Pani prokurator Jackowska przygotowywała akt oskarżenia, którego częścią były wyniki prowokacji na Chłodnej. Bez wątpienia jest to osoba, która powinna odczuwać dyskomfort. Podjęła się tego zadania jesienią 1983 r. Tworzyła akt oskarżenia i zbierała materiały na bazie zupełnie nieprawdziwych danych opracowanych przez SB
— mówi portalowi wPolityce.pl prof. Jan Żaryn, historyk dziejów najnowszych, senator PiS.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: NASZ WYWIAD. Dr Tochman (IPN): Konfidenci są wśród nas, dalej pracują, są odznaczani najwyższymi orderami
wPolityce.pl: Do sądu trafił akt oskarżenia sporządzony przez pion śledczy IPN przeciwko zabójcom ks. Jerzego Popiełuszki w sprawie tzw. prowokacji na Chłodnej. Jesienią 1983 r. Służba Bezpieczeństwa podrzuciła do mieszkania kapłana obciążające go materiały. Czy po tylu latach warto podejmować takie sprawy? Czy to ma w ogóle sens?
Prof. Jan Żaryn: Gdyby IPN powstał w 1990 r. i miał te same instrumenty oddziaływania, jakie ma od 2000 r., wtedy nie byłoby potrzeby, żeby podejmować dziś takie sprawy. Pion śledczy IPN podejmuje postępowania, które kończą się często umorzeniem sprawy. Ale i tak warto, żeby je podejmował. Mimo umorzenia pojawia się uzasadnienie, które jest dokumentem pozostającym na wieczność. Różne decyzje polityczne zaważyły, iż IPN powstał zdecydowanie później. Warto podejmować nawet śledztwa historyczne, które już nie mogą być skonsumowane przez wydanie aktu oskarżenia i postawienie konkretnych ludzi przed sądem. Dotyczy to również czasów II wojny światowej czy lat powojennych.
Ale po co podejmować takie śledztwa?
Należy to robić w imię sprawiedliwości. Państwo niepodległe, jakim jesteśmy powinno poprzez swoje instytucje dochować należnej procedury i zadbać, żeby dobro wygrywało nad złem, chociażby w tak niedoskonałej i symbolicznej formie. Wracając do oskarżenia złożonego przez pion śledczy IPN to mam wątpliwość co do osób, które zostały objęte oskarżeniem.
Chciałby go pan rozszerzyć?
Jeżeli chodzi o prowokację na Chłodnej powinny być wzięte pod uwagę jako strony w to zaangażowane jeszcze przynajmniej dwie osoby.
Kto?
Pani prokurator Jackowska i pan Jerzy Urban.
Dlaczego oni?
Pani prokurator Jackowska przygotowywała akt oskarżenia, którego częścią były wyniki prowokacji na Chłodnej. Bez wątpienia jest to osoba, która powinna odczuwać dyskomfort. Podjęła się tego zadania jesienią 1983 r. Tworzyła akt oskarżenia i zbierała materiały na bazie zupełnie nieprawdziwych danych opracowanych przez SB.
Wytłumaczenie się jedynie tym, że prokurator był zaangażowany w operacyjne przedsięwzięcia SB i odbierał wyniki dostarczane w formie ocenzurowanej nie są wystarczającym zabiegiem oddalającym oskarżenia. Bez wątpienia taką osobą żyjącą jest też Jerzy Urban, który co najmniej jednym wówczas opublikowanym tekstem stanął na gruncie tych samych oskarżeń tylko przeniósł je w sferę propagandy publicznej. Można założyć, że posiadane przez niego informacje, które stały się częścią jego artykułu o garsonierze ks. Jerzego były pozyskane w ten czy inny sposób bezpośrednio od SB. Ustalenie tego jest kwestią działalności prokuratury czy pionu śledczego IPN, aby tego dowieść. W latach stalinowskich reżimowi dziennikarze otrzymywali od Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego czy od Wojskowych Sądów Rejonowych informacje, jak mają przekazać opinii publicznej temat pokazowych procesów księży kurii krakowskiej w 1953 r. czy procesu Adama Doboszyńskiego. Te informacje służyły temu, aby opinia publiczna otrzymała piorunującą dawkę kłamstwa. Jerzy Urban wpisał się swoją publikacją w stalinowskie, komunistyczne standardy totalitarnego reżimu. Taka jest proweniencja wydarzenia, które nazywamy prowokacją przy ul. Chłodnej w Warszawie. Trzeba to oceniać właśnie w takiej kategorii. Jako „dzieło” osób zaangażowanych, ale także „dzieło” spreparowane i wymyślone przez ludzi odpowiedzialnych za poszczególne struktury ówczesnego życia politycznego.
Zakładamy cały czas, że rzecz dotyczy tylko osób żyjących. W sprawę prowokacji były zaangażowane również osoby nieżyjące, które miały znaczący wpływ na to, co się w Polsce w latach 80. działo. Mam na myśli Jaruzelskiego i Kiszczaka.
Bezpośredni nadzór nad całą operacją miał gen. Kiszczak jako szef MSW i SB. Był w nią zaangażowany także ówczesny szef IV Departamentu MSW. Na początku grudnia 1983 r. odbyła się specjalna narada wyższych funkcjonariuszy SB na której był też Grzegorz Piotrowski. Konferencja była zorganizowana przez kierownictwo IV Departamentu SB za wiedzą głównego funkcjonariusza tej służby, czyli Czesława Kiszczaka. Pojawiły się tam referaty pouczające funkcjonariuszy SB, m.in. prawników, jak interpretować przepisy prawa. Na podstawie tych szkoleń można było włączyć sprawę ks. Jerzego, jak się za chwilę okazało do konkretnego artykułu przestępstwa z ówczesnego Kodeksu karnego. To pouczanie miało wiele wspólnego z prostacką lekcją, w jakim powinno pójść przygotowywanie materiału dowodowego dla pani prokurator w celu osiągnięcia korzyści.
Określonych i założonych z góry.
Tak, założonych przez prokuraturę na dalszym etapie sądowym. Ręczne sterowanie prawem stanowionym i instytucjami, które miały piękny cel służby sprawiedliwości spowodowało, że Kiszczak i Jaruzelski jako nadzorujący wszystkie te służby, ponoszą za to pośrednią odpowiedzialność. Jeżeli ktoś chciał mieć totalitarną władzę totalnie odpowiada za jej efekty. Efektem szerokiej władzy była m.in. prowokacja na Chłodnej i zabójstwo ks. Jerzego.
Not. TP
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/historia/431517-prof-zaryn-akt-oskarzenia-ipn-nalezy-rozszerzyc-o-urbana