Postać Jana Olszewskiego wiąże się nierozerwalnie z bł. ks. Jerzym Popiełuszką. To Olszewski bowiem, jako adwokat, w 1984 roku pełnił funkcję pełnomocnika rodziców księdza Jerzego w procesie toruńskim. Także on uczestniczył w sekcji zwłok zamordowanego kapłana.
W czasie procesu sądowego morderców ks. Popiełuszki w Toruniu Jan Olszewski wygłosił słynne przemówienie, w którym odniósł się do wystąpień zabójców, którzy w czasie rozprawy zamieniali się w oskarżycieli i stawiali ks. Jerzemu zarzut „szerzenia nienawiści”. Olszewski, jak przystało na człowieka prawego i uczciwego, nie mógł się zgodzić na taki bieg spraw. Podkreślał z całą mocą, że „nie można postawić zarzutu nienawiści człowiekowi, który swe życie poświęcił powołaniu kapłańskiemu” i wyjaśniał:
„Gdyby ten zarzut padł tylko z ławy oskarżonych, być może przemilczałbym go; ostatecznie oskarżony zachowuje prawo do własnego stylu obrony, nawet gdy jest to obrona brzydka. Ale zarzut szerzenia nienawiści został podniesiony przez przedstawiciela urzędu prokuratorskiego i nadano temu zarzutowi szczególną formę: zrównania tych, których się tu sądzi za zbrodnię zabójstwa z tym, który był tej zbrodni ofiarą”.
Bez wątpienia, mec. Olszewski wykazał tu odwagę, tak otwarcie wypowiadając te słowa w okresie - przypomnijmy - jeszcze mrocznego PRL-u, wkrótce po stanie wojennym, kiedy jeszcze nikt nie przypuszczał, że za kilka lat nastąpi transformacja ustrojowa w Polsce. Zresztą także sam fakt, że został pełnomocnikiem rodziców ks. Popiełuszki świadczy o bezkompromisowości Olszewskiego. Widać, że nie wchodził w alianse, zależności, a nadrzędną wartością była dla niego Prawda.
Należy pamiętać również i o tym, że to właśnie Jan Olszewski uczestniczył 30 października 1984 roku w sekcji zwłok ks. Jerzego w Zakładzie Medycyny Sądowej w Białymstoku. To również był z jego strony akt wielkiej odwagi. Nie tylko jako adwokata, ale również jako człowieka. Widok zmasakrowanego ciała ks. Popiełuszki był bowiem wyjątkowo przerażający, i trudno było znaleźć osoby chętne do udziału w tym procederze, tym bardziej, że wiązało się to z koniecznością wprowadzenia do prosektorium rodziców i rodzeństwa ks. Jerzego. A takie sceny wyciskają przecież piętno na całe życie. Mimo to Olszewski się zdecydował, stawiając powinność na pierwszym miejscu i zdając sobie sprawę, że potrzebny jest wiarygodny świadek.
Teraz pozostaje nadzieja, że błogosławiony męczennik Jerzy Popiełuszko wyszedł po Jana Olszewskiego po drugiej stronie życia, i wprowadził go już do domu Ojca.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/historia/433075-postac-jana-olszewskiego-wiaze-sie-z-ks-jerzym-popieluszka