Piotr Plebanek wystosował list do prezesa IPN Jarosława Szarka. Prosi w nim o wnikliwe przyjrzenie się sprawie Leszka Moczulskiego.
Zdecydowałem się napisać ten list do Pana wstrząśnięty pewną sprawą, która od lat ma miejsce w naszym Kraju. Problemem, który tylko pozornie sprowadza się do skrzywdzenia jednego człowieka, a który niestety ma związek z instytucją, którą Pan kieruje. Właśnie niedawno skończyła się sprawa lustracyjna Leszka Moczulskiego
— pisze Piotr Plebanek w liście.
PEŁNA TREŚĆ LISTU:
Do Pana Jarosława Szarka Prezesa Instytutu Pamięci Narodowej
Szanowny Panie Prezesie!
Zdecydowałem się napisać ten list do Pana wstrząśnięty pewną sprawą, która od lat ma miejsce w naszym Kraju. Problemem, który tylko pozornie sprowadza się do skrzywdzenia jednego człowieka, a który niestety ma związek z instytucją, którą Pan kieruje. Właśnie niedawno skończyła się sprawa lustracyjna Leszka Moczulskiego. Zakończyła się umorzeniem na wniosek samego lustrowanego, który obawiał się, że mając 88 lat ma niewielkie szanse doczekania sprawiedliwego wyroku. Proces odbywał się ciągle w pierwszej instancji po zakwestionowaniu poprzedniego, skazującego wyroku przez Trybunał w Strasburgu. Kolejne procesy sądowe trwały (z przerwami) ponad 19 lat, natomiast od czasu oskarżenia przez Antoniego Macierewicza (2-4 czerwca 1992 roku) minęło 26 lat. Pierwszy proces zaczął się na wniosek Moczulskiego w 1999 tak wcześnie jak to było możliwe – kiedy weszła w życie ustawa lustracyjna. Zakończył się nieprawomocnym wyrokiem stwierdzającym, że złożył prawdziwe oświadczenie lustracyjne.
Sprawa zakończyła się w sposób niezadowalający. Znana jest niewydolność naszych sądów. Nieco trudniej zrozumieć postawę kolejnych Rzeczników Interesu Publicznego, czyli prokuratorów lustracyjnych. Natomiast w ostatnim procesie na większości rozpraw oskarżycielem był prokurator IPN Piotr Dąbrowski. Rozumiem, że prokuratura jest odrębną strukturą. Jednak Biuro Lustracyjne jest częścią kierowanego przez Pana Instytutu. A więc Instytut Pamięci Narodowej jednoznacznie określił się po stronie oskarżenia. W głowie mi się nie mieści, że Instytut, którego od początku istnienia i przez całe lata byłem entuzjastą, może odgrywać taką rolę. Struktura, której jednym z głównych zadań jest popularyzowanie wiedzy o najnowszej historii Polski, a więc również o takiej postaci jak Leszek Moczulski, a także o historii nurtu niepodległościowego. Obserwując kolejne rozprawy miałem wrażenie, że jestem w teatrze absurdu. Przesłuchiwani kolejni świadkowie, w tym funkcjonariusze SB i UOP, analizowanie jakichś kolejnych SB-eckich notatek… i pomijanie spraw najważniejszych. W związku z faktem, że sąd ciągle nie kończy sprawy, prokurator nie wycofuje oskarżenia - obrona w wnosi kolejne wnioski dowodowe np. żeby powołać innego, niezwiązanego z Macierewiczem biegłego. I wtedy prokurator Dąbrowski wypowiada szokującą opinię, że to lustrowany chce przedłużyć cały proces.
W związku z tym zadaję pytanie: Czy Pan i Pana pracownicy wiedzą, że teczki na L. Moczulskiego zostały sfałszowane? Częściowo nastąpiło to w latach osiemdziesiątych, częściowo - jak wiele wskazuje - już po roku 1989. Przez wiele lat teczki te służyły najpierw do zniszczenia politycznego człowieka, a potem do manipulacji historią. Czy Pan zna ewidentne dowody tych fałszerstw?
1) Dwie ekspertyzy wykazały, że podpis pod jedną z notatek w teczkach TW „Lecha” został sfałszowany. Jedna mówiła, że „podpis nie został nakreślony przez Leszka Moczulskiego”. Druga - w odpowiedzi na pytanie sądu, czy jest możliwe, aby podpis ten został uczyniony ręką lustrowanego - że „prawdopodobieństwo, że podpis jest prawdziwy jest najmniejsze z możliwych” i tylko w przypadku gdyby lustrowany „sfałszował własny podpis” Czy po tych ekspertyzach proces nie powinien się skończyć z wynikiem oczywistym kilkanaście lat temu?
2) Czy Pan wie, że jedyne pokwitowanie odbioru pieniędzy (1000 złotych) w teczkach TW „Lecha” jest obcięte u góry (czego nawet nikt w sądzie nie kwestionował), zaczyna się od małej litery, jest podpisane nazwiskiem zamiast pseudonimem, jest dołączone przy pomocy innego niż inne dokumenty dziurkacza? Krótko mówiąc jest po prostu przerobionym dokumentem związanym początkowo z inną instytucją, nie SB? Spędziłem trochę czasu w czytelniach IPN i widziałem prawdziwe pokwitowania agentów SB. Zawsze treść takiego dokumentu wyglądała następująco: ”Kwituję odbiór (tutaj kwota) od pracownika Służby Bezpieczeństwa” (lub analogiczne), niekiedy dodane „za udzielone informacje” czy „za współpracę”. Zawsze podpisane pseudonimem. Pan tych pokwitowań widział zapewne znacznie więcej. Czy może Pan zaprzeczyć, że napisałem prawdę?
3) Czy zna Pan przypadki, że w życiorysach zamieszczanych w teczkach figuranta, który poprzednio by agentem nie było wzmianki choćby a zarejestrowaniu danej osoby jako TW? Teczki TW Lecha obejmują notatki datowane w latach 1969-77. Akta w teczkach „Oszust” i „Oszuści” obejmują łącznie akta z lat 1977-90. Jest tam kilka życiorysów Moczulskiego – brak informacji o współpracy z SB. A jest to informacja ważna dla funkcjonariuszy rozpracowujących Moczulskiego, gdyż wynika z niej choćby to, że zna on dobrze metody pracy operacyjnej SB.
4) Czy zna Pan przypadki, że osoba z którą SB zrywa współpracę a następnie rejestruje jako figuranta jest przez kilka tygodni zarejestrowana jednocześnie jako agent i jako figurant? W świetle moich informacji Tajnego Współpracownika, co do którego SB nabrała podejrzeń o nielojalność sprawdzano, próbowano zdyscyplinować, a gdy to nie dało rezultatu zrywano współpracę i wyrejestrowano. Następnie niekiedy zakładano Sprawę Operacyjnego Rozpracowania (zawsze - pod innym numerem sprawy!)
5) Czy jest prawdopodobne, by w kwestionariuszu osobowym Tajnego Współpracownika znajdowały się aż cztery błędy, w tym nieaktualny numer telefonu agenta, skoro z relacji z jednego z pierwszych spotkań z SB-ekiem jest napisane, że ustalono kontakt telefoniczny? Ponadto błędy odnośnie żony „agenta”, jego ojca, samochodu.
6 ) Czy Pan wie, że wiele wskazuje, iż zawartości teczek TW „Lecha” rosły stopniowo wiele lat po zakończeniu „współpracy”, skoro:
a) mikrofilm teczki TW „Lecha” z 1987 roku (zarchiwizowanej w 1984 r.) nie zawiera opisanego wyżej pokwitowania (tak, jakby dołączony został do akt później);
b) notatka UOP z 18 grudnia 1990 dotycząca teczek TW „Lecha” mówi tylko o jednej teczce (tak, jakby drugiej jeszcze nie było);
c) tzw. Lista Milczanowskiego, która powstała 1991 roku, a w szczegółach została ujawniona trzy lata temu mówi o kilkunastu notatkach ze spotkań TW „Lecha” z oficerem prowadzącym, co oznacza, że teczka pracy stanowiła wówczas zaledwie kilkanascie procent jej obecnej zawartości;
) w kolejnych latach ktoś dołączył do teczek zdjęcia L. Moczulskiego, których pierwotnie tam nie było.
7). Jakie były przyczyny, że teczki (czy może tylko jedna teczka) ze współpracy, która miała trwać w latach 1969-77 zostały zarchiwizowane dopiero po ponad siedmiu latach? Przecież praktyka w SB była inna.
8) Jak Pan czy Pana pracownicy tłumaczą tajemnicze dopiski w karcie ewidencyjnej składanej do archiwum dot. teczki TW „Lecha”: „Jak fig.?” (figurant?), czy „Nie ma takiej czynnej sprawy”? Wygląda na to, że sędziowie jak i prokurator Dąbrowski kompletnie te dopiski zignorowali. A przecież wynika z nich, że w momencie składania do archiwum akt TW „Lecha” nie było takiej czynnej sprawy w kartotece SB.
9) Jak wytłumaczyć, że zapisy w dzienniku rejestrowym dot. teczki TW „Lecha” zawierają ślady wyskrobywania? Czy to normalna praktyka w dzienniku rejestracyjnym SB, że wyskrobuje się numery rejestracyjne? A czy nie za dużo łącznie tych pomyłek i sprzeczności z procedurami ?
10) Czy jest prawdopodobne żeby lokal SB, z którego wyrzucany jest „agent” , który okazał się wrogiem, a więc lokal zdekonspirowany – był dalej używany przez trzynaście lat aż do upadku PRL?
11) Czy jest prawdopodobne, żeby na naradzie w kierownictwie MSW po Sierpniu 80 r., w czasie której zastanawiano się jak uzasadnić wobec społeczeństwa aresztowanie czołowego opozycjonisty (więc zapewne również - jak go zohydzić) - nie wspomniano o kompromitujących go papierach?
12) Czy Pan wie, że zdecydowana większość przesłuchiwanych uczestników opozycji antykomunistycznej wypowiadała się w obronie lustrowanego? Wyjątki były dwa:
a) Andrzej Czuma zeznawał z wyraźną niechęcią do Moczulskiego. Jednak dowodów jego współpracy z SB nie przedstawił. Powołał się na swoją rozmowę z Macierewiczem.
b) Marian Barański w dwóch procesach zeznawał na korzyść lustrowanego. Zmienił zdanie dopiero w trzecim. Przyszedł wtedy na rozprawę z kopiami teczek które otrzymał w IPN–ie, które widocznie zrobiły na nim wrażenie. Ponadto pracownica IPN powiedziała mu (jak sam powiedział) : „Oni zwykle się nie przyznają”. Zapytany przez lustrowanego przyznał jednak, że nie ma tam paru informacji, które miały być tajne.
13) Świadkowie dawni funkcjonariusze konsekwentnie zeznawali przeciwko lustrowanemu. Nie wiele pamiętają, ale wiedzą, że teczki są prawdziwe.
Panie Prezesie!
Nie mogę pojąć jak dawni SB-ecy mogą być traktowani przez sądy niepodległej Rzeczypospolitej i prokuratora IPN-u jako równorzędni, a nawet ważniejsi świadkowie od dawnych opozycjonistów?!!
a) Po pierwsze - prawdopodobnie oni fałszowali te teczki. Zapytany o to przeze mnie w przerwie w rozprawie prokurator Piotr Dąbrowski powiedział, że sprawa by się przedawniła i funkcjonariusze mogliby się przyznać gdyby fałszerstwo miało miejsce – bez żadnych konsekwencji. Myślę jednak, że nie warto im przyznawać się do oszustwa.
b) Służba Bezpieczeństwa była faktycznie organizacja przestępczą, co pracownicy Pana Instytutu wiedzą najlepiej. Czy zeznania takich ludzi nie trzeba traktować z rezerwą?!!
c) Jest oczywiste, że są to ludzie mocno emocjonalnie zaangażowani, którzy po prostu Moczulskiego nienawidzą. Nie tylko jako czołową postać dawniej opozycji antykomunistycznej, ale również byłego polityka, który najwcześniej, najbardziej konsekwentnie domagał się rozliczania z komunizmem.
Moja hipoteza.
Teczki (albo jedna teczka) prawdopodobnie powstały w 1984 roku, aby zniszczyć Moczulskiego w środowisku. Wie Pan chyba lepiej niż ja, że jedną z metod bezpieki było rozpowszechnianie plotek, że dany opozycjonista jest agentem. Sam znalazłem dwie notatki w teczkach „Oszust” świadczące, że wobec Moczulskiego takie działania były podejmowane jeszcze w latach siedemdziesiątych. W prawdzie słychać czasem wypowiedzi polityków czy historyków, którzy mówią, że nie znają przypadku fałszowania całych teczek. Ale przecież w tym przypadku mamy do czynienia z jedynym polskim opozycjonistą, którego eliminacji domagał się Breżniew!
Po roku 1984, a zwłaszcza po roku 1990 teczki przechodziły swoisty rozwój. Były wtedy (od 1990 r.) pod opieką Urzędu Ochrony Państwa, w którym na początku dominowali dawni SB-ecy. Nie wiadomo, czy proces ten odbywał się za zgodą i wiedzą kolejnych solidarnościowych ministrów spraw wewnętrznych. Ale przyczyna tego zjawiska wydaje mi się jasna. Moczulski konsekwentnie od kampanii prezydenckiej w 1990 r. mówił o konieczności rozliczenia komunistycznych zdrajców i zbrodniarzy (zresztą mówił tak już kiedy sam stawał przed sądem w stanie wojennym) Później Konfederacja Polski Niepodległej przedstawi konkretne projekty ustaw, a także - wobec bierności prokuratury Wolnej Polski - złożyła wniosek o pociągnięcie do odpowiedzialności konstytucyjnej i karnej Jaruzelskiego, Kiszczaka i innych autorów stanu wojennego przed Trybunałem Stanu.
W późniejszych latach teczki te stały się wygodnym narzędziem do brudnej gry politycznej, następnie obrzucania człowieka błotem - prawdopodobnie z zawiści i chęci poprawienia własnych życiorysów…
Zgodzi się Pan, że zarejestrowanie człowieka jako TW nie oznacza jeszcze, że osoba była agentem, bo były przypadki rejestracji na wyrost, czy współpracy pozorowanej (tzw. gry z SB) Omówiony przypadek jest jednak szczególny. Tutaj mamy do czynienia z ewidentnym sfałszowaniem akt.
Szanowny panie Prezesie! Czy nie jest najwyższy czas by powstał zespół niezależnych historyków , który zająłby się tą sprawą? Dziwię się że do tej pory taki nie powstał. Bo jest to po pierwsze bardzo ciekawy i złożony przypadek w naszej historii najnowszej, a poza tym (chyba się Pan z tym zgodzi) mamy do czynienia z jednym z bardziej zasłużonych ludzi w obalaniu systemu komunistycznego. Zespół taki musiałby, w moim przekonaniu, być pozbawiony ludzi związanych z minionym systemem – a z drugiej strony z Antonim Macierewiczem.
Panie Prezesie! Uprzejmie proszę o wnikliwe przeczytanie mojego listu i odpowiedź .
Piotr Plebanek
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/historia/427819-list-do-prezesa-ipn-jaroslawa-szarka
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.