Milanówek. Enkawudziści zabierają z domu grabarza na cmentarz. Dzień wcześniej na trybunie ustawionej w Alejach Jerozolimskich przed hotelem Polonia stoją Bierut, Gomułka i kilku innych opryszków. Także sowiecki marszałek Żukow. Jak ktoś to nazwał: Upiorne “wyzwolenie” trupa miasta. Kraj zalewany jest przez edukowanych na pismach Stalina i Lenina. I o tego Lenina chodzi. Ossendowski jest autorem książki, która przed wojną wydana w wielu przekładach chwyta za gardło tych, którzy rozumieją zagrożenie.
Rosjanie nakazują tego lodowatego dnia 18-go stycznia 1945 roku, rozkopanie grobu. Nie wierzą, że Ossendowski należący do kilku najbardziej poczytnych pisarzy świata (!) nie żyje. Porównywano go do Kiplinga i Conrada. Pada rozkaz: Kopać! Zmarznięta ziemia nie poddaje się łatwo. Trzeba posłużyć się kilofem. Potem trumna. Ciało. Sprowadzony w międzyczasie dentysta ma zbadać uzębienie nieboszczyka. Bagnetem jeden z kałmuków rozchyla zmarłemu usta. Ale autorowi Lenina nie zagrozi już Marian Cimoszewicz, ani Helena Wolińska.
Tam, gdzie wkracza Armia Czerwona wprowadzony jest całkowity zakaz wymieniania nazwiska pisarza. Z bibliotek usuwane są jego książki. Za jakąkolwiek wzmiankę o nim można dostać się na lata do więzienia. Opowiadał o tym Ojciec w lesie nad rzeką Mrogą, kiedy miałem kilkanaście lat i marzyły mi się podróże. Po raz pierwszy usłyszałem wtedy o Mandżurii i Mongolii. Także o baronie Sternbergu. Z jego losami związane były losy Ossendowskiego. Po wielu latach zrozumiałem piszącego o duchu Azji pisarza podróżując po takich krajach, jak Chiny, Japonia, Tajlandia, czy Kambodża.
Dziś idąc ulicą Grójecka możemy zatrzymać się pod numerem 27. Pod tym samym numerem mieszkałem przez parę lat na Ochocie. Tyle, że na Trzech Budrysów. Ale na Grójeckiej bywałem niemal codziennie. Pod numerem Grójecka 27 znajduje się tablica informująca, że w tym domu mieszkał Ferdynand Antoni Ossendowski. Pisarz i podróżnik. Jak ładnie. Jak miło. Ale jakoś nie do końca. Tablica powstała w roku 2004. Tyle, że jej pełna treść była początkowo inna. Ferdynand Antoni Ossendowski. Pisarz. Podróżnik. Antykomunista. Ostatnie słowo zostało z tablicy usunięte. Usunięte za sprawą wspólnoty mieszkaniowej, która tego słowa sobie nie życzyła.
Kto na Boga mieszka w tym domu? Płatne Pachołki Rosji? Sędziowie z kasty? Ktoś z Ratusza? Jak strasznie Polska została zdeprawowana, że nawet kiedy jej mieszkańcom nic nie grozi, skłonni są zakłamywać historię kraju. Prawda Ossendowskiego to prawda nie tyle jego życia, ale tego, co wydarzyło się po jego śmierci. Ossendowskiego nie zastąpi w historii literatury polskiej Tokarczuk ani Stasiuk. Dopóki Przez kraj ludzi, zwierząt i bogów nie znajdzie się w lekturach szkolnych możemy zakładać, że mamy co prawda wolną Polskę, ale własnej kultury nie znamy. Ferdynand Antoni Ossendowski symbolem wielkości, ale i skarlenia, jakiemu się poddaliśmy.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/historia/406578-ferdynand-antoni-ossendowski-nkwd-spoznilo-sie