W sprawie zabójstwa ks. Popiełuszki mogła paść wyraźna dyspozycja ze strony Sowietów. Kiszczak i Jaruzelski byli typowymi komunistami, którzy bali się Moskwy. To brzmi paradoksalnie. Ale jak się czyta dłużej dokumenty bezpieczniackie czy partyjne, wyraźnie widać strach płynący z faktu, że faktycznym dysponentem władzy komunistów w Polsce jest Moskwa
— mówi portalowi wPolityce.pl prof. Jan Żaryn, historyk, senator PiS.
wPolityce.pl: Czesław Kiszczak przekonywał, że o prowokacji na ul. Chłodnej wobec ks. Jerzego Popiełuszki dowiedział się dopiero po tym, jak to zdarzenie miało miejsce, czyli 27 grudnia 1983 r. Dziennikarze odnaleźli w Instytucie Hoovera list Kiszczaka do Jerzego Urbana wynika z niego, że Kiszczak o sprawie wiedział jeszcze przed zdarzeniem. Co pan o tym sądzi?
Prof. Jan Żaryn: Od 13 grudnia 1981 r., czyli od wprowadzenia stanu wojennego mamy do czynienia z wąskim kierownictwem decyzyjnym, które rości sobie pretensje do zarządzania całym państwem, w tym m.in. wszelkimi służbami sprawiedliwości oraz służbami bezpieczeństwa, cywilnymi i wojskowymi. Gen. Jaruzelski był odpowiedzialny jako szef eksperymentu na Polakach był odpowiedzialny za jego całość. Natomiast gen. Kiszczak był odpowiedzialny za dwie połączone ze sobą sfery, wywiad wojskowy i cywilny. Sprawował także nadzór nad prokuraturą. Wraz z gen. Jaruzelskim pełnił nadzór nad sądownictwem i nad całą strukturą służby sprawiedliwości, jak to wówczas określano.
Prowokację wobec ks. Jerzego Popiełuszki zrealizowano na przełomie 1983/1984. Ale jej skutki były jeszcze w 1984 r. w postaci zatrzymania i przesłuchań ks. Jerzego w prokuraturze. Gromadzono materiały, które miały służyć do rozprawy sądowej przeciwko kapłanowi. Miał miejsce cały cykl spraw. W związku z tym te sprawy nie mogły być u swojego zarania rozpoczęte bez politycznej zgody dwóch osób, Kiszczaka i Jaruzelskiego.
W MSW i w „bezpiece” obowiązywała hierarchia służbowa.
Tak, dlatego podkreślam, że nie chodzi tylko o prowokację na ul. Chłodnej w Warszawie i wejście tam późniejszych zabójców ks. Jerzego. Ta akcja stanowi fragment większej operacji, w której udział biorą także inne elementy totalnego państwa. Bierze w nim udział pani Jackowska jako prokurator, która nadzoruje i prowadzi sprawę ks. Jerzego. Ma to swoją logikę idącą w kierunku oskarżenia ks. Jerzego z konkretnych artykułów ówczesnego Kodeksu karnego o naruszanie porządku publicznego i o wiele innych przestępstw. O tych przestępstwach mówiono podczas słynnej konferencji Departamentu IV SB jesienią 1983 r. Na konferencji prawnicy i wyżsi stopniem oficerowie „bezpieki” instruowali funkcjonariuszy SB odpowiedzialnych za IV Departament z jakiego tytułu prawnego mają ścigać konkretnych kapłanów zakwalifikowanych jako tych, których uznano za prowadzących szkodliwą działalność polityczną przeciwko państwu polskiemu. A do takiej kategorii zaliczono ks. Jerzego. Prowokacja na ul. Chłodnej była elementem tej układanki. W tej układance znalazł się także rzecznik rządu Jerzy Urban jako autor paszkwilu na ks. Jerzego.
Był autorem słów, że ks. Jerzy urządza „seanse nienawiści”.
Tak, to określenie było wkomponowane w pseudo dialog ze społeczeństwem, aby uznało, że istnieje kategoria księży, którzy angażują się politycznie i destabilizują proces porozumienia, odnowy i całej propagandowej wersji uzdrowienia rzeczywistości lat 80. W związku z tym w zasadzie jest oczywiste, że gen. Kiszczak nie tylko wiedział o prowokacji na ul. Chłodnej, ale wręcz jest jednym z jej reżyserów. Ta prowokacja była elementem szerszej układanki o której wiedzę i nad którą władzę posiadali zarówno Kiszczak, jak i Jaruzelski.
Dziwi fakt, że Czesław Kiszczak pisze o sprawie prowokacji na Chłodnej jakby Jerzy Urban o niej nie wiedział.
Przecież jeden i drugi mieli o tym wiedzę.
To czemu ma to służyć?
Być może takie przypomnienie miało udowodnić Jerzemu Urbanowi, że też wiedział o operacji bądź miał o niej wiedzę natychmiast po jej realizacji. A wiedział, ponieważ należał do wąskiego grona ówczesnej władzy, która podejmowała decyzje i realizowała władzę zgodnie ze swoimi pretensjami do zarządzania ówczesnym państwem.
Kiszczak we wspomnianym liście pisze też do Urbana, że śmierć ks. Jerzego przeżył bardzo ciężko i ją przeżywał do końca życia, bo zbrodni dokonali jego podwładni. Nie brzmi to groteskowo?
W pierwszym odruchu można powiedzieć, że tak, jak inni komuniści gen. Kiszczak kłamie. Wydaje się, że jest to poza możliwością innej interpretacji. Ale można także doszukiwać się pewnego rodzaju pretensji do tego, że coś wymknęło się spod kontroli dysponenta totalitarną władzą. Władza totalitarna charakteryzuje się tym, że bierze odpowiedzialność za wszystko i roztacza kontrolę nad wszystkim. A jeżeli bierze odpowiedzialność za całokształt zdarzeń to jeżeli coś zazgrzyta to siłą rzeczy jest to przejaw wewnętrznej destabilizacji. Można to potraktować jako pewnego rodzaju asumpt do postawienia dwóch tez.
Jakich?
Pierwsza to taka, czy ks. Jerzy miał zostać zamordowany czy też była to próba kolejnego zastraszenia. Ale został zamordowany, bo trójce zbrodniarzy nie wytrzymały nerwy. Kiszczak miał nie być wtajemniczony i stanowiło to dla niego pewnego rodzaju zaskoczenie. Później zgodnie ze swoimi kompetencji musiał się borykać ze sprawą, czyli kłamać i szukać wytłumaczenia. Następnie musiał bezpośrednich sprawców mordu wsadzić do więzienia a innym zagwarantować bezkarność. Nie można zapominać, że totalitarna władza m.in. zajmuje się stawianiem granicy praworządności. Jestem przywiązany do tezy, ze ks. Jerzy Popiełuszko został zamordowany nie z rozkazu Kiszczaka i Jaruzelskiego.
Ale z rozkazu Sowietów?
Tak. W sprawie zabójstwa ks. Popiełuszki mogła paść wyraźna dyspozycja ze strony Sowietów. Kiszczak i Jaruzelski byli typowymi komunistami, którzy bali się Moskwy. To brzmi paradoksalnie. Ale jak się czyta dłużej dokumenty bezpieczniackie czy partyjne, wyraźnie widać strach płynący z faktu, że faktycznym dysponentem władzy komunistów w Polsce jest Moskwa. Jeżeli w Moskwie podjęto decyzję o zamordowaniu ks. Jerzego to Kiszczak i Jaruzelski nie mogli zablokować tej decyzji. Nie mogli się też wtrącać w ścieżkę decyzyjną. Jedna z koncepcji mówi o tym, że Piotrowski, Pękala i Chmielewski byli podwykonawcami zbrodni, o której zdecydowano w Moskwie. Warszawa miała nie utrudniać realizacji sprawy i zabezpieczyć wykonanie rozkazu. Być może to stwierdzenie Kiszczaka jest wynikiem jakiejś dysfunkcji w umyśle totalitarysty, który nie jest do końca przekonany, że rozkaz był słuszny, ale musi zgodnie z niewolniczą naturą dysponować całym resortem na rzecz wykonania całego rozkazu.
Not. ems
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/historia/428543-zaryn-kiszczak-byl-rezyserem-prowokacji-przeciw-ks-jerzemu