A jednak! 7 września mieliśmy brytyjską premierę filmu Davida Blaira „303. Bitwa o Anglię”. Ku mojej radości odbyła się nie w jakimś małym kinie studyjnym, lecz w londyńskim multipleksie VUE Cinema w centrum miasta na Leicester Square. Także podczas pokazów przedpremierowych sale kin były wypełnione po brzegi, dobry odbiór przez brytyjska Polonię, i od 7 września film Blaira jest pokazywany w ponad 100 kinach w całym kraju. Trudno powiedzieć, żeby recenzje „Hurricane. Squadron 303” - szkoda, że nie „Squadron 303. Battle of Britain”, co byłoby bardziej czytelne - przeszły jak burza przez główne dzienniki krajowe, The Times czy Independenta. O ile wiem, omówienie znalazło się tylko w jednym z nich, w Guardianie, zresztą pozytywne. W BBC News Szkocja, dostrzegłam wywiad z reżyserem Davidem Blairem, oczywiście Szkotem, który poświęcił polskim pilotom wiele ciepłych słów. Powiedział m.in.”Kiedy byłem dzieckiem czy nastolatkiem, mało się wiedziało na temat cudzoziemców, którzy brali udział w wysiłku wojennym Wielkiej Brytanii. Wszystkie zasługi przypisywano Brytyjczykom, nie bawiąc się w szczegóły… Dopiero niedawno dowiedziałem się o udziale Polaków i innych nacji w Bitwie o Anglię. Zwłaszcza Polacy wyróżnili się niezwykłym męstwem – co nie było łatwe, bo co innego walczyć o swój kraj, a co innego o cudzy, wiedząc o koszmarze, który właśnie rozgrywał się w ich ojczyżnie. Wszystko to zrobiło na mnie wielkie wrażenie, historia zarazem wzruszająca, ale także niezwykle sensacyjna i wciągająca… Należało ich wreszcie uhonorować” – zakończył David Blair. Wiadomo już, że „303. Bitwa o Anglię” podoba się 88% użytkowników Google’a, a na eBayu można kupić CD za 13.67 funta plus 5 funtów za przesyłkę. Myślę, że nasze MSZ winno przesłać dyskietkę do wszystkich liczących się większych redakcji w Wielkiej Brytanii, służę adresami. Może wykonać jeszcze więcej dobrej roboty, przesyłając CD do brytyjskiego Foreign Ministry i krajów Commonwealthu, a właściwie dlaczego nie do wszystkich polskich ambasad, z zaleceniem organizowania projekcji?
Wyobrażam sobie, jak bardzo cieszy się z obu filmów, także „Dywizjonu 303. Historia prawdziwa” Denisa Delicia środowisko polskich weteranów z londyńskiego Ealingu, a zwłaszcza tych, którzy pamiętają słynną Paradę Zwycięstwa z 1946 roku. Od pierwszego wywiadu, który w Londynie zrobiłam, w 1989 roku, a była to generałowa Jadwiga Sławojowa Składkowska, poprzez wywiady i prywatne rozmowy z tymi wspaniałymi ludżmi, przewijał się ten sam motyw, wielki żal do Brytyjczyków, że wykorzystali polską krew i męstwo, a potem w tej paradzie, gdzie kolumna marszowa miała 15 km, znalazło się miejsce dla Amerykanów, Kanadyjczyków i Australijczyków, Czechow i Norwegów, miejsca dla Polaków zabrakło. Podobno zaproszono pilotów z Dywizjonu 303, ale odpowiedzieli, że chętnie przyjdą pod warunkiem, że znajdą się tam ich rodacy ze wszystkich formacji. Do dziś wszyscy uważamy, że była to wielka, historyczna i polityczna niesprawiedliwość. I że została spowodowana lękiem Brytyjczyków, iż „nie spodobałoby się to wujowi Joe”, Józefowi Stalinowi. Tę gorycz do dziś słyszy się podczas rozmów w londyńskim POSK-u, w Ognisku czy Klubie Orła Białego na Balham.
Znany brytyjski historyk Martin Gilbert, autor biografii „The Road To Victory” broni wprawdzie Churchilla, twierdząc, że „ zrobił co w jego mocy, aby odwrócić kartę sprawy polskiej”, ale więcej tu entuzjazmu dla dzielnego premiera czasów wojny niż prawdy. Bo, jak wiadomo, nie zrobił. Zapewne dużą rolę odegrały tu dwa zupełnie różne sposoby uprawiania polityki, europejski i sowiecki, cywilizowany i zbójecki. Churchill był wprawdzie zwolennikiem przesunięcia granic Polski na zachód, ale pod warunkiem, że Stalin zezwoli na powstanie Polski niezawisłej. I Churchill, brytyjski dżentelmen uwierzył podstępnemu dyktatorowi na słowo. A kiedy dowiedział się, że Stalin nie dotrzymał obietnicy, tak tłumaczył ministrom swego gabinetu: ”Wielka Brytania miała obowiązek zakładać dobrą wiarę sojusznika w realizacji porozumienia tak niedawno podpisanego”. Po prostu rozpacz! Niestety, zachodnioeuropejscy politycy w kontaktach z Rosją wciąż grzeszą i naiwnością i ignorancją.
A teraz rondem z powrotem do obu filmów o Dywizjonie 303, a raczej historycznego tła obrazów Blaira i Delicia. Dla mieszkańców Wysp Bitwa o Anglię, Battle of Britain, znaczyła właściwie II wojnę światową. Reszta rozgrywała się poza granicami kraju, Afryka, Włochy, Francja, kraje Beneluksu, no i II front w Azji, Singapur, Malaje, Australia. Chcę powiedzieć, ze zniszczenia w ich ojczyżnie powstały głównie podczas tej batalii, więc do dziś znaczy ona dla obywateli Zjednoczonego Królestwa główny trud wojny z Niemcami. Dla historyków była to kampania powietrzna, głównie nad południową Anglią, jaka toczyła się między niemiecką Luftwaffe, a brytyjskimi Royal Air Force w okresie od 10 lipca do 31 pażdziernika 1940 roku. Tak, trwała niepełne cztery miesiące! W każdym razie wtedy była najbardziej intensywna i niszcząca. Początek wojny był dla Anglików miażdżący – zatopiono 18 ich okrętów, 4 niszczycieli, zestrzelono 77 samolotów, śmierć poniosło 40 pilotów. Ratunkiem przed klęską miało być uruchomienie alianckich pilotów – cudzoziemców, Polaków, Czechów, Kanadyjczyków, co do których Brytyjczycy mieli wiele zastrzeżeń. Po pierwsze, Polska była państwem przegranym w starciu z Niemcami, a Brytyjczycy nie lubili przegranych. Dwa, to sprawa szkolenia. Reszta płynęła ze stereotypów myślenia o Europie Wschodniej, nie znają języków, „nie są dżentelmenami” – co okazało się nieprawdą, bo znali niemiecki lub francuski i byli „dżentelmenami”. Wiele pierwszych dni, to był jeden wielki test, ale wkrótce było jasne, że Polacy są znakomitymi pilotami! Brytyjczycy nie mogli uwierzyć w wyniki ich zestrzeleń, posłano „szpiega”, i okazało się, że „oni naprawdę to robią!” Mimo, że kiepsko znali angielski, stosowali inny szyk bojowy, dysponowali gorszym sprzętem, zestrzelili ok. 170 niemieckich samolotów i uszkodzili 36! 13% strat Luftwaffe. Okazało się, że Dywizjon 303 był najlepszą jednostką, biorącą udział w Bitwie o Anglię, jednym z najlepszych dywizjonów alianckich w ogóle!
Nie będę zajmować się recenzjami – zrobili to już zaraz po premierze moi koledzy. Chce tylko zauważyć, że oba filmy miały swoje mocne i słabsze strony. Pierwszy w kolejności, „303. Bitwa o Anglię” Blaira, z dokumentalną prawdziwością pokazał mocarstwowy stosunek Anglików do obywateli niedużego europejskiego kraju, drewniany legalizm, ale i fair play oraz poczucie humoru. Drugi, „Dywizjon 303. Historia prawdziwa” Delicia, jest bardziej dynamiczny, prezentuje szersze tło zdarzeń – przebitki sprzed czasów wojny – i rysuje dokładniej polskie cechy narodowe. Patriotyzm, głęboka wiarę, odwagę, umiejętność poświęcenia dla wartości, elegancję w stosunku do kobiet, pokazuje świetne wychowanie synów polskiego ziemiaństwa i inteligencji. Języki obce, dobre francuskie, niemieckie i szwajcarskie uczelnie, obycie w świecie, ogłada. Patrząc na ten film, widziałam II RP, światową i bez kompleksów, które powstały potem, po 45 latach życia w komunie przy mocno zatrzaśniętej Żelaznej Kurtynie. Pokazano tutaj także wielobarwność etniczną II RP oraz atrakcyjność kultury polskiej, która przyciągała Niemców i Czechów, Rosjan i Ukraińców, Żydów i Austriaków. Należałoby zadbać, aby CD obu tych filmów zostały rozkolportowane jak najszerzej po świecie i opowiadały o Polsce, jaką była i jaką być może.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/historia/412606-filmy-o-dywizjonie-303-czyli-bliska-idealnej-metoda-promocji