Córka Wiesławy Kwiatkowskiej, legendarnej trójmiejskiej opozycjonistki niepodległościowej z czasów PRL i dziennikarki podziemnych mediów opowiada nam o krzywdzie, jaką jej matce wyrządził sędzia Włodzimierz Brazewicz, który brylował niedawno w Europejskim Centrum Solidarności. Niegdyś uznał bezkompromisowe artykuły Wiesławy Kwiatkowskiej i ujawniane przez nią niewygodne informacje o podejrzanym sposobie prowadzenia przez Brazewicza sprawy masakry z Grudnia 1970, za „obrazę sądu”. Wiesława Kwiatkowska została skazana. Za prawdę głoszoną w stanie wojennym i za prawdę krzewioną o komunistycznym mordzie, już w tzw. „wolnej” Polsce. Niedawno Brazewicz bawił z Jarosławem Wałęsą i sędzią Tuleyą w Europejskim Centrum Solidarności. Małgorzata Sokołowska przerywa milczenie i głośno domaga się sprawiedliwości i prawdy dla swojej zmarłej mamy. Nie chce też, by ECS było instytucją upolitycznioną i w rękach tylko jednej grupy ludzi.
CZYTAJ TAKŻE:NASZ NEWS. Szef ECS z mieszkaniem od miasta Gdańsk? Urzędnicy nabrali wody w usta
CZYTAJ RÓWNIEŻ:Działacz „Solidarności” obnaża działania ECS: To zaplecze partyjne PO oraz KOD, LGBT i dawnych funkcjonariuszy SB. Stop z dotacjami
wPolityce.pl: Co pani poczuła, gdy w szczycie kampanii wyborczej, sędzia Brazewicz wspólnie z sędzią Tuleyą opowiadali o obronie praworządności w Europejskim Centrum Solidarności, a w pierwszym rzędzie oklaskiwał ich ówczesny kandydat na prezydenta Gdańska Paweł Adamowicz?
Małgorzata Sokołowska: Ta scena przypomniała mi inną, z roku 2000, gdy sędzia Brazewicz był pełnomocnikiem - obrońcą innego sędziego, Andrzeja Węglowskiego, w sprawie o postępowanie dyscyplinarne za wyrok polityczny z lat 80. Józef Raszewski skazany został wtedy na 2,5 roku więzienia za to, że planował wysadzić z samochodu prosiaka z napisem na boku „ja głosuję”, by agitować do bojkotu wyborów. Nie zdążył tego zrobić, bo zatrzymała go policja, ale sędzia Węglowski wydał wyrok, gdyż Raszewskim miał zdaniem sądu „działać w celu wywołania niepokoju społecznego”. W trakcie tego procesu sędzia sam przyznał z dumą, że należy do PZPR.
Tymczasem pan sędzia Brazewicz stawał po upadku komuny w obronie sędziego Weglowskiego…
Znali się dobrze. Sędzia Włodzimierz Brazewicz wybronił potem kolegę i obaj mają się dziś dobrze.
Pani matka, słynna opozycjonistka i działaczka „Solidarności” oraz dziennikarka również dobrze poznała czym jest wymiar sprawiedliwości. Ten komunistyczny i ten, który nastał po nim. Także w kontekście sędziego Brazewicza. W stanie wojennym skazano ją na karę więzienia, a w „wolnej” Polsce za obrazę sędziego.
Tak, moja mama została skazana na pięć lat więzienia za to, że „nie zaprzestała działalności związkowej”. Ta „działalność” polegała nie niezaprzestaniu zbierania materiałów o „Grudniu 70”. Taki cytat z wyroku! Był początek lutego 1982. Ta scena jest dla mnie jak zdjęcie. Tylko mnie z rodziny dopuszczono na salę sądową. Mama została zatrzymana, a potem wtrącona do więzienia. Walczyła w nim, by uznano ją za więźniarkę polityczną. To był dramatyczny czas. Mam gorzką refleksję, że moja mama była jedyną osobą skazaną za „Grudzień”.
Skazana i to dwukrotnie, gdyż o prawdę dotyczącą tego obrzydliwego mordu politycznego z grudnia 1970 walczyła wiele lat.
Zaczęła, gdy tylko powstała „Solidarność”. W roku 1990 Prokuratura Marynarki Wojennej zaproponowała jej udział w śledztwie - które opisywała na łamach „Tygodnika Gdańskiego”. Potem jeździła na rozprawy, ujawniała dziwne decyzje sędziów i to właśnie sędzia Brazewicz próbował pozbawić ją prawa do wykonywania zawodu! Tego się domagał. Skończyło się na więzieniu w zawieszeniu i grzywnie.
To właśnie paradoks życia pani Wiesławy Kwiatkowskiej i polskiego sądownictwa. Dwukrotnie skazano ją za prawdę i to za to co ujawniła już po 1989 roku w kontekście tego grudniowego mordu z 1970 roku.
Przypominam, że to sędzia Brazewicz prowadził sprawę „Grudnia 70”. Sprawę powierzono mu w 1995 roku, ale trzy lata zajęło mu to, by odczytano akt oskarżenia, a w międzyczasie wyłączył ze sprawy tych najważniejszych: Jaruzelskiego, Świtałę i Kamińskiego. Ta decyzja Brazewicza została uchylona przez Sąd Apelacyjny, ale w kolejnym roku Brazewicz znów wyłączył tych ludzi do osobnego procesu. Sprawa rozpoczęła się potem od nowa. Wszystkim zależało, by nie było żadnych skazanych.
Pani mama ujawniła niewygodne dla sędziego Brazewicza fakty, dotyczące prowadzonej przez niego sprawy oskarżonych o odpowiedzialność za krew robotników z grudnia 1970.
Tak, mama napisała, że sędzia Brazewicz, który prowadził sprawę Jaruzelskiego i innych jeździł po „instrukcje” do Warszawy. Nie mogła ujawnić źródła tej informacji dlatego została skazana.
Jak to przeżyła?
Okropnie, ale na szczęście mogła liczyć na wielkie wsparcie, m.in. działaczy „Solidarności”, którzy jeździli na rozprawy i organizowali pikiety pod sądem. To oni podnosili, że zamiast zbrodniarzy sądzi się dziennikarzy. Tym ludziom leżał ten „Grudzień” na zbolałej duszy. Wspierały ją także media. Dziś nazwisko mojej mamy nosi jedna z ulic w Gdyni, a pod pomnikiem grudniowym w Gdyni jest poświęcona jej tablica. To ona pierwsza wykonała ogrom pracy za co trafiła do więzienia.
Jak pani ocenia dzisiejszą aktywność sędziego Brazewicza, który bryluje na salonach i opowiada o praworządności i sprawiedliwości. Dzieje się to m.in. w Europejskim Centrum Solidarności. Miejscu dla pani mamy szczególnym, bo przecież kojarzącym się z jej krzywdą.
Jest mi potwornie smutno. A serce mi krwawi, gdy słyszę niektórych polityków, którzy mówią o pomysłach likwidacji Instytutu Pamięci Narodowej. Nie udało się w Polsce wprowadzić lustracji i odsunąć aparatczyków.
A gdy pani obserwuje to co dzieje się w Europejskim Solidarności? Ten krzyk, że obcina się fundusze, a z drugiej strony widzimy skrajne upolitycznienie tego miejsca.
Nic co dotyczy „Solidarności” nie dzieje się w ECS. Nawet solidarnościowe odznaczenia wręcza się dziś w sali BHP. W Centrum nie ma na to miejsca. Medal Wolności i Solidarności miała pośmiertnie otrzymać moja mama z rąk prezydenta Komorowskiego. Spytano mnie, czy go przyjmę, ale odmówiłam, gdyż akurat wtedy prezydent Komorowski zaprosił Jaruzelskiego do Rady Bezpieczeństwa Narodowego. Mama w grobie by się przewróciła: główny oskarżony w procesie grudniowym w RBN?! Odznaczenie odebrałam dopiero od prezydenta Andrzeja Dudy.
Tymczasem obecni przedstawiciele środowiska sędziowskiego lubią podkreślać, że sprawa komunizmu ich nie dotyczy, że to prehistoria, że są nową elitą sędziów.
Jaką nową? Czy sędzia Włodzimierz Brazewicz jest „nowy”? Sami się oczyścili? A uczelnie wyższe się oczyściły?
Pamięć w tych środowiskach szwankuje, podobnie jak szwankuje ona w ECS. Kto powinien go przejąć?
Oczywiście „Solidarność”. Tylko związek ma do tego moralne prawo.
Rozmawiał Wojciech Biedroń
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/historia/434071-nasz-wywiad-corka-legendarnej-opozycjonistki-ostro-o-ecs