sumieniu „setki starców, kobiet i dzieci, których osobiście lub na samowolny rozkaz oddał gestapo. Przez cały okres (istnienia getta) bił i maltretował (Żydów), a podczas akcji wysiedleńczej w 1943 r. przeprowadzał samorzutnie badania ginekologiczne przy świetle lampki elektrycznej na kobietach czekających na transport [do obozu, żeby znaleźć ukryte przez nie kosztowności – przyp. P.G.]”.
Dodatkowo oskarżono go o doprowadzenie do samobójstwa niejakiej Lustiger. Podczas przesłuchań przez Milicję Obywatelską, Frish się bronił.
Zaprzeczył, by wydał bunkry Shanzerów i Weinfeldów, choć przyznał, że był obecny przy ich otwieraniu. Twierdził, że to niejaki Zuker został zadenuncjowany przez granatowego policjanta za to, że chciał go przekupić, i Niemcy oświadczyli Zukerowi, że czeka go śmierć. Zuker zaproponował więc Niemcom transakcję: za swoje życie wyda bunkry z ukrywającymi się Żydami. Sam Frish przyznał, że wyciąganym z bunkrów odbierano pieniądze i kosztowności.
Dodał jednak, że dzięki cennym przedmiotom wielokrotnie pomagał w ucieczce Żydom przed niemieckim oprawcą. Liczne przesłuchania świadków pogrążały żydowskiego milicjanta.
Choć sąd uznał Frisha winnym „współdziałania z okupantem w jego programie wyniszczania ludności żydowskiej”, to jednak przy wymierzaniu kary wskazał okoliczności łagodzące. Uznano, że rzeczywiście pomagał ratować niektórych Żydów. Co ważne sąd wyraźnie podkreślił, też, że w czasie wspomnianych „akcji” na miejscu nie było nikogo oprócz żydowskich policjantów, a szczególnie Niemców
– czytamy.
Historia Żydów w Bochni to jedna z części książki „Dalej jest noc. Losy Żydów w wybranych powiatach okupowanej Polski” pod redakcją Jana Grabowskiego i Barbary Engelking przedstawianej jako sztandarowe dzieło nowej „polskiej szkoły badań Holokaustu”. Sięgnięto w niej po akta sprawy karnej OD-manna Samuela Frisha, ich sygnaturę przywołując w przypisie (IPN Kr 502/725), choć ani sam Frish, ani to, kim był, ani żadna informacja dotycząca działalności OD w Bochni nie znalazły się w książce. Zdaniem Gontarczyka w książce przerzuca się winy żydowskiej policji na Polaków. Mamy do czynienia z bezpodstawnym przyklejeniem opisanych w tym artykule działań żydowskich OD-mannów Polakom. Jeżeli to nie jest grube naukowe oszustwo, to co nim jest?
— zastanawia się historyk.
Więcej na temat książki „Dalej jest noc. Losy Żydów w wybranych powiatach okupowanej Polski” w najnowszym numerze „Sieci”, dostępnym w sprzedaży od 11 marca br., także w formie e-wydania na https://www.wsieciprawdy.pl/aktualne-wydanie-sieci.html.
Zapraszamy też do subskrypcji tygodnika w Sieci Przyjaciół – www.siecprzyjaciol.pl i oglądania ciekawych audycji telewizji wPolsce.pl.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/historia/437391-w-nowym-numerze-tygodnika-sieci-naukowa-mistyfikacja